23 maja 2021

Pielgrzymki odpustowe do Świętego Miejsca (Przasnyskie)

Kościół w Świętym Miejscu (gmina Przasnysz) odwiedzam najczęściej tylko raz w roku, z okazji Wszystkich Świętych. Zdarza się jednak, że bywam tam również na odpust, a ten przypada w Zielone Świątki oraz 8 września. To rodzinna parafia mojej mamy, ale bywam tam nie tylko z powodów rodzinnych. Wyjazd na odpust do sąsiedniej wsi to tradycja kultywowana w wielu parafiach. Dawniej do Świętego Miejsca wędrowano pieszo nawet z odległych parafii. Zapraszam do lektury opowieści o takich właśnie wyprawach.



Parafia pw. św. Stanisława BM w Świętym Miejscu została erygowana 12 IX 1908 r. Decyzję wydał ówczesny biskup płocki Antoni Julian Nowowiejski. Historia kultu religijnego w tym miejscu jest dużo starsza. Drewniany kościół pw. Narodzenia NMP pochodzi z przełomu XIX i XX w. i został przebudowany z kaplicy. Dawniej miejsce to zwano Bartnym Borkiem, a znajdowało się w Puszczy Mazuch. Nazwa nawiązywała do bartnictwa jako jednego z zajęć okolicznych mieszkańców. Kaplica wybudowana została prawdopodobnie już w połowie XVII w. w kształcie koła, ale nie była przeznaczona dla wiernych. Należała do Zielińskich, właścicieli okolicy. Ołtarz usytuowano na pniu lipy, w miejscu objawień. Jakich? Otóż wedle tradycji ustnej w połowie XVII w. w borze między Bartnikami a Dębinami trzem dziewczynkom-pastuszkom miała objawić się Matka Boża. 

Ołtarz główny w kościele w Świętym Miejscu, 2009 r. Źródło.

W połowie XVIII w. kaplica uzyskała odpusty: w drugi dzień Zesłania Ducha Św. oraz w uroczystość Narodzenia NMP (Matki Bożej Siewnej). Miał się o nie wystarać w Rzymie jakiś nieznany z imienia pielgrzym. W 1817 r. notowano 3 odpusty: oprócz wspomnianych także na św. Stanisława BM. W kaplicy znajdował się obraz z wizerunkiem Maryi i Dzieciątkiem, pochodzący z XVIII w., słynący łaskami (obok obrazu już w XIX w. zawieszano wota i są tam do dzisiaj), a ufundowany przez Zielińskich. Zwany jest czasem Matką Bożą Bartnicką. 

Święte Miejsce w 1902 r. Zbiory Mirosława Krejpowicza.

Z kaplicą w Bartnym Borku było nieco problemów. Nie utrzymywano tu stałego proboszcza, na przełomie XVIII i XIX w. czasowo zakazano tu nabożeństw (zaniedbania ze strony dziedziców? konflikt z proboszczem w Przasnyszu?), brakowało środków na utrzymanie kaplicy. Z drugiej strony gromadziły się tu tłumy wiernych przekonanych o wyjątkowości miejsca, które z powodu niewielkiej powierzchni kaplicy podczas nabożeństw odprawianych przez kapłanów przybyłych z sąsiednich parafii stali pod gołym niebem. Od 1877 r. kaplica była zarządzana przez proboszcza z Przasnysza, ks. Stanisława Czaplickiego.

Źródło: J.K. Maciejewski, Na odpust do "Świętego Miejsca" (Wśród Mazurów i Kurpiów), "Polska zbrojna w kulturę", dodatek niedzielny "Polski Zbrojnej", 1 (1937), 19, s. 4.

Stan kaplicy pogarszał się. Był czas, że władza świecka zamknęła kościółek z powodu zagrożenia ruiną.  Inicjatorem zmian był przasnyski wikariusz ks. Adolf Goździewski, który zorganizował rozbudowę i remont kaplicy oraz włączył w te działania okoliczną ludność i dziedziców Bartnik. Według niektórych źródeł przebudowę kościoła wykonano w 1906 r., choć może wydarzyło się to już w latach osiemdziesiątych XIX w. Remont wpłynął na ożywienie religijności i w rezultacie erygowanie parafii w 1908 r. W 1910 r. oficjalnie zmieniono nazwę Bartny Borek na Święte Miejsce (choć nazwy używano już wcześniej). Po utworzeniu parafii przybyły nowe odpusty: na św. Hieronima i św. Teresę.

Kościół w Świętym Miejscu. Źródło: "Mazur”, 1906, 11, s. 119.

Od dawna miejsce to było celem pielgrzymek ludności z okolicy, zarówno z zachodniej części Przasnyskiego, jak i z Kurpiowszczyzny. Przychodzili tu wierni z parafii: Baranowo, Bogate, Brodowe Łąki, Chorzele, Czarnia, Czernice Borowe, Drążdżewo, Dzierzgowo, Jednorożec, Kadzidło, Krasne, Krasnosielc, Krzynowłoga Mała, Krzynowłoga Wielka, Myszyniec, Olszewka, Parciaki, Przasnysz... Dawniej częste i dalekie pielgrzymki na odpusty i do świętych miejsc, zarówno indywidualne, jak i zbiorowe, miały formę rozbudowanej procesji. Jak zapisał Dominik Staszewski, Na takie dalsze pielgrzymki zwykle jeden z kurpiów, który już nieraz odbył tę drogę, obiera się za „ojca” całej kompanji. Ojciec taki intonuje pieśni, wskazuje drogę, obiera wypoczynki i noclegi, wreszcie pomaga nieść tłomoczki słabszym i znużonym drogą pątnikom. Adam Chętnik opisał kompanię udająca się na odpust do sąsiedniej parafii: Na przedzie idzie bractewny w białej komży z kokardami, niosąc w rękach wysoki, na drewnianem drzewcu krzyż, ubrany w wianek z ziół i kwiatów. Za nim dwóch wyrostków niesie wielki „bamben” za dwoje rzemiennych uszu. Za bębnem kroczy (…) bębniarz (…). Za bębnem kroczą dwaj chłopcy dorośli, w komeżkach, z proporcami w rękach, za nimi najdorodniejsze dziewuchy w gorsecikach i haftowanych koszulach, z czółkami na głowach, przybranych pękami wstążek różnokolorowych. Cztery z nich niosą ołtarzyk z obrazami w dużych ramach, ubranych w wieńce i kwiaty. (…) Za dziewczętami i obrazami idą najlepsi śpiewacy i śpiewaczki z książkami i kantyczkami w ręku. Dalej idzie tłum z paruset osób, który podchwytuje za prowodyrami pieśń. (…) Kompania zdążała do wsi przystanęła pod figurą na rozstajnych drogach. Trzy inne kompanie (…) nadchodziły prawie jednocześnie z innych parafji bliższych. Wszystkie zdążały pod figurę, gdzie czekały już pojedyncze osoby i grupy, idące dotąd luzem. Śpiew narazie ustał, bębny przestały warczeć, zaczęło się okurzanie, oporządzanie i obuwanie. Kto niósł buty czy trzewiki w rękach, teraz je rychtował sobie na nogi. A dla przyzwoitości przy tem obuwaniu chłopcy poszli osobno na murawę, a dziewuchy w inną stronę, bo kolano pokazuje się tylko przed rybami albo polunkiem. Otrzepały też dziewczyny swoje kitle i chusteczki, obejrzały się trochę w lusterku. Za chwilę nie jedna a cztery kompanje uszykowały się foremnie z krzyżami naprzedzie, chorągwiami i bębnami. „Serdeczna Matko” buchnęło z gromady, pochód ruszył w stronę kościoła. Po chwili zatrzymano się znowu. To ksiądz miejscowy z krzyżem i inną asystą wyszedł na spotkanie. Przywitał kompanie słowem bożem, pokropił wodą święconą i wprowadził ze śpiewem do kościoła. Podobnie wyglądało pożegnanie kompanii po nabożeństwie odpustowym. 

Kościół w Świętym Miejscu w 1926 r. Zbiory Mirosława Krejpowicza.

Poniżej fotografia kompanii pątniczej, co prawda z innej parafii, ale idealna, by zilustrować to, o czym napisałam powyżej. Tak mogły wyglądać kompanie udające się na odpust do Świętego Miejsca, a wyruszające z parafii kurpiowskich.

W 1911 r. taką grupę obserwował podróżujący po Puszczy Zielonej etnograf Kazimierz Moszyński. Kościół świętomiejski opisał jako malutki i niezmiernie brzydki. Czy współcześnie ktokolwiek tak określiłby kościół w Świętym Miejscu? Wątpię. A jednak Moszyński, może właśnie dlatego, że pisał pod pseudonimem „K. Ruski”, stwierdził, że Jest to drewniana stodoła, pokryta blaszanym malinowym dachem, z dwiema również blaszanymi wieżyczkami. Kościół w Przedwojewie, również cały z drewna, który oglądał wcześniej, zainteresował go bardziej. A przecież oba budynki wiele się nie różnią... Tak opisał widok, który ujrzał w Świętym Miejscu: Przed kościołem tłum ludzi, zamieszanie, pełno chorągwi, budki kramarzy, a ziemia zryta i zdeptana jak przed stajnią. Odpust, jak się patrzy! Po krótkiej modlitwie grupa ludzi odeszła ze śpiewem na ustach. Była to kompania z Lipy. Etnograf trafił też na grupę z Jednorożca, która maszerowała ze śpiewem i łoskotem bębnów.

Wymarsz kompanii z bębnami na pielgrzymkę z kościoła w Dąbrówce (powiat ostrołęcki), przed 1930 r. Źródło: A. Chętnik, Z kurpiowskich borów, Lwów 1930.

W okresie zaborowym na pochody i pielgrzymki religijne zgodę wydawał tylko biskup, ale dopiero po powiadomieniu policji o czasie i miejscu akcji. W 1908 r. ministerstwo spraw wewnętrznych nakazało generał-gubernatorom, aby procesje odbywały się tylko z udziałem księdza i policjanta, by zapobiec manifestacjom patriotycznym, niesieniu emblematów świeckich i kolportowaniu broszur. Później, jak pisał W. Jemielity, „Zabroniono udziału orkiestry, noszenia sztandarów cechowych, chorągwi i flag świeckich, wygłaszania przemówień, rozdawania broszur i proklamacji treści religijnej, wykonywania hymnów o treści separatystycznej lub pieśni i modlitw na nutę hymnów narodowych [szczególnie pieśń Boże, coś Polskę – przyp. M.W.K.]. Za przekroczenie tych przepisów groziła kara pieniężna w wysokości 500 rubli lub trzy miesiące aresztu”.

Wedle Staszewskiego Kurpie mieli pielgrzymować tak często z powodu dużej ilości wolnego czasu, spowodowanej niechęcią do pracy. Należy jednak pamiętać, że w warunkach zaborowych pielgrzymowanie było utrudnione. Dopiero po 1905 r. rząd carski cofnął ograniczenia w pielgrzymowaniu na odpusty parafialne, które wiązały się z postrzeganiem ich jako okazji skupiających znaczną liczbę ludzi, co sprzyjało ujawnianiu nastrojów patriotycznych.

Święte Miejsce. Zdjęcie zapewne z okresu międzywojennego znalezione w Archiwum Allegro.

Tradycję pielgrzymek kontynuowano w okresie międzywojennym. Przed II wojną światową na odpusty do Świętego Miejsca w drugi dzień Zesłania Ducha Świętego i w Narodzenie NMP (Matki Bożej Siewnej) przychodziło nawet 20 tys. pielgrzymów. Parafianie z Jednorożca, wędrujący kompaniami w towarzystwie orkiestry strażackiej ze sztandarem, szli do Świętego Miejsca przez wieś Obórki. Wyruszano w dniu poprzedzającym odpust, nocowano w Świętym Miejscu.

Dysponujemy ciekawym opisem odpustu w Świętym Miejscu w 1937 r. Z Przasnysza do Świętego Miejsca co i rusz w obie strony kursowały autobusy. Reporter J.K. Maciejewski pisał: Wymijamy niezliczone fury, wózki, bryczki, oraz gromady pieszych. Wszystko to wystrojone, uradowane. (...) [Dookoła kościoła – przyp. M.W.K.] bez przerwy kłębi się ruchliwy, kolorowy tłum, skupiają się chorągwie i feretony oraz grupki biało ubranych dziewcząt. Obok bramy w ogrodzeniu kościelnym — murowana kapliczka, równie niepozorna jak i kościół. Okrąża ją wąż ludzi. Staję i ja w kolejce. Kapliczka wewnątrz jest pusta. Znajduje się tam obraz Matki Boskiej. Jakaś babina siedzi przy małym stoliku, na który wierni składają swe ofiary, do kosza zaś obok (kto nie ma pieniędzy) – kurze jajka. Powoli rośnie kupka najdrobniejszych miedziaków, pomiędzy którymi z rzadka tylko wybłyśnie niklowa moneta. Każdy z przesuwających się obok kapliczki usiłuje do tknąć palcami chociażby ramy w wnęce. Rama wskutek tego jest ciemna, wyślizgana od dotyku palców. 

Figura dawniej umieszczona w kapliczce w Świętym Miejscu. W okresie międzywojennym była przechowywana w Muzeum Diecezjalnym w Płocku. Źródło: "Kurjer Poranny", 61 (1937), 225, s. 10.

Podobna historia powtarza się w kościele. Panuje tu zaduch, nieustanny szurgot posuwających się nóg i monotonny śpiew śpiewaków, zgrupowanych z lewej strony opodal ołtarza. Chcę zdać sobie sprawę, kto śpiewa? Oczywiście przeważają starsze kobiety, ale widać i mężczyzn. Zwłaszcza jeden z nich w okularach, przesuniętych całkiem w bok, ma wygląd natchniony i on właśnie recytuje litanię. Niezestrojone głosy reszty zespołu odpowiadają mu stale powtarzającym się refrenem. Śpiew ten posiada urok, urok głębokiej prostej wiary. 

Spocony, zaaferowany, przejęty tłum posuwa się w paru rzędach z lewa na prawo  wokoło głównego ołtarza z cudownym obrazem Matki Boskiej. Każdy usiłuje, podobnie jak w kapliczce, dotknąć ręką ołtarza, a gdy to mu się nie udaje, gdy tłum go spycha, wstrzymuje się i wyciąga ponad głowami rękę. Powstaje mały zator, tłum się spiętrza, aby po chwili, jak po zerwaniu tamy, z tym większym impetem ruszyć naprzód. Opodal głównego nurtu klęczą pochylone, zatopione w modlitwie rzesze. 
Źródło: J.K. Maciejewski, Na odpust do "Świętego Miejsca" (Wśród Mazurów i Kurpiów), "Polska zbrojna w kulturę", dodatek niedzielny "Polski Zbrojnej", 1 (1937), 19, s. 4.

Ale już za ścianami świątyni skupiony nastrój tłumu pierzcha. Wprawdzie w obrębie podwórza kościelnego wszyscy mężczyźni są bez okrycia głowy, ale tuż za ogrodzeniem rozsiadły się kramy i ruch i zgiełk panuje iście jarmarczny. Wciąż przyjeżdżają nowe i nowe wozy: prawdziwa rewia koni, często bardzo pięknych. Przegląd kobiet: tu, na pograniczu Mazowsza i puszczańskiego ludu widzi się, że ziemia polska kraśne wydaje kwiaty. Chłopy dorodne, na schwał, ani musz w nich aż kipi. Sprytne a naiwne zarazem. Oto kram sprzedawcy dewocjonalii. On sam, zawiesiwszy na szyi jakiś ręcznik, że wygląda jak gdyby miał stułę, peroruje głośno i polewa wodą z butelki modlitewnik. (...) chłopyś namaszczonym głosem oznajmia, że przyjechał wprost ze świętego miejsca – Częstochowy, że posiada jedyne przedstawicielstwo na sprzedaż dewocjonalij. O ich zaletach nie potrzebuje przekonywać: niech patrzą – woda się nie ima tych książeczek do nabożeństwa. Jedna kosztuje 50 groszy, do tego różaniec za groszy 20 i medalik za groszy 10 – razem groszy 80, on zaś to wszystko oddaje tylko za 50 groszy! 

Źródło: J.K. Maciejewski, Na odpust do "Świętego Miejsca" (Wśród Mazurów i Kurpiów), "Polska zbrojna w kulturę", dodatek niedzielny "Polski Zbrojnej", 1 (1937), 19, s. 4.

Podążający w stronę Myszyńca reporter wyjechał ze Świętego Miejsca w stronę Jednorożca. Za wsią, jak zapisał, Mijamy rozciągnięty wzdłuż całej drogi wąż wozów i pieszych, powracających z odpustu. Co dziwniejsze – na spotkanie jedzie mnóstwo fur. Pytam – dokąd? Woźnica objaśnia: ponieważ na odpust idą aż z Myszyńca i dalej, i idą już w przeddzień uroczystości, przeto następnego dnia domownicy wyjeżdżają im na spotkanie. Boże, co tu ludzi! Wydaje się, że całe Kurpie wyległy z domów, udając się do Świętego Miejsca... 

Kościół w Świętym Miejscu w 1959 r. Źródło: Kronika parafii Święte Miejsce.

Od 1962 r. na mocy ustawy o zgromadzeniach wszystkie msze, nabożeństwa, procesje, pielgrzymki, święcenia pól itp. poza obrębem kościoła wymagały zezwolenia władz państwowych. Wydawały je Prezydia PRN. W archiwaliach parafialnych natrafimy na nie wielokrotnie. Dotyczyły najczęściej trzech sytuacji: procesji eucharystycznej w uroczystość Bożego Ciała, procesji podczas poświęcenia pól w poszczególnych wsiach oraz procesji żałobnej z kościoła na cmentarz parafialny z okazji 1 listopada. O pozwolenie trzeba było się też starać, gdy planowano pielgrzymkę do sąsiedniej parafii. 

Kościół w Świętym Miejscu w latach siedemdziesiątych XX w. Źródło: Przasnyskie w fotografii, red. G. Wróblewska, Przasnysz [2008].

W okresie powojennym władze komunistyczne najczęściej odmawiały zgody na piesze pielgrzymki do Świętego Miejsca. Próbę ich reaktywacji po 30 latach przerwy podjęli wspólnie: bp płocki Zygmunt Kamiński i świętomiejski proboszcz ks. Jan Pakieła. Pomimo utrudniania wydania pozwoleń biskup zmobilizował proboszczów okolicznych parafii do wznowienia pielgrzymek. Udało się to w przypadku 8 parafii. W dniu 25 V 1985 r. pielgrzymów z poszczególnych parafii witano biciem dzwonów. Na ich spotkanie wyszli parafianie z poszczególnych wiosek. Kompanię z Jednorożca witano w Krępie Starej, z Bogatego przy krzyżu w Grabowie, z Baranowa i Drążdżewa w Krępie Nowej, z Przasnysza, Węgry, Rostkowa i Czernic Borowych w Cegielni. Łącznie na odpust przybyło ok. 2200 osób. Ludzie klaskali, mieli łzy w oczach. Oczekujących na mszę poczęstowano herbatą. Nabożeństwo odprawił bp Z. Kamiński. Wieczorem zorganizowano program patriotyczny, Apel Jasnogórski oraz różaniec przy kaplicach różańcowych. Jeszcze więcej pątników przybyło do Świętego Miejsca następnego dnia. Milicja i straży kierowali ruchem.

Odpust na Zielone Świątki w Świętym Miejscu, 1985 r. Od lewej: Henryk Kowalczyk, Eugeniusz Piotrak, Wiesław Kmoch, Cezary i Danuta Matyjasik. Zbiory własne.

W 1986 r., pomimo braku zezwolenia ze strony władz komunistycznych, obawiających się akcentów politycznych towarzyszących pielgrzymkom z Przasnysza i Jednorożca, pielgrzymi dotarli do Świętego Miejsca. Uroczystościom przewodniczył bp Roman Marcinkowski. 

Najpierw jednak trzeba było się postarać o pozwolenie na organizację pielgrzymki, co zgodnie z zaleceniami uczynił proboszcz z Jednorożca, ks. Marian Mech. Zakaz naczelnika gminy w stosunku do planów organizacji pielgrzymki z parafii Jednorożec na odpust do Świętego Miejsca dotarł z opóźnieniem. W niedzielę poprzedzającą pielgrzymkę proboszcz ogłosił, że parafianie pod przewodnictwem miejscowego wikariusza wyruszą zgodnie z planem i wieloletnią tradycją. W kronice parafii Święte Miejsce proboszcz ks. Jan Pakieła zapisał: Władze państwowe mimo wielkiej propagandy o wolności religijnej odmówiły zezwolenia na pielgrzymkę z Przasnysza i Jednorożca motywując, że nie ma pewności iż w czasie pielgrzymki nie będzie akcentów politycznych. Mimo braku zezwoleń pielgrzymki przyszły – zgromadzenie wiernych na odpuście ogromne przekraczało dziesięć tysięcy ludzi. Pielgrzymka z Jednorożca przeszła 17 V 1986 r. przez Szlę i Krępę Starą. W rezultacie ks. M. Mech został wezwany na posiedzenie Rejonowego Kolegium ds. Wykroczeń przy Naczelniku Miasta Przasnysz, ponieważ nie zastosował się do pisma Naczelnika Gminy Jednorożec, zakazującego pielgrzymki, wystawionego… dzień przed planowanym terminem odpustu. Dowodami w sprawie były m.in. fotografie wykonane przez funkcjonariuszy MO. Po latach kapłan wspominał: Przybyłem na rozprawę w sutannie. Wszyscy, włącznie z milicjantem, tytułowali mnie per „ksiądz” tylko przewodnicząca kolegium cały czas zwracała się do mnie per „pan”. Stanowczo odpowiedziałem jej: >>Proszę Pani. Władze Wojewódzkie w Ostrołęce zatwierdzały na probostwo w Jednorożcu nie pana Marian Mech, ale księdza Mariana Mech. Proszę więc zwracać się do mnie per „ksiądz” albo per „obwiniony”<<. Do końca rozprawy zwracała się do mnie per „obwiniony”. Ostatecznie Kolegium uznało mnie winnym, ale odstąpiło od wymierzenia kary /25 tys. złotych w pierwszej połowie lat osiemdziesiątych to było dużo, a taka kara została zasądzona/. Odwołanie od wyroku, napisane przez kapłana, informuje o okolicznościach kolegium. Rozprawę wyznaczono na 14.00 i o takim terminie poinformowano ks. M. Mecha i sekretarza Urzędu Gminy w Jednorożcu, Józefa Kocenko, ale wyrok wydano już 2 godziny wcześniej bez obecności oskarżonego. W uzasadnieniu wyroku powołano się na decyzję Naczelnika Gminy w Przasnyszu zakazującą pielgrzymki. Jednorożecki proboszcz w odwołaniu zaznaczył, że nigdy nie zwracał się do tego organu, ponieważ nie był on właściwym dla jego miejsca zamieszkania i pracy. Pozbawienie prawa do obrony oraz fabrykacja dowodów w sprawie ks. M. Mecha uwidaczniają metody działania administracji cywilnej w okresie PRL.

W kolejnych latach obyło się bez problemów, a po 1989 r. nie było takich ograniczeń. W 1991 r. odpust odbył się w atmosferze pielgrzymki Jana Pawła II do Polski. W 2008 r. uroczystości odpustowe połączono ze stuleciem erygowania parafii. przybyło ponad 2 tys. pielgrzymów.

Wnętrze kościoła w Świętym Miejscu. Źródło.

Dawniej odpusty parafialne były idealną okazją do wykonania pamiątkowego zdjęcia. Na początku XX w. uliczni i wędrowni fotografowie z drewnianym pudłem aparatu, statywem i składanym ekranem wędrowali do wsi do wsi, od miasteczka do miasteczka. Szczególnym momentem, kiedy mogli liczyć na większy zarobek i dużą liczbę klientów, były zgromadzenia ludzi przy okazji jarmarków, targów, odpustów czy pielgrzymek. Fotografie takie były tańsze niż wykonywane w atelier, to fotograf przyjeżdżał do ludzi, więc forma ta szybko stała się popularna. Widać to szczególnie w okresie międzywojennym, ale także w pierwszych latach po II wojnie światowej.

Na pewno przyjazd fotografa na odpust był wielkim wydarzeniem. Na odpust zawsze starano się ubrać jak najlepiej, stanowiły bowiem okazję do spotkań nie tylko w gronie rodzinnym, ale także i towarzyskim. Wówczas młodzież z sąsiednich miejscowości mogła się spotkać, bawić, była też okazja ku zalotom. Teraz dochodziła jeszcze motywacja polegająca na tym, by jak najpiękniej wyjść na zdjęciu. A takie wykonywano raczej nie dla siebie, a dla innych, np. dla syna, który szedł na wojnę, dla rodziny, która wyemigrowała za ocean. Fotografia traktowana była jako odzwierciedlenie człowieka, niemalże jego zastąpienie. Niestety nie mam żadnych zdjęć odpustowych ze Świętego Miejsca (może udostępnisz, jeśli takie masz?), więc publikuję fotografię przykładową z parafii Jednorożec.

Józef (1898–1981) i Pelagia z Opalachów (1903–1962) Łukasiakowie z dziećmi: Czesławą (1923–2020, Symołon), Józefem (1935–2009), Bolesławem (1926–2003) i Lucyną (1929 –1975, Ferenc) na odpuście w Jednorożcu, ok. 1939 r. Zbiory Reginy Wilgi z Jednorożca.

Odpust w Świętym Miejscu jest do dziś ważnym wydarzeniem i w życiu parafii, i dla wiernych z sąsiednich wsi. Co prawda współcześnie na Zielone Świątki i Matki Bożej Siewnej nie przybywa tu tak wiele pątników z tak wielu okolicznych parafii, ale tradycja nadal jest podtrzymywana. Tutaj zdjęcia z odpustu w 2016 r.: KLIK.

Po mszy odpustowej w Świętym Miejscu 18 V 2019 r.


Bibliografia:
Źródła:
Ruski K. (K. Moszczyński), Puszcza Myszyniecka, "Ziemia", 2 (1911), 44, s. 725.

Opracowania:
Kmoch M.W., Na skraju Kurpiowszczyzny. Parafia pw. św. Floriana w Jednorożcu, Jednorożec 2020;
Makowski M., Historia parafii pw. św. Stanisława BM w Świętym Miejscu, Przasnysz 2008.


Do następnego!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz