tag:blogger.com,1999:blog-5157299959706292662.post4213532611514923286..comments2024-02-04T21:22:13.800+01:00Comments on Kurpianka w wielkim świecie: „Profesjonalne podejście do historii polega na ukazywaniu złożoności”. Wywiad z dr. Wojciechem ŁukaszewskimMaria Weronika Kmochhttp://www.blogger.com/profile/07685507465012215844noreply@blogger.comBlogger4125tag:blogger.com,1999:blog-5157299959706292662.post-48123243809784014442016-11-14T20:12:14.525+01:002016-11-14T20:12:14.525+01:00Jeśli już musimy wrzucać organizacje poakowskie i ...Jeśli już musimy wrzucać organizacje poakowskie i narodowe do jednego worka, to lepiej wg mnie mówić o żołnierzach podziemia antysowieckiego, niepodległościowego, ewentualnie partyzantce antysowieckiej.Kurpiowskie Bałamuctwahttps://www.blogger.com/profile/02127953344235359138noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-5157299959706292662.post-49445169827007501262016-11-14T17:27:56.435+01:002016-11-14T17:27:56.435+01:00Marcinie, bardzo Ci dziękuję za ten długi i wyczer...Marcinie, bardzo Ci dziękuję za ten długi i wyczerpujący komentarz. <br />Faktycznie, w przypadku "Wróżdy" użyłam skrótu myślowego, a powinnam być bardziej precyzyjna (zgubiło mnie ograniczenie ilości znaków) - śpieszę poprawić.<br />Zgadzam się z Tobą i cieszę się, że uwypukliłeś przyczyny sprzyjania / niesprzyjania partyzantom oraz charakter akcji podziemia. <br />Jeśli nie "wyklęci" ani "niezłomni", to czy masz pomysł na inne, bezpieczniejsze i nieemocjonalne określenia?Pozdrawiam! :)PMaria Weronika Kmochhttps://www.blogger.com/profile/07685507465012215844noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-5157299959706292662.post-91725576436333123482016-11-13T13:07:37.260+01:002016-11-13T13:07:37.260+01:00Kolejna rzecz, to masowość i spontaniczność akcji ...Kolejna rzecz, to masowość i spontaniczność akcji podziemnej na naszych terenach. Biorąc np. informacje z dwóch wsi, w których robiłem wywiady (Gleba i Kierzek), wynika że ludzi, którzy szczególnie sprzyjali podziemiu w każdej wsi można było policzyć na palcach jednej ręki. Natomiast ogromna większość chciała mieć zwyczajnie święty spokój. Oczywiście ktoś dziś może napisać, że Kurpie masowo pomagali podziemiu. Ale pytanie czy chcieli pomagać? Przykład: robiłem wywiad z człowiekiem, do którego leśni przychodzili co pewien czas i prosili o pomoc. Pewnego razu przyprowadzili mu jakąś schorowaną kobyłę, a zabrali dobrego konia. Chłop, kiedy mi o tym opowiadał, rozłożył bezradnie ręce i powiedział, że nie miał wyjścia - musiał oddać. Po jakimś czasie spotkałem w Internecie tekst o tym jak to ten chłop, z którym rozmawiałem pomagał po wojnie leśnym, jak bardzo im sprzyjał. Chłop, owszem, pomagał, ale już nikt nie napisał o tym, że robił to wbrew sobie. Ja w ogóle zastanawiam się czasem - biorąc pod uwagę ten niepewny "materiał ludzki" przyjmowany masowo do NZW na przełomie 45/46 roku - jak wyglądałoby podziemie na Kurpiach gdyby nie było tu "Lasa" i jego kresowiaków. Kolejna rzecz, to patrzenie na powojenną historię przez pryzmat jakichś pokoleniowych bagaży - że ojciec czy dziadek tego a tego, to był w partyzantce i teraz sprzyja "wyklętym" albo, że był ubekiem i teraz jest przeciwko nim. Takie spojrzenie może i jest aktualne w jakiejś przestrzeni nazwijmy to - medialno-fejsbukowej (inna rzecz, że wg mnie nie powinno być akcentowane, jako obraźliwe dla pewnych grup i służące raczej utrwalaniu podziałów wśród Polaków), ale kiedy ja ruszałem w teren, żeby porozmawiać z ludźmi, to nie miało ono żadnego znaczenia. Owszem zdarzały się osoby, które były przesiąknięte PRL-owską propagandą, ale takich od razu dało się wyczuć (połowa słów z ich wypowiedzi, to: banda, bandy, bandyci itp. To tak jakby ktoś dziś w swoich wypowiedziach przesadzał ze słowami "faszysta" albo "lewak" - od razu wiemy z kim mamy do czynienia). Natomiast ludzie, których warto było słuchać dalecy byli od takich jednoznaczności. Jako ciekawostkę napiszę tylko, że o dyscyplinie, a raczej jej braku wśród jednego z oddziału leśnych, dowiedziałem się od człowieka, który działał właśnie w podziemiu jako goniec. Na koniec jeszcze pozwolę się odnieść do nazywania żołnierzy podziemia "wyklętymi" czy "niezłomnymi". Moim zdaniem historycy nie powinni używać tych określeń - one niczego nie precyzują, a mają bardzo duży ładunek emocjonalny, a jak słusznie zauważył dr Łukaszewski, przy badaniach historycznych emocje powinno się zostawiać z boku.<br /><br />Pozdrawiam<br />oraz życzę zarówno Tobie Marysiu jak i Panu Doktorowi wytrwałości w pracy i sukcesów w odkrywaniu historycznych zawiłości naszego regionu<br />Marcin Tomczak<br />Kurpiowskie Bałamuctwahttps://www.blogger.com/profile/02127953344235359138noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-5157299959706292662.post-76585966207457005982016-11-13T13:06:48.836+01:002016-11-13T13:06:48.836+01:00Cześć Marysiu!
Skoro wywołałaś mnie w wywiadzie, t...Cześć Marysiu!<br />Skoro wywołałaś mnie w wywiadzie, to pozwolę sobie sprostować, że "Wróżda", to nie jest książka o żołnierzach podziemia, ale o zwykłych ludziach w tamtym okresie. Bardzo dobrze, że dr Łukaszewski wspomniał tu o różnorodności powojennego podziemia i tarciach między różnymi grupami. Moim zadaniem to jest teraz zadanie historyków, żeby po tym okresie kiedy społeczeństwo dowiedziało się już kim byli ci żołnierze, coraz śmielej pisali także o tym jak zróżnicowane było to środowisko. Chciałbym się też odnieść do słów Pana Doktora, z których można wywnioskować, że niemal wszystkie akcje podziemia (rekwizycje, kary cielesne) miały charakter czysto polityczny i "patriotyczny" i jakieś sąsiedzkie waśnie nie miały tu znaczenia. Ja dopuszczam taką możliwość, że w niektórych rejonach i w niektórych okresach mogły mieć duże znaczenie. Weźmy dla przykładu przełom 1945 i 1946 roku, kiedy to na naszych terenach do NZW trafiało dużo ludzi nieświadomych i nieprzygotowanych do pracy w konspiracji (przyznają to historycy z IPN-u). Przecież mogło się dziać wówczas tak, że jakiś chłopak, który uciekł z wojska i "załapał się" do partyzantki mógł - na fali pewności i akceptacji jaką otrzymał od swojego nowego dowództwa - przy okazji rozstrzygać jakieś kwestie sąsiedzkich waśni. Takie sytuacje nie musiały zdarzać się zawsze i wszędzie, ale mogły i ludzie często wiedzieli, że ten, to dostał za to, że rzeczywiście sympatyzował z władzą ludową, ale inny dostał za to, że ojcu partyzanta sprzedał "twardą" krowę, której nie dało się doić. Przecież nawet w korespondencji między dowódcami możemy znaleźć informacje o niesłusznie przeprowadzonej rekwizycji, a nawet o niesłusznie wykonanej karze śmierci. Nie wspominając o tym jak to żołnierze NZW rozbrajali posterunki MO, w których WiN miało swoje "wtyczki". Pan Doktor słusznie tu zauważyła, że o takich sytuacjach też trzeba mówić. Bez szczegółowych badań nie możemy oczywiście niczego uogólniać, ale warto zadawać pytania.<br />(dalszy ciąg w następnym poście)Kurpiowskie Bałamuctwahttps://www.blogger.com/profile/02127953344235359138noreply@blogger.com