23 marca 2022

Na Pomorzu są Kurpie! Poznajcie Klęcinianki – zespół folklorystyczny przy KGW w Klęcinie

Dziś chcę Wam opowiedzieć niesamowitą historię. O Kurpiankach, które, mimo emigracji z rodzinnych stron, kultywują tradycje. O nie-Kurpiankach, które podjęły wyzwanie: nauczyły się gwary kurpiowskiej i wystawiają na scenie wesele kurpiowskie. O rodzinach z Kurpiowszczyzny, które los rzucił na Pomorze. I o jedynym na Pomorzu zespole kurpiowskim. Poznajcie historię Klęcinianek!




Danuta Kierecka urodziła się w Połoni w gminie Jednorożec 19 X 1942 r. Jest córką Florentyny z Wiśniewskich z Przysów w gminie Chorzele i Czesława Bączka z Połoni. W 1964 r. jako dwudziestodwulatka przyjechała do Klęcina w gminie Główczyce w powiecie słupskim. Wcześniej mieszkała w rodzinnej wsi, a do Klęcina przybyła w odwiedziny do siostry, Stanisławy Bączek (rocznik 1938), która była krawcową i przyjechała do Klęcina w 1960 r. I jak Danuta przyjechała, tak została. Tu poznała przyszłego męża.

Danuta Kierecka w 2018 r. Źródło.

Danuta Bączkówna nie była jedyną z naszego regionu, która wyemigrowała na Pomorze. Do Klęcina trafiły m.in. Halina Romanowska i Marianna Tabaka z Parciak (przyjechały ok. 19461947 r.). Z tej samej wsi pochodziły Stanisława Kardaś i Zofia Merchel. Były jeszcze: Wiktoria Orlik, Stanisława Więckowska i Regina Grabowska. Kobiety pojawiały się na Pomorzu jako młode panienki, czasem dojeżdżając do kogoś, kto już wcześniej wyemigrował, ale było też tak, że przeprowadzały się całe rodziny. Mirosław Warowny miał pół roku, gdy rodzina przyjechała do Klęcina. Przybyli w październiku 1960 r. z Dynaku. Wcześniej do Klęcina trafili dwaj bracia jego ojca. I tak też bywało: brat ściągał brata, kolega kolegę. Aniela Tabaka trafiła do Klęcina z mężem tydzień po ślubie. Z Kurpiowszczyzny pochodzą też rodziny Prusików, Kardasiów, Mydlaków i Pszczołów. Gdy czytamy te nazwiska, wiedząc, że noszą je ludzie w Słupskiem, rozpoznajemy je jako zachodnio kurpiowskie. Mirosław Warowny opowiadał, że pierwsi kurpiowscy emigranci, gdy przyjechali w Słupskie, zobaczyli murowane domy i ziemię o wiele lepszą niż ta na ojcowiźnie (na Kurpiach była ziemia VVI klasy), szybko dali sygnał rodakom, że warto tu się osiedlić. I tak w Klęcinie zamieszkały rodziny i osoby m.in. z Parciak, Połoni, Żelaznej Rządowej, Dynaku (wsie dziś w gminie Jednorożec), Jastrząbki (w gminie Baranowo)... W pewnym momencie tylko 3 rodziny mieszkające w Klęcinie nie pochodziły z Kurpiowszczyzny.

Do gminy Główczyce ciągnęli też inni: z Kieleckiego, z Poznańskiego, z Wileńszczyzny, z Kaszub, z Wołynia, z Lwowskiego, z Kujaw, z Bieszczad. Wszyscy przyjechali po wojnie. Warto dopowiedzieć, że do Klęcina trafiły też osoby z Janowa i Przasnysza. Jedni dobrowolnie, inni w wyniku wysiedlenia z rodzinnych stron. Pierwsi nowi osadnicy pojawili się tu w latach czterdziestych XX w., kolejna fala przyszła w latach pięćdziesiątych, po wysiedleniu ludności niemieckiej. Wszyscy przybyli w poszukiwaniu lepszego życia, za chlebem, by znaleźć miejsce dla siebie. Jedni zajmowali opuszczone niemieckie gospodarstwa, inni przyjechali nieco później do pracy w PGR-ach. Jeszcze inni dostawali gospodarstwa jako osadnicy wojskowi.

Tak było ze Stanisławem Bączkiem, pierwszym osadnikiem kurpiowskim w Klęcinie. W czasie II wojny światowej był na robotach przymusowych w Niemczech, a po wojnie został żołnierzem Wojska Polskiego. Dostał poniemieckie gospodarstwo w Klęcinie i tak mu się spodobało na Pomorzu, że sprowadził brata Władysława.

Na zrzucie ekranu z Google Maps zaznaczono Klęcino (Słupskie) oraz Połoń (Północne Mazowsze).

Danuta Bączkówna, trafiając do Klęcina, przywiozła ze sobą zwyczaje wyniesione z domu. Do dziś czuje się Kurpianką, a gdy jej się słucha, rozpoznajemy kurpiowski zaśpiew, naszą gwarę. W jej rodzinnej wsi, w Połoni, kobiety nosiły stroje kurpiowskie. Pamięta, że mama jej koleżanki miała kilka spódnic: czerwoną, niebieską, różową  ciężkie, z fałdami, jak to kurpiowskie. Niektóre osoby we wsi (starsze kobiety, sąsiedzi) mówiły w gwarze. Kierecka pamięta, że nauczający w szkole zwracali uwagę na to, że dzieci nie mówią czysto, "po polsku". Pamięta, że co tydzień kobiety chodziły z Połoni do Chorzel w odświętnych tradycyjnych strojach, w spódnicach do ziemi i fartuchach. Pamięta firanki z papieru wycinane we wzory, bukiety z bibułkowych kwiatów. Wreszcie darcie pierza i przędzenie lnu  to też pamięta. I smak fafernuchów robionych przez mamę, i przebieranie się za kolędników, i wędrowanie po wsi, i noworoczne smarowanie okien popiołem.

Na zdjęciu młoda para: Czesław Mierzejewski, syn Adama i Julianny z Antosiaków, oraz Stanisława Bańka, córka Wincentego i Katarzyny z Chudzików, oboje z Połoni. Związek małżeński zawarli w kościele parafialnym w Chorzelach 3 lutego 1935 r. Nie wiem, kim są dwie pary obok młodych. Po lewej stronie Czesława Mierzejewskiego stoją Eugenia Miecznikowska i jej mąż Ignacy Mierzejewski, brat stryjeczny pana młodego. Uwagę zwracają elementy kobiecego stroju kurpiowskiego. Zdjęcie udostępnił Mieczysław Majewski z Olszewki.

Po emigracji na Pomorze kobiety podtrzymywały tradycje wyniesione z domów. Czuły się Kurpiankami, mówiły w gwarze (szczególnie Stanisława Kardaś). Robiły wycinanki, pająki, papierowe ozdoby i łańcuchy na choinkę. Gotowały jak w domu rodzinnym, podając kapustę i ziemniaki na obiad, także kapustę gotowaną z kaszą, rzadko mięso. Kisiły po 200 l kapusty na zimę  jak w domach rodzinnych kilkaset kilometrów dalej. Z czasem gwara zanikała, ale nie materialne ślady kurpiowskiego dziedzictwa. Córka Stanisławy Kardaś do dziś ma fartuch matki ze ślubu  element stroju kurpiowskiego, z którym kobieta przyjechała do Klęcina. Mieszkańcy i mieszkanki wsi zauważali odmienność zwyczajów kurpiowskich osadników i osadniczek. Przykładowo Józefa Szmajda zwracała uwagę na śródpoście i okolicznościowe żarty.

Źródło: Przesiedlona młodość. Wspomnienia mieszkańców gminy Główczyce, red. P. Żmuda, Główczyce 2013, s. 73.

Gdy pojawiasz się w nowej społeczności, chcesz się jakoś w niej osadzić. Wówczas dobrym pomysłem jest dołączenie do organizacji społecznej. W Klęcinie od lat pięćdziesiątych XX w. istniało Koło Gospodyń Wiejskich. Prowadziła je Zofia Grzesik. Członkinie podejmowały różne inicjatywy, miały też w repertuarze występy sceniczne. Danuta (już po zamążpójściu) Kierecka dołączyła do koła.

Były biletowane potańcówki. Organizowano sylwestra, dożynki, andrzejki. Obchodzono Dzień Dziecka, Dzień Kobiet, Dzień Matki, Dzień Babci... Był kurs kroju i szycia, na który przyjechała instruktorka ze Słupska. Kurs odbył się w 1954 r. w domu Starkowskiej. Uczestniczyło w nim 20 osób. Kolejne kursy organizowano w sali przeznaczonej dla KWG.

Udostępnił Paweł Żmuda, GOK Główczyce.

Zdjęcie z archiwum zespołu Klęcinianki. Źródło.

Około 1972 r. Danuta Kierecka pojechała w odwiedziny do rodziny na Kurpie. Spotkała się z koleżankami z młodości (m.in. Jadwigą Olber z Żelaznej Rządowej i Marianną Majewską). Okazało się, że dziewczęta planują wystawić wesele kurpiowskie, że są w trakcie przygotowań. Opowiedziały Kiereckiej, jak wszystko przebiegało, jak wyglądało wesele. To spotkanie i informacja od koleżanek, a także fakt, że przebywające w Klęcinie Kurpianki pamiętały sporo z własnej młodości, w tym zwyczaje weselne (same brały śluby "po kurpiowsku"), skłoniły Kierecką do działania. Gdy wróciła do Klęcina, z niecierpliwością oczekiwała na wieści od bratowej. Umówiły się bowiem, że Bączkowa z Parciak spisze teksty i określi role, kto za co odpowiada podczas wesela i kto co mówił. Pocztą wysłała zeszyt z zapiskami. Poza tym Kierecka przywiozła z Kurpiowszczyzny jeden tradycyjny strój, by móc się na nim wzorować, gdy będzie szyć kolejne. Wiedziała też, że mieszkanka Klęcina, Kurpianka Stanisława Kardaś, ma własny strój. Kierecka wymyśliła bowiem, że wystawi z koleżankami w Klęcinie... wesele kurpiowskie.

Połonianki w latach siedemdziesiątych XX w. Od lewej rząd z tyłu: Marianna Więcek, ?, Marianna Kaczyńska, Stanisław Goś, ?, Helena Rojek, Od lewej rząd z przodu: Stanisława Zuśka, Czesława Mierzejewska, Jadwiga Olber, Celina Sepczyńska, Marianna Zalewska. Fot. Stanisław Goś. Zdjęcie w Jednorożeckim Archiwum Społecznym, przekazali Barbara i Zdzisław Obidzińscy.

I się zaczęło! Kierecka poszła z pomysłem do Józefy Szmajdy, która była wówczas przewodniczącą KGW. Przedstawiły sprawę na spotkaniu koła. Wszystkie kobiety zgodziły się na to działanie. Kurpianki z własnej młodości pamiętały melodie piosenek spisane przez Bączkową. Zaczęły się spotykać, spisywać, która jaką piosenkę pamięta. Któraś pamiętała jedną, inne dwie piosenki. Śpiewały i wybierały, która piosenka będzie lepiej pasować do danego momentu obrzędu. Siedziały tak po kilka godzin, rozmawiając i wspominając. Przypominały sobie, że wesela wiejskie gromadziły dużo ludzi, że byli rajbowie (swaci), że rodzice współorganizowali wesela w domach. Zauważały też, że po wojnie na zachodnim skraju Kurpiowszczyzny coraz mniej wesel organizowano z użyciem strojów ludowych. Chciały do tego wrócić.

W tej historii ważne jest to, że mieszkanki Klęcina pochodzące z Kurpiowszczyzny oraz te, które przybyły z innych stron przedwojennej Rzeczpospolitej, a też były w zespole, nie korzystały z zapisów etnograficznych, a wiejskich. Nie sięgały do przedwojennego opracowania, Wesela na Kurpiach ks. Władysława Skierkowskiego, które często stanowiło podstawę dla zespołów prezentujących zwyczaje weselne. Oparły się na pamięci członkiń KGW pochodzących z regionu oraz relacji koleżanek i osób z rodziny pozostałych na Kurpiach.

Wyzwaniem, szczególnie dla osób nie pochodzących z Kurpiowszczyzny, było opanowanie gwary i wcielenie się w role. Kierecka wspominała: Tamte początki to był ten akcent, ta mowa, to z tego było dużo śmiechu. A przecież zachować trzeba było wszystkie elementy wesela: i rajenie, i wyjazd do kościoła, i powrót, i oczepiny...

Kierecka mówiła po latach: Ja przecież miałam dzieci, mąż do roboty chodził, a ja szłam na próbę. I tam żeśmy uczyli się nie to, że godzinę, nieraz do dwunastej, jedenastej. Przygotowania trwały około roku. Kierecka, najmłodsza z kobiet w zespole, nie znała wcześniej wszystkich piosenek, więc sama musiała się sporo nauczyć. A robiła to np. podczas pracy w gospodarstwie. Na plecach męża, który szedł przed nią i wyrywał buraki, przyczepiała kartkę, pracowała i jednocześnie uczyła się tekstów. Z melodiami było łatwiej.

Do dziś Klęcinianki, bo tak nazywa się zespół z Klęcina, mają wszystko nagrane i spisane. Co prawda ten pierwszy zeszyt wysłany z Parciak zaginął, ktoś wypożyczył, ktoś zapodział, ale kolejne odpisy sprawiły, że ciągłość relacji jest zachowana. Klęcinianki chcą przekazać te zapiski na pamiątkę prawnukom i prawnuczkom.

Zdjęcie z archiwum zespołu Klęcinianki. Źródło.

Zdjęcie z archiwum zespołu Klęcinianki. Źródło.

Zdjęcie z archiwum zespołu Klęcinianki. Źródło.

Zdjęcie z archiwum zespołu Klęcinianki. Źródło.

Zdjęcie z archiwum zespołu Klęcinianki. Źródło.

Kobiet w zespole było 15, ale zaangażowano inne osoby, bo przecież do obsadzenia były nie tylko role żeńskie, jak czepiarka, panna młoda i jej matka, ale też rola pana młodego, raja itp. W przedstawieniu wystąpił m.in. Zdzisław Jakubowski, instruktor z Gminnego Ośrodka Kultury w Główczycach, który został przydzielony do opieki nad zespołem. Grał rywala pana młodego. W ciągu kolejnych lat  bo przedstawienie było wystawiane wielokrotnie  w role wcielili się raz albo kika razy m.in. Witold Grabowski  pan młody, Józef Romanowski  ojciec pana młodego, Ryszard Mydło  ojciec panny młodej. Występowały też Aniela Tabaka i Katarzyna Kocuła. Anna Więckowska grała pannę młodą. Na scenie pojawili się też: Józef Szmajda, Ryszard Kuza, Zofia Grzesik, Janina Papierska. Leszek Orlik grał na akordeonie. Ci, co wcześniej nie znali kurpiowskich piosenek, uczyli się ich od nowa, inne osoby przypominały sobie melodie z przed- albo powojennej młodości.

Zdjęcie z archiwum zespołu Klęcinianki. Źródło.

Anna Więckowska jako panna młoda. Zdjęcie z archiwum zespołu Klęcinianki. Źródło.

Zdjęcie z archiwum zespołu Klęcinianki. Źródło.

Zdjęcie z archiwum zespołu Klęcinianki. Źródło.

Próby organizowano w domach osób należących do KGW: a to u Kardasiowej, a to u Kiereckiej, u Romanowskiej, Grabowskiej, gdzie się dało. Potrzeba miejsca na próby zespołu sprawiła, że w Klęcinie wyremontowano salę zniszczoną od czasów "wyzwolenia". Siedzibę miało tu zarówno KGW, jak i strażacy.

Bardzo ważnym elementem przygotowań było szycie strojów, bo nie każda członkini zespołu czy osoba występująca miała taki, nie każda przywiozła strój z domu rodzinnego. Pochodzące z Kurpiowszczyzny instruowały, jak wygląda np. spódnica. Na podstawie strojów kurpiowskich, które miały niektóre mieszkanki Klęcina, szyto nowe. Ubrania szyły krawcowe, Halina Romanowska i Józefa Szmajda (czasem po nocach). Inne kobiety pomagały, np. fastrygowały, układały fałdy. Romanowska, choć Kurpianka, wcześniej nigdy nie szyła stroju kurpiowskiego, ale podołała zadaniu. Fartuchy zrobiono z białego płótna, tak samo halki. Na koszule naniesiono hafty. Byly i pomysły miejscowe, bazującego na tym, co miały w domach kobiety. Dlatego Klęcinianki nosiły koronkowe kołnierze dopinane do koszul. Oczywiście należało wymierzyć stroje, by pasowały. Nie mogło zabraknąć czółka. Pierwotnie było dość wysokie, ale po jakimś czasie zostało zmniejszone. Kobiety nie miały wzoru czółka, robiły je na podstawie wspomnień z młodości. Wystki, czyli gorsety, były czarne z różową albo czerwoną oblamówką. Jeśli chodzi o strój męski, to ciekawe jest, że uszyto zarówno czerwone, jak i niebieskie jaki. Pieniądze na materiały pochodziły z zysków z zabaw wiejskich. Pomimo tego kobiet nie było stać na właściwy materiał, więc spódnice uszyto z lżejszego i nie tak sztywnego materiału jak te oryginalne. Były niebieskie.

W 1973 r. zespół po raz pierwszy zaprezentował na scenie wesele kurpiowskie. Była jesień, październik. Danuta Kierecka tak wspominała te emocjonujące chwile: Nawet była taka trema, że niemożliwe, ale my same się uczyłyśmy, wszystko trudno było połapać. I tak żeśmy wałkowały, wałkowały, potem jakoś wyszło i jakiegoś grajka nam dali z Kobylnicy, czy skąd. Jak już występowałyśmy, to on nam na harmonii przygrywał. Pierwszy raz zaprezentowano się w Klęcinie przed miejscową publicznością. Potem była premiera w Główczycach. Rejestrowała ją telewizja.

Zdjęcie z archiwum zespołu Klęcinianki. Źródło.

Występ Klęcinianek w 1985 r. Źródło.

Do dziś Klęcinianki biorą udział w różnych uroczystościach lokalnych. I nadal występują, np. na przeglądach kolęd i pastorałek, na dożynkach. W repertuarze, oprócz wesela kurpiowskiego, mają piosenki biesiadne. Biorą udział w spotkaniach kół gospodyń wiejskich z różnych stron Polski.

Zaznaczyć warto, że z pierwotnego składu zespołu do dziś żyją Kurpianki: Danuta Kierecka, aktywnie działająca w Klęciniankach, oraz Halina Romanowska, już schorowana.

Zdjęcie z archiwum zespołu Klęcinianki. Źródło.

Zdjęcie z archiwum zespołu Klęcinianki. Źródło.

Zdjęcie z archiwum zespołu Klęcinianki. Źródło.

Zdjęcie z archiwum zespołu Klęcinianki. Źródło.

Zdjęcie z archiwum zespołu Klęcinianki. Źródło.

Zdjęcie z archiwum zespołu Klęcinianki. Źródło.

Zdjęcie z archiwum zespołu Klęcinianki. Źródło.

Zaznaczę, że to, co dziś możemy podziwiać, oglądając występy Klęcinianek, to już trzeci komplet strojów. Jego fundatorem były władze gminy Główczyce. W przyszłości planowane są delikatne zmiany, by zniwelować to, co przez lata uległo zmianie i sprawiło, że strój kurpiowski z Klęcina odbiega od wzoru z regionu, ale jednocześnie tak odświeżyć strój, by zachować pewną klęcińską specyfikę. Wszak dawniej w każdej parafii strój kurpiowski wyglądał nieco inaczej, to i w Klęcinie może tak być!

Zdjęcie z archiwum zespołu Klęcinianki. Źródło.

Zdjęcie z archiwum zespołu Klęcinianki. Źródło.

Zdjęcie z archiwum zespołu Klęcinianki. Źródło.

W 2018 r., w 45-lecie powstania zespołu Klęcinianki, skład był następujący: Józefa Szmajda (zm. 2020 r.), Danuta Kierecka, Anna Wilman, Henryka Majchrzak, Krystyna Tabaka, Zofia Rojek, Wanda Grubska, Henryka Purzycka, Małgorzata Wyskocka, Grażyna Pałucka, Mirosław Warowny oraz kierownik zespołu Ryszard Pałucki. W zespole śpiewają seniorki, ich córki i wnuczki. W 2020 r. w zespole, oprócz wymienionych, śpiewała Krystyna Maciulewicz-Tabaka.

Rotacja w zespole jest spora. Dołączają młodsze rocznikowo osoby. Możliwości tego typu działania otwierają się przed nimi szczególnie po przejściu na emeryturę. Członkostwo w zespole to forma aktywnego spędzania wolnego czasu. Jeśli ktoś należy do zespołu, a nie pochodzi z Kurpi Zielonych, to często ma jakieś powiązania z regionem, np. teściową Kurpiankę. Brakuje jednak młodych osób, dlatego trudno wystawiać wesele kurpiowskie. Niemniej udało się nagrać przedstawienie zaprezentowane w 2013 r. Jest dostępne online. Wesele wystawiono w 40-lecie powstania zespołu. Goście mogli obejrzeć wystawę „Kurpie na Pomorzu. 40 lat zespołu Klęcinianki” z fotografiami ilustrującymi historię zespołu oraz kolorowe kurpiowskie wycinanki, które często są elementem dekoracji sali podczas występów Klęcinianek.

Wesele kurpiowskie w wykonaniu Klęcinianek, 2013 r. Źródło.


Zespół wydał dwie płyty (w 2010 i 2021 r.). Jeździ po regionie, ale też ściąga ludzi do siebie: GOK i zespół organizują w Główczycach przegląd zespołów ludowych.

Zespół Klęcinianki w 2020 r. Źródło.

Klęcinianki nigdy nie występowały na Kurpiach. Wielokrotnie i we wszystkich kierunkach objechały region pomorski, ale na Kurpie (jeszcze) nie trafiły. W porozumieniu z dyrektorem Gminnego Ośrodka Kultury w Główczycach Pawłem Żmudą planujemy ich wizytę w naszym regionie. Będzie się działo! Trzymajcie kciuki!


Bibliografia:
I. Źródła
Film 45 zespołu "Klęcinianki", 2018 (dostęp 23 III 2022 r.);
Relacje członkiń i członka zespołu Klęcinianki nagrane przez Pawła Żmudę 6 I 2022 r. (wersja audio i video w posiadaniu GOK Główczyce i Marii Weroniki Kmoch).

II. Opracowania
"Klęcinianki" wydały płytę (dostęp 23 III 2022 r.);
Marecki Z., Kurpianki są z Klęcina, "Głos Pomorza/Głos Słupska", 8 XI 2013 r., s. 10;

Do następnego!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz