15 lutego 2019

„A co wyście myślały? Spotkania z kobietami z mazowieckich wsi” – recenzja

Obie mają pewne związki ze środowiskiem wiejskim. Niemniej wyobrażały sobie, że Mazowsze to region, który zdeterminowany jest przez obecność stolicy, istnieje w cieniu Warszawy. Przekonane były o zacofaniu polskiej wsi, o jej konserwatyzmie, religijności i patriarchacie. Wybrały Mazowsze jako region wschodniej Polski, postrzegany często w pełni stereotypowo: tu kobiety są przeciwne aborcji, tu mieszkają matki Polki usługujące mężom, tu nie czyta się „Gazety Wyborczej,” a tylko „Nasz Dziennik” lub inne prawicowe gazety. Aleksandra Zbroja i Agnieszka Pajączkowska to autorki książki A co wyście myślały? Spotkania z kobietami z mazowieckich wsi. Serdecznie zapraszam na recenzję tej wyjątkowej publikacji!




Celem Autorek była weryfikacja stereotypowego wyobrażenia o polskiej wsi, wsi w centralnej części kraju. Chciały uchwycić różnice w ludzkiej mentalności, spojrzeć  oczami rozmówczyń  na świat z perspektywy wsi. Pragnęły zobaczyć, jak postrzega się świat z perspektywy prowincji, oraz jak żyje się tym, którzy nie chcą zmienić miejsca zamieszkania, żyjąc nadal tam, gdzie się urodziły. A co wyście myślały? Spotkania z kobietami z mazowieckich wsi to kontynuacja cyklu reportaży „Daleko od centrum”, które Ola Zbroja i Agnieszka Pajączkowska opublikowały w „Wysokich Obcasach” w styczniu 2017 r.


Czemu Autorki zajęły się tym tematem? A. Pajączkowska napisała na swojej stronie: „Zdajemy sobie sprawę, że kobiety mieszkające na wsi są rzadko słyszane, nie mają swojej reprezentacji w mediach, także w prasie kobiecej. Wybrałyśmy się pod wschodnią granicę, żeby oddać im głos”. 

Jak powstawała książka?
Szukały kobiety, dziewczyny podobnej do nich: 30-letniej singielki, pracującej i niezależnej, nie będącej matką ani osobą w stałym związku. Co ciekawe, znalazły niewiele takich kobiet. 

Jak szukały? Wysiadały w danej wsi, szukały wzrokiem kobiet, pytały ogólnie „jak się żyje?”. To bardzo ogólne pytanie często otwierało długą biograficzną opowieść. Książka jest efektem rozmów z przypadkowo spotkanymi mieszkankami wsi, choć zdarzało się, że rozmówczynie kierowały reporterki do konkretnej osoby, która pasowałaby do poszukiwanej przez nie profilu lub chociaż jego elementów. 

Rozmówczynie różnią się wiekiem (od 17 do 92), stanem majątkowym, wykształceniem czy stanem cywilnym. Wszystkie kobiety pytane były o to samo: politykę społeczną, relacje z otoczeniem, pracę, zarobki, 500+, zdrowie, plany i ambicje, macierzyństwo i małżeństwo.... Co myślą o Autorkach: „bezdzietnych dziewczynach z Warszawy, które mają wolne zawody, własne mieszkania, kombinowane ubezpieczenia i po 30 lat”?


O książce
Każdy rozdział zaczyna się informacją, gdzie mieszka rozmówczyni (ile kilometrów od Warszawy). Autorki nie zdradzają, skąd dokładnie pochodzi rozmówczyni, jak się nazywa. Imiona bohaterek zostały zmienione. Miały poczuć się pewnie i bezpiecznie. Nie chodzi o nazwiska ani o nazwę wsi. Chodzi o historie i różny obraz polskiej wsi. 

To dyskusja ze stereotypami przez ukazanie życia mazowieckich kobiet w szerszej perspektywie. Każda opowieść jest inna, wyjątkowa. Nie ma jednoznacznego obrazu wsi mazowieckiej czy wsi polskiej. Mazowsze jest tutaj lustrem, w jakim mogą przejrzeć się kobiety z innych regionów. Ale jedne historie zaprzeczają drugim. Jak trafnie napisał jeden z recenzentów, „Jedna kobieta opowiada o braku szacunku mężczyzn do kobiet, inna przyznaje, że na wsi kobieta jest bóstwem w oczach panów. Opowiadają o wpływie Kościoła na społeczeństwie i o tym, jak ten Kościół posłuch traci. O dobrym PiS i złym PiS. O ciekawej Warszawie i o stolicy, do których w ogóle ich nie ciągnie”.

Książka uczy szacunku dla inności, dla różnic w poglądach. Pozwala na docenienie różnych historii, indywidualnych doświadczeń oraz perspektywy kobiecej. Co więcej, w książce znaleźć można również opowieści życiowe samych Autorek, które, jak tłumaczyła jedna z nich, chciałby być fair w stosunku do rozmówczyń. Włączyły do narracji książkowej swoje doświadczenia oraz pytania rozmówczyń im zadane, ich zdziwienia, ich reakcje na odpowiedzi reporterek. To sprawia, że książka jest jeszcze ciekawsza i rzeczywiście jest to zapis spotkania.

Rozmowy stylizowane są na monologi bohaterek. Wielką wartością jest brak odautorskich oceniających komentarzy. Pajączkowska i Zbroja zapisują wszystko, co słyszą. Rejestrują głos kobiet. Bezpośrednio pojawiają się w narracji tylko wtedy, kiedy wspominają o własnych doświadczeniach związanych ze wsią. Interesujące jest  z mojego punktu widzenia  możliwość wychwycenia pewnych naleciałości gwarowych czy różnic w wykształceniu. Oczywiście nie jest to najważniejsze, ale zwróciło moją uwagę. 

Książkę konsultowało czworo specjalistów z różnych dziedzin: etnografowie, kulturoznawcy, antropologowie, socjolożka. Ich głos jest oszczędny, pojawia się rzadko, ale pełni ważną rolę w wyjaśnianiu pewnych elementów opowiedzianych przez kobiety historii. Teksty eksperckie pozwalają na wpisanie wypowiedzi rozmówczyń w szerszy kontekst, wiążą doświadczenia kobiet z mazowieckich wsi z wnioskami nauk społecznych, co pozwala na lepsze zrozumienie pewnych wątków, poruszonych w książce.  Co ciekawe, dwoje z ekspertów (dr Katarzyna Waszczyńska i mgr Krzysztof Braun z Uniwersytetu Warszawskiego) zajmuje się naukowo Kurpiowszczyzną, co dla mnie stanowi potwierdzenie, jak ważny to region w kontekście całego Mazowsza oraz jak cenieni są nasi spece :)


Jakie wnioski płyną z lektury?
W swojej recenzji książki Rafał Hetman napisał słowa, z którymi się zgadzam i dlatego je przywołam:


Pajączkowska i Zbroja, rozmawiając z kobietami, tworząc ten polifoniczny obraz, pokazując różnorodność mazowieckiej wsi, dowodzą, jak złożoną tożsamość ma wieś (myślę, że nie tylko mazowiecka, ale polska wieś w ogóle). Reporterki zadają książką pytanie, wypowiedziane już we wstępie: czy mazowiecka wieś w ogóle jest „jakaś”? Idąc dalej, możemy zapytać: Czy wieś musi być „jakaś”? Czy obrazy, które mamy w głowach na temat wsi, te klisze, którymi na co dzień się posługujemy, w ogóle pasują jeszcze do rzeczywistości?
Odpowiedź brzmi: nie. I nie zdradzam tu chyba żadnej tajemnicy. Wieś w „A co wyście myślały?” jest dużo ciekawsza niż wielu może się spodziewać. Mieszają się w niej przeciwieństwa, ale jest to raczej taniec liberalizmu z konserwatyzmem, koktajl przedsiębiorczość i bezradności, czy amalgamat wyzwolenia i uzależnienia, a nie prosty zestaw kontrastów. 

A co wynika z narracji? Wynika np. to, że 
Warszawa nie jest przedmiotem aspiracji, nie jest atrakcyjna, nie jest punktem odniesienia dla kobiet w różnym wieku, nawet pochodzących ze wsi i studiujących w stolicy czy mieszkających w pobliżu stolicy. Istnieją inne lokalne centra i Warszawa nie jest tak ważna w życiu rozmówczyń. To miejsce, gdzie żyje się szybko, w biegu, co męczy, nuży. To, czego chcą kobiety, mają w swoim najbliższym otoczeniu i Warszawa nie jest im potrzebna do zaspokojenia swoich różnego rodzaju potrzeb. Jest przecież Internet  narzędzie kontaktu, szansa na zrobienie zakupów itp. 

Różnice między wsią a miastem zacierają się. Jak czytamy na jednej ze stron internetowych, „Pajączkowska i Zbroja dotarły (często dziełem przypadku) do kobiet, które na wsi prowadzą swoje biznesy, które uczestniczą w czarnych marszach i mówią o tym, jak kobiety z miast zapomniały o nich”. Wieś  wedle popularnego, ale jakże prawdziwego powiedzenia  to nie miejsce zamieszkania, a stan umysłu. Kobiety generalnie nie czują się obrażone, jeśli słyszą, że są wieśniaczkami. 

Autorki przekonały się, że Mazowsze jako województwo jest tworem sztucznym. W wielu wsiach należących administracyjnie do tego województwa Mazowsze nie znajduje miejsca w tożsamości mieszkańców, bowiem są to tereny historycznie należące do zupełnie innych regionów. 

Północne Mazowsze jest bogatsze od południa, różni się pod względem typu produkcji rolniczej, technologii i jej opłacalności. Na południu rolnictwo jest mało opłacalne. Na północy mamy wielkie przedsiębiorstwa rolne, wspierane ze środków unijnych. Jednocześnie ważnym aspektem są wyjazdy zagraniczne w celach zarobkowych, zarówno samych rozmówczyń, jak też ich otoczenia, szczególnie mężczyzn.

Migracja młodych kobiet ze wsi do miast jest obecnie dużo bardziej powszechna niż kilkadziesiąt lat temu. Wieś się wyludnia i starzeje, choć pewna część młodych kobiet, wyjeżdżających na studia, za granicę do pracy, chce wrócić na stałe na ojcowiznę, na wieś.

Sklep we wsi jest centrum komunikacji, jak mówiła jedna z Autorek, to „mikroopowieść o wsiach na Mazowszu”. Jednocześnie w wielu rozmowach pojawia się tęsknota za rozmową, za spotkaniem. Obecnie brakuje okazji czy chęci do wspólnotowości, do spotkań, do rozmów. Kobiety  bo wieś się feminizuje  czują się samotne, bo „nie ma do kogo gęby otworzyć”. Inna obserwacja: jeżeli kobiety piją, palą, to w samotności. Mężczyźni siedzą pod sklepem i tam, w towarzystwie, piją z kolegami.

Kościół odgrywa ważną rolę w życiu wsi. Jest miejscem społecznej kontroli, gdzie kobiety są obserwowane, oceniane. Stąd ważny jest wygląd zewnętrzny i dbałość o niego, co nierzadko stoi w przeciwieństwie do wyobrażenia mieszkanek wsi o kobietach z miasta, które mają „niezrobione włosy”, są zaniedbane.

Rozmówczynie były otwarte na spotkanie, na stawiane im pytania, bowiem potrafią kultywować dobre relacje, sąsiedztwo. Autorki zauważyły doświadczenie siostrzeństwa, wynikające z tego, że to one, jako kobiety, rozmawiały z kobietami, pytały o ich doświadczenia, ale też odpowiadały na zdziwienie, na reakcje rozmówczyń. To często one były pytane przez rozmówczynie, dlaczego jeszcze nie mają dzieci, czemu jeżdżą po Mazowszu, czemu nie wyszły jeszcze za mąż...


Ale nie wnioski  powyżej wskazane pobieżnie, by podkreślić, jakie tematy pojawiały się w rozmowach, zarejestrowanych w książce  są najważniejsze. Jak zaznaczyły Autorki w posłowiu, rozmowy prowadziły dla samych rozmów, dla spotkań, dla oddania głosu tym, które często nie mają głosu... Celem nie było dojście do prawdy, bo nie ma jednej właściwej wersji, właściwej narracji. Nie można generalizować dyskursu o wsi, czy to mazowieckiej, czy polskiej. Książka stanowi przegląd przeróżnych doświadczeń kobiet, ich opinii i refleksji. Nie chodziło o stworzenie jednej narracji na temat polskiej wsi. Dla Autorek  ale też chyba dla rozmówczyń  ważniejsze były relacje.

Moje refleksje
Dlaczego sięgnęłam po tą książkę? Miesiąc temu na facebookowej stronie kobietanawsi.pl (przy okazji, bardzo polecam!) wyświetliła mi się okładka omawianej książki. Pewnie bym ją przeoczyła, gdyby nie to, że znalazło się na niej zdjęcie osoby mi znanej  lokalnej zasłużonej działaczki, gospodyni z Ulatowa-Pogorzeli, pochodzącej z Jednorożca Stanisławy Ferenc z Siedleckich (*1937).

To sprawiło, że poczułam, że muszę mieć tą książkę. Zaczęłam o niej czytać i pomyślałam, że skoro zdjęcie pani Stanisławy znalazło się na okładce, to na pewno w środku musi być zamieszczona rozmowa przeprowadzona z nią przez Autorki. Nie myliłam się.

Jak wspomniałam, imiona bohaterek zostały zmienione, ale od razu rozpoznałam, który rozdział to zapis spotkania z jednorożanką. Podejrzewam, że w książce jest jeszcze jedna rozmowa, przeprowadzona w gm. Jednorożec lub okolicy.

Książkę pochłonęłam błyskawicznie. To jeden z tych tytułów, który czyta się w jeden, dwa, maksymalnie trzy wieczory. Rozmowy mają różną długość, stąd niektóre rozdziały są dłuższe, inne zajmują tylko pół strony, ale każda rozmowa coś wnosi do całości. Jednocześnie jest to książka, którą należy czytać powoli, zastanawiając się nad kwestiami poruszanymi w rozmowie, zadawać sobie te same pytania. W ten sposób lektura będzie dla nas przewodnikiem po naszym rozumieniu mazowieckiej czy generalnie polskiej wsi.

Co wynika z lektury rozdziałów  rozmów z naszymi mieszkankami? Jak się im żyje na wsi? Oczywiście nie należy generalizować, bo to jedynie dwie rozmowy, ewentualnie nieco więcej, jeśli weźmiemy pod uwagę materiały dotyczący Kurpiowszczyzny, niemniej jest to obraz ciekawy. I zróżnicowany.

Nie, nie napiszę, jaki wizerunek życia na wsi na terenie mojej małej ojczyzny wynika z lektury książki. Musicie się sami przekonać. Czy wcześniej przedstawione wnioski z lektury publikacji znajdują swoje odzwierciedlenie także w narracji kobiet z Jednorożca, okolic Przasnysza, Kurpi? Może tak, może nie...

Jestem pewna, że niektóre stwierdzenia Was zaskoczą. Chociaż jestem dziewczyną ze wsi, nie wstydzę się tego, podkreślam to na każdym kroku, bo jestem dumna z mojego pochodzenia i mojej małej ojczyzny, staram się sporo dla niej robić pomimo życia na wygnaniu, niektóre obserwacje kobiet z mazowieckich wsi mnie uderzyły. Wielu wniosków z lektury się spodziewałam, bowiem moje doświadczenia życiowe są nieco inne niż Autorek, niemniej okazało się nie raz, że i ja  młoda kobieta ze wsi, mieszkanka miasta, ale z rodzinną wsią nadal mocno związana  myślałam stereotypowo.

Ta zmiana postrzegania wsi, jeszcze większe otwarcie się na to, co można tu, na wsi, znaleźć, najbardziej mnie uderzyła i jest dla mnie największą wartością i najważniejszą wartością, jaka płynie z lektury książki. Dzięki lekturze jeszcze bardziej doceniam codzienną pracę mojej mamy i wielu kobiet jej podobnych, również życie moich przodkiń oraz kobiet tworzących przez lata to, co dziś nazywam małą ojczyzną.

Lektura skłoniła mnie do refleksji nad moim postrzeganiem relacji wieśWarszawa, Mazowszestolica. Podzielę się więc osobistymi spostrzeżeniami.

Książka uświadomiła mi, jak niewiele wiem o wsi. Także tej, z której pochodzę, o okolicy. Jak niewiele wiem o Jednorożcu, Kurpiowszczyźnie, Mazowszu... Po lekturze poczułam ogromny głód wiedzy, ogromną chęć do jeszcze aktywniejszego działania, do zbliżenia się do mieszkańców mojej małej ojczyzny. Nie tylko kobiet. 

Nigdy nie powiem, że kocham Warszawę, choć mam wielu znajomych, którzy uwielbiają to miasto, czują się tu jak ryba w wodzie. Ja mówię, że bywa, że lubię Warszawę, że przyzwyczaiłam się do życia tutaj, że momentami lubię to miejsce, ale żyję na dwa fronty, kursując między Jednorożcem i okolicą a Warszawą. Wiele z potrzeb byłabym w stanie zrealizować poza nią, jak bohaterki książki. Lektura utwierdziła mnie w przekonaniu, że moje plany są dla mnie dobre, że moje dotychczasowe przemyślenia kieruje mnie na właściwe tory. Zachowam je jednak dla siebie, a mam nadzieję, że i Was książka skłoni do refleksji.


Na koniec garść informacji
Pozycja A co wyście myślały? Spotkania z kobietami z mazowieckich wsi ukazała się nakładem Wydawnictwa Poznańskiego. Premierę miała 13 II 2019 r. Można zaopatrzyć się w publikację na stronie wydawnictwa, można szukać na innych stronach. Wystarczy wpisać w wyszukiwarkę Google tytuł książki. Można kupić też e-book.

Jeśli jeszcze Was nie przekonałam, by sięgnąć po książkę, jakiej jeszcze nie było, może zaintryguje Was opis Wydawcy.

Mariola jest pewna, że mężczyźni zawsze będą górą. Bochenek tęskni za PGR-em. Stefania nigdy nie była w Warszawie, Gosia chce stamtąd wrócić. Chrześnica Iwony jest lesbijką, Marta była na czarnym proteście, a Dorota wysłuchuje żartów o swojej bezdzietności. Wiola nie zna nikogo, kto powiedziałby „nie wierzę w Boga”, a Piotrowska zdradza, co usłyszała w konfesjonale.

Autorki ruszają z Warszawy i okrążają województwo mazowieckie, rozmawiając po drodze z rolniczkami, gospodyniami, sklepowymi, przedsiębiorczyniami, bezrobotnymi. Na ławeczkach, podwórkach, gankach, przy kuchennych stołach, słuchają opowieści o życiu w miejscach, skąd młodzież wyjeżdża do szkół, a mężczyźni na zarobek, gdzie starsze pokolenie umiera, a młode często już nie wraca. To próba oddania głosu tym, które pozostają niewidoczne i niesłyszane. Wieś przemawia na ogół co najwyżej głosem rolnika szukającego żony, polityka PSL-u lub wójta i księdza z popularnego serialu. A co z kobietami?

Jestem ciekawa Waszych refleksji po lekturze. Jak wiele stereotypów, które funkcjonowały w Waszej głowie, zmieniła lektura pozycji A co wyście myślały? Spotkania z kobietami z mazowieckich wsi? Koniecznie dajcie znać!


Bibliografia:
KLIK, KLIK, KLIK, KLIK, KLIK, KLIK, KLIK. Ikonografia pochodzi z facebookowego fanpage'a Wydawnictwa Poznańskiego. Wizerunek Autorek to screen z reportażu: KLIK. Zdjęcia z wnętrza książki wykonałam samodzielnie.



Do następnego!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz