27 stycznia 2025

MAŁA OJCZYZNA: legendy, opowieści, podania z gminy Przasnysz, miasta Przasnysz i gminy Jednorożec

Dawno, oj dawno na blogu nie pisałam o legendach z terenu mojej małej ojczyzny. Czas to zmienić! Zapraszam do lektury dwóch opowieści z terenu gminy Jednorożec, kilku z gminy Przasnysz oraz jednej z miasta Przasnysz. 
1. O tym, dlaczego na Kurpiach nie było pańszczyzny

Król dawno temu chodził po Kurpsiach i zidzioł, co ludzie tu od rana do ziecierzy robziom w polu, niechtórem nawet w wento bracno robzić porządki, a chodaków ni majom. Praździźie zołty psiach majom i wedle chałupy i na polu. Sed se król i bez pola, i bez bór. Bzida wokoło, dzieciska nie chlib, a cernice jedzo, a rence u nich liche stryki i suche gałązki.

Jek wrócił do dwora, przybacył se król o bidnych Kurpsiach. I zara zegnał panów do pałaca. Mozi do panów, ze som arachterne, a on król nie wi co robzić. Jek się wół zmorduje, to cy można zdyjońć mu jarzmo? Pany gadajom: trza jarzmo zdyjońć, skoro je wół zmordowany. Król dał panom pióro i koziemu mózi: weź ano podpis. Wszystkie pany podpisali, ze jarzmo trza zdyjońć.

Wzion król panów: pódźta na obiad, mózi. Po obziedzie umuł król rence, utar ucierokiem i oświadczył: Kurpsie od dziś nie Bedom robzić pańscyzny, bośta tak podpisali.

Opowiedziała A. Jurczak z Żelaznej Rządowej, zapisał A. Kielak. Źródło: Literatura Ludowa, 5 (1961), 46: Kurpie.
 
Zakończenie żniw w Olszewce (gmina Jednorożec) w 1933 r. Zbiory Jadwigi Urbanowicz z Trzebini

2. Legenda o powstaniu Żelaznej

Dawno temu do niewielkiej osady przyjechał furmanką pewien człowiek. Był to zawodowy kowal. Jeździł on po wsiach i zbierał rudę darniową do wytopu żelaza. Gdy zobaczył, że w miejscu, do którego dotarł, jest pod dostatkiem rudy darniowej, postanowił się tu osiedlić i zbudować kuźnię. Mając surowca pod dostatkiem, człowiek ten bardzo szybko się wzbogacił.

Wieść rozniosła się po okolicznych wsiach i miasteczkach. Zjeżdżali się tu rzemieślnicy z niedużych fabryczek, aby kupować surowiec. O miejscowości tej było coraz głośniej, a że nie miała nazwy, więc przyjezdni kojarzyli ją z żelazem. Miejscowi wieśniacy postanowili, że skoro żelazo przyniosło im taki rozgłos, to swoją miejscowość nazwą Żelazna”. I tak zostało do dzisiaj.

Źródło: Legenda o powstaniu Żelaznej (dostęp 21 II 2017 r.).

Rekonstrukcja kopalni rudy darniowej. Źródło (dostęp 20 II 2027 r.).

3. Zuch parobek

Majątek Obrąb dobrze się rozwijał, wybudowano nowy dwór i murowane czworaki dla służby. Uregulowano też rzekę Węgierkę. Czas było się postarać o potomka. Jednak dziedziczka przez kilka lat nie miała dzieci. Zaczęła więc szukać porady u różnych światłych lekarzy – bez skutku. Dziedzic doszedł do wniosku, że brak następcy to jego wina. Postanowił więc nie obnosić się ze swoim problemem i poszukać pomocy na własną rękę. Nie zastanawiając się długo, poprosił młodego parobka o pomoc. Obiecał, że jeżeli jego żona urodzin syna, parobek dostanie najlepszą krowę z obory, jeżeli córkę, jałowicę. Jakież było jego zdziwienie, kiedy po roku musiał oddać parobkowi najlepszą krowę, jałowicę i jeszcze tłustą cielicę! Dziedziczka urodziła bowiem... trojaczki!

Źródło: Legendy z gminy Przasnysz (dostęp 23 II 2027 r.).

Dwór w Obrębie. Fot. Mariusz Mysiakowski, 2011 r. Źródło (dostęp 23 II 207 r.).

4. Obrębskie zwierzęce duchy

We wsi Obrąb na moście na rzece Węgierce ukazywał się pies. Pojawiał się zawsze o północy i wbiegał na drogę prowadzącą do Klewek. Nikt nie mógł go zatrzymać ani złapać.

W miejscu tym widoczne są pozostałości po dawnym młynie. W sadzawce obok dzisiejszych ruin młyna utopiło się przejeżdżające tamtędy bryczką cygańskie wesele. Przez wiele lat po tym zdarzeniu nocą pojawiał się zając i okrążał posiadłość dziedzica. Wiele osób usiłowało go złapać, ale wysiłki były zawsze nadaremne.

W Obrębie grasował też duch kota, który utopił się w rzece. Gdy pasące niedaleko krowy kobiety chciały go ratować, kot wskakiwał na wystające słupki i zaciągał je na coraz głębszą wodę.

Źródło: Legendy z gminy Przasnysz (dostęp 23 II 2027 r.).

Obrąb i Klewki na tzw. mapie kwatermistrzostwa. Widoczny młyn na Węgierce. Źródło (dostęp 20 II 2027 r.).
 
5. Jeśli jesteś głodny i ukradniesz kawałek chleba...

Dawno temu, kiedy Polska była pod zaborami, pewnemu rolnikowi w Kijewicach skradziono konie. Sprawę zgłoszono do odpowiednich władz gminnych. Winowajca szybko się znalazł, a konie wróciły do właściciela. Złodziej tłumaczył się, że chciał zaorać swoje zagony, bo nie miał czym, a dzieciom trzeba dać jeść... Utrzymywał, że tylko wypożyczył konie.

Jednak żandarmi carscy byli nieustępliwi, chłopa skuli i zamknęli w kościele w pobliskiej Węgrze. Ciężko było stamtąd uciec, bo okna wysoko, a masywne, dębowe drzwi zatrzaśnięto i zamknięto na metalowe sztaby. Zaraz po zatrzaśnięciu drzwi bogobojny wieśniak spojrzał na cudowny obraz Matki Bożej w ołtarzu, padł na kolana i zaczął się żarliwie modlić: Ja nie ukradłem, o Pani nasza, Orędowniczko nasza..., ja nie ukradłem koni, ja tylko je pożyczyłem, bo nikt mi nie chciał pomóc i ulżyć w biedzie. To dla dzieci, tych niewinnych stworzeń, których Ty, Matko, bardziej kochasz niż ja, nie pozwól być im sierotami...

Nie minęła chwila, jak usłyszał szept: Jesteś niewinny. Nagle kajdany spadły mu z rąk, a wrota kościoła się uchyliły. Chłop niepostrzeżenie minął straże i wrócił do domu. Musiał się przez jakiś czas ukrywać przed władzami carskimi, które za byle przewinienie wywoziły na Sybir. Co ważniejsze jednak, pojednał się nawet z rolnikiem, któremu wziął konie. Zostali przyjaciółmi. Bo, jak opowiadali miejscowi, jeśli jesteś głodny i ukradniesz kawałek chleba, to nie masz grzechu.

Źródło: Legendy z gminy Przasnysz (dostęp 23 II 2027 r.).

Wyjazd z Kijewic. Fot. Sławomir Czaplicki, 2018 r. Źródło (27 I 2025 r.).

6. Święty kozioł

Jakieś sto lat temu w Golanach był sobie młody chłopak. Rozgłosił, że ukazała mu się Matka Boska na osiołku i powiedziała, że w określonym czasie będzie przejeżdżała przez Golany do Rostkowa i będzie poić osiołka w studni na polu Nałęcza. Prosiła, aby zawiadomił o tym okoliczną ludność. Czemu chłopak tak uczynił? Może chciał zbudzić sensację, może chodziło mu o zdobycie szacunku wśród miejscowych...

W wyznaczonym terminie wokół polnej studni zebrały się wielkie rzesze ludzi w oczekiwaniu na cud. Ze względu na to, że był to czas przed żniwami, stratowano zboża, tak tłumnie ludzie schodzili się na wyznaczone miejsce. Niestety po wielogodzinnych oczekiwaniach cud się nie zdarzył. Rozpoczęły się poszukiwania sprawcy zamieszania. Jak się okazało, bił w zbożu z okolicznymi chłopakami. Do śmierci przylgnęło do niego przezwisko „święty kozioł”.

Źródło: Legendy z gminy Przasnysz (dostęp 23 II 2027 r.).

Staw gminny w Golanach, 2020 r. Źródło (dostęp 27 I 2025 r.).

7. Kochający ojciec

Żył kiedyś przy dzisiejszej ul. Zawodzie w Przasnyszu dobry i pracowity, ale ubogi bednarz. Jako dobry ojciec już od małego pokazywał swym synom, jak się trzyma narzędzia w ręku, jak przygotować materiał do roboty. Dzieci zatem znały zasady posługiwania się sprzętem bednarskim.

Któregoś roku, nie wiadomo nawet, skąd przyszła zaraza. Ludzie padali jak muchy. Ojciec bednarz, utrzymujący cała rodzinę, wkrótce zachorował i niedługo potem zmarł. Matka rozpaczała bezustannie. Najstarszy syn pocieszał ją zapewniając że weźmie się za fach ojca, by rodzina mogła się utrzymać. Wstawał rano, kiedy jeszcze wszyscy spali i szedł do roboty. Dłubał i dłubał. Wykonał kilka przedmiotów niewiele gorszych niż jego ojciec. Jedni go podziwiali, a inni zazdrościli lub wyśmiewali. Chłopiec często płakał, ale nie dawał za wygraną. Robił coraz więcej, wykonywał coraz to lepsze naczynia. Niewiele trzeba było czekać, a chłopaka posądzono o kontakt z nieczystymi siłami. Zbyt dobrze mu szło, ludziom się to nie podobało. Zamiast zysku z targów wracał stratny. Matka w końcu zaczęła sama jeździć z towarem do innych miast.

Z czasem wszyscy synowie wykształcili się na dobrych fachowców i na uczciwych ludzi. Kiedy najstarszy syn wydoroślał i usamodzielnił się, opowiedział matce, jak to naprawdę było z jego pracą. Okazało się, że do warsztatu w nocy przychodził zmarły ojciec. Wykonywał część pracy, przygotowywał narzędzia i pomagał synowi w trudnych zajęciach.

Wieść o tym rozeszła się nie tylko po Przasnyszu, ale po całym powiecie. Ludzie zmienili zdanie o chłopaku i dziwili się, jak to kochający ojciec pomagał rodzinie zza grobu.

Źródło: Legendy i opowieści z okoli wsi Łaguny (dostęp 22 II 2017 r.).

Warsztat bednarza. Źródło (dostęp 20 II 2027 r.).


**************


Czy znaliście te legendy? A może jesteście w stanie uzupełnić te opowieści o nieznane mi szczegóły? Zachęcam do odzewu!


Do następnego!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz