21 maja 2025

„Wielkie uroczystości regionalne”? Boże Ciało w Myszyńcu 16 czerwca 1938 r.

Wielkie uroczystości regionalne 
w 1937 r., które opisałam na blogu: KLIK, czyli Boże Ciało 27 maja w Myszyńcu, miały być pierwszymi na taką skalę. Planowano, że święto Kurpiów będzie się odbywać co roku. Jednak uroczystości rok później nie miały tak wyjątkowej oprawy, tj. nie zgromadziły tylu zainteresowanych, szczególnie z mediów, niemniej ich opis w prasie świadczy o tym, że udało się zrealizować plan uczynienia z Bożego Ciała święta regionalnego intrygującego też dla ludzi z zewnątrz. Źródeł na temat wydarzeń w Myszyńcu 16 VI 1938 r. jest o wiele mniej niż o Bożym Ciele rok wcześniej, ale są warte uwagi. To głównie jedna relacja prasowa i kilka materiałów pomocniczych. Wszystkie prezentuję w niniejszym wpisie. Z powodu braku materiału ilustracyjnego z 1938 r. artykuł opatrzyłam zdjęciami wykonanymi m.in. rok wcześniej przy tej samej okazji. Zapraszam do lektury!

W 1938 r. w czasopiśmie Cała Polska”, zapowiadając Boże Ciało, pisano: święto Bożego Ciała a zwłaszcza procesje są obchodzone tak licznie, z takim przepychem i uzewnętrznieniem nastroju religijnego, jak żadne inne święto. (...) Najsłynniejsze obchody w Boże Ciało odbywają się tam w Polsce, gdzie lud zachował swój barwny strój starodawny. A więc słynie z pięknej procesji Bożego Ciała Łowicz, Myszyniec na Kurpiach oraz Poznań, gdzie występują w szeregach procesjonalnych osady bambrów z miejscowości podmiejskichW „Ilustrowanym Kuryerze Codziennym” Myszyniec obok Łowicza uważano za miejsce wybijające się na czoło procesyj interesujących pod względem etnograficznymW miesięczniku Polacy za Granicą przeznaczonym dla polskich emigrantów w kalendarium ważniejszych imprez polecano procesję Bożego Ciała w Myszyńcu, zwracając uwagę na piękne stroje ludowe. Pomysł spędzenia tu uroczystości Najświętszego Ciała i Krwi Pańskiej propagowała m.in. Liga Popierania Turystyki.


W „Wieczorze Warszawskim” zapowiadano: Ruszą z Warszawy, Ostrołęki i Łomży wycieczki do Myszyńca, dla ujrzenia cudów folkloru ludowego w dniu Bożego Ciała. Tam ze szczególną paradą ujawnia się w całej pełni świetność kurpiowskiej rasy. Zwrócono jednak uwagę na dwa czynniki, które mogą wpływać na wrażenia: pogoda (jeśli dopiszei warunki podróży do Myszyńca w małych jak kuferki wagonikach kolejki Ostrołęka  Myszyniec, którą za okupacji Niemcy wywozili drzewo i wszelakie dobro w Polsce zagrabione. Później T. Opioła, autor tekstu, niezbyt umiejętnie zachęcał do odwiedzin w Myszyńcu, drewnianym osiedlu targowo-jarmarcznym, nieciekawym – poza kościołem. Według niego Myszyniec, Przyparty do granicy Prus Wschodnich, ostatnio podupadł i gdyby nie ta procesja, nie byłoby po co jechać. Bo procesja, wyciągnięta w długie pasmo feretronów, oczaruje i oczy znęci, gdy wzrok padnie na gwardię Kurpianek, w strojnych kwiatami szyszakach, zwanych czółkami, ujętych w malownicze gorsety czyli czystki i falujących w pochodzie obramowaniem ciężkich spódnic czyli kitli, obok których kroczą młode Kurpiaki w białych spodniach i czerwonych kamizelach z rękawami, zwanych jakami lub lejbzikami. Zapowiedź uroczystości kończył przywołaniem wojackich kart z historii Kurpiów, którzy dzielnie walczyli ze Szwedami w czasie potopu szwedzkiego, w 1708 r. z Karolem XII, królem szwedzkim, z wojskami saskimi i rosyjskimi w 1733 r. i w 1809 r. u boku księcia Józefa Poniatowskiego. Zapraszał: Kto zatem może, niechże wyjedzie jutro do Myszyńca, by po zaduchach miejskich powąchać powietrza, w którym żywiczne lęgną się wonie. Niech spojrzy, jak Maryny i Rozyny kroczą w czółkach na głowie, jako gwardia przyboczna przy feretronach, a dalej Jantki i Jóźki w lejbzikach, prawnuki królewskich osaczników i strzelców.


Czy formą reklamy uroczystości w Myszyńcu 16 VI 1938 r. był artykuł w dwutygodniku służby więziennej W Służbie Penitencjarnej”? Raczej nie, ale można o nim wspomnieć. Ukazał się 1 VI 1938 r. i miał formę krajoznawczego opisu Puszczy Zielonej. Autor o inicjałach Z.N. opisał obszar puszczy, jej historię i etnografię, ilustrując tekst zdjęciami. Już wcześniej zdarzały się podobne sytuacje – coś działo się na Kurpiach, więc w prasie pisano o regionie, jego przeszłości i dziedzictwie. Najwyraźniejszym przykładem jest głód w 1881 r. i późniejszy wysyp artykuł na temat regionu.


W 1937 r. niektórzy odwiedzający Myszyniec formułowali uwagi na temat przebiegu uroczystości i wskazówki, na co zwrócić uwagę następnym razem, by usprawnić przebieg Bożego Ciała jako wielkiego święta Kurpiów. Korespondent Kurjera Porannego o inicjałach H.Sz. zwracał uwagę na brak odpowiednich informacji, szczególnie dla osób przybywających do Myszyńca z daleka i nie znających topografii wsi. Polecał przygotowanie planów wsi i programów, które można by rozdać zainteresowanym, przygotowanie znaków w postaci widocznych z daleka napisów oraz wyznaczenie przewodników. Zalecał też wyjazd do Myszyńca jako dwudniową wycieczkę, by nie zmęczyć się długą podróżą i móc zobaczyć okolicę. Wiedział, o czym mówi. Podróż z Warszawy do Myszyńca w obie strony zajmowała pociągiem 12 godzin! W czasopiśmie Głos Sądownictwa w 1938 r. o Myszyńcu pisano: na istną polską Syberię  Myszyniec (...) jedzie się do Łomży kolejką wąskotorową aż 4 godzin! Do odpowiedniego przyjęcia dużej grupy gości, którzy mogliby zostać we wsi na dłużej niż jeden dzień, potrzebna była, według korespondenta Kurjera Porannego, odpowiednia sieć noclegowa. W 1938 r. przykładowo schronisko szkolne w siedmioklasowej szkole powszechnej w Myszyńcu dysponowało jedynie 20 łóżkami.

Także Mieczysław Orłowicz, kierownik referatu w Wydziale Turystyki Ministerstwa Komunikacji (pracował tam w latach 19321939), krajoznawca i popularyzator turystyki, w liście pisanym 28 V 1937 r., czyli dzień po Bożym  Ciele, podzielił się z myszynieckim wikariuszem ks. Eugeniuszem Kłoskowskim uwagami na przyszłość. Zwrócił uwagę na potrzebę usprawnienia dojazdu do Myszyńca. Zaproponował w ministerstwie, by na przyszły rok należałoby pociągi popularne zastąpić raczej biletem powrotnym z 50% zniżką z Warszawy, Białegostoku, Łomży, Ostrołęcki do Myszyńca na środę, czwartek i piątek Bożego Ciała. Orłowicz życzył sobie zmian w programie towarzyszącym: Trochę inaczej należy urządzić widowisko regionalne, gdyż wczoraj w ogromnym tłumie ani ja, ani wiele innych osób nie mogliśmy się tam docisnąć i nic nie widzieliśmy prócz barwnych tłumów na łące.

Czy te uwagi zostały jakkolwiek uwzględnione przy organizacji uroczystości w 1938 r.? Trudno powiedzieć. Mamy zbyt mało źródeł, by o tym wnioskować. A może właśnie ich nie uwzględniono i nic się nie zmieniło, stąd mniejsze zainteresowanie uroczystością w 1938 r.? Wiemy, że dojazd koleją był możliwy, ale zajmował, z pobytem w Myszyńcu, niemal całą dobę. Z Warszawy wyjeżdżało się tuż po północy, a wracało po 22.00. Bilet był tańszy od tego w 1937 r. jedynie o 20 groszy, kosztował 7 zł.


Dysponujemy jedną obszerną prasową relacją na temat przebiegu Bożego Ciała w Myszyńcu w 1938 r. autorstwa Aliny Karwowskiej. Widocznie uroczystość nie wzbudziła takiego zainteresowania jak ta rok wcześniej. Porównując opis wydarzeń w Myszyńcu w 1937 r. i 1938 r. oraz zapowiedzi tego, co miało się wydarzeń w 1928 r., można wywnioskować, że program był taki sam: msza i procesja ulicami miasta, a potem inscenizacja wesela kurpiowskiego i kiermasz regionaliów.


Reporterka „Wieczoru Warszawskiego”, której zawdzięczamy najobszerniejszy opis wydarzeń w Myszyńcu w 1938 r., powtórzyła trasę poprzedników i po uroczystościach kościelnych wybrała się do pobliskich wsi, by je obejrzeć i opisać. Podobnie jak jej kolegów w 1937 r., i ją interesował teren na północ od wsi, czyli polsko-niemieckie pogranicze. Oddajmy jej głos.

Fot. Witold Jerzy Świątecki. Źródło: G.M. Świątecka, Mój Myszyniec we wspomnieniach rodziny Świąteckich lat 30. XX wieku, Gdańsk 2022.

Już od wczesnego rana schodzili się i zjeżdżali Kurpie do Myszyńca na obchód Bożego Ciała. Po brzegi wypełnił się kościół kolorowym ludem. Aż wreszcie nadeszła oczekiwana chwila procesji. Wojskowa orkiestra [5 pułku Ułanów Zasławskich w Ostrołęce, obecna w Myszyńcu rok wcześniej – przyp. M.W.K.] zagrała marsza, ruszyli wszyscy na przedkościelny plac ustawić się po porządku, organizacjami, stowarzyszeniami, bractwami. Można się domyślać, że tak jak rok wcześniej, były to oddziały Akcji Katolickiej (Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży Żeńskiej, Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży Męskiej, Katolickie Stowarzyszenie Kobiet, Katolickie Stowarzyszenie Mężów, Krucjata Eucharystyczna), harcerze i harcerki z myszynieckiego zastępu, bractwa kościelne, członkowie Straży Ogniowej z Myszyńca.

Orkiestra oczywiście na przedzie, a zaraz za nią chłopaki. Męski strój Kurpiów prawie już zaginął, ale teraz wskrzesa na nowo. Parobki w pochodzie procesjonalnym wyglądają niby jakieś wojsko na paradzie: białe, długie spodnie z czerwonymi lampasami, czerwone, krótkie, a obcisłe kaftany z szamerowaniem i płaskie, ciemne kapelusze. 
Starsze chłopy nadziewają jeszcze długie, bure sukmany, ale tych widzi się wogóle nie dużo.

Procesja, tu zapewne oddział KSMM. Źródło: Święto na Kurpiach, PAT MF.1236 [1937] (dostęp 11 I 2025 r.).

To zapewne członkowie KSM. Źródło: Święto na Kurpiach, PAT MF.1236 [1937] (dostęp 11 I 2025 r.).

(...) Furkoczą na wietrze chorągwie, kołyszą się niesione na drągach złociste feretrony. Idą katolickie organizacje dziewcząt i kobiet. Dziewczęta na paradę kładą czarne aksamitne „czółka” z bukietami kwiatów przypiętymi po lewej stronie głowy i pękami wstążek puszczonymi na plecy. Nosić je będą, aż do „oczepin” na ślubie. Chyboczą się teraz w takt marsza szeregi tych wysokich, dumnie sterczących „czółek”, falują głowy mężatek i wdów na kant obwiązanych płowymi, jednakowymi chustkami w małe czerwone kwiatki.

Kurpianki w Myszyńcu 27 V 1937 r. Źródło: Święto na Kurpiach, PAT MF.1236 [1937] (dostęp 1 V 2021 r.).

Pogoda jest nie bardzo ładna, to też „najparadniejszych” strojów stosunkowo mało, ale i tak cały tłum, aż oczy rwie kolorami „kidelów” (spódnic) czerwonych, fioletowych, zielonych jak je tam w której stronie Kurpiów noszą. Każda baba czy dziewczyna, wygląda jak kwiecista kopica, tyle na niej namarszczonych sutości i kolorów. O pierwszeństwo wojują spódnice z gorsetami, tymi paradnymi t.zw. „wystkami” z aksamitu czy adamaszku i codziennymi „jatami” [powinno być: jakami – przyp. M.W.K.] wełnianymi, podobnymi trochę do krótkich kaftaników.

Kurpianki w Myszyńcu 27 V 1937 r. Źródło: Święto na Kurpiach, PAT MF.1236 [1937] (dostęp 1 V 2021 r.).

Obok matek, maszerują dzieci. Dziesięcioletnie pędraki wyciągają jak mogą małe nóżyny ubrane już w długie białe spodnie i rozglądają się na boki z bezmierną pychą. Małe dziewuszki w długich po kostki pękatych od namarszczeń wełniakach pędzą kłusem, aby nadążyć starszym. „Czółek” jeszcze nie noszą, ani wstążek, więc patrzą na dorosłe dziewuchy z pewnego rodzaju nabożeństwem. Kiedy tak przebierają w marszu drobnymi kroczkami wyglądają jak duże, kolorowe kule pociesznie się po drodze taczające.

Dzieci biorące udział w procesji, zapewne należące do Krucjaty Eucharystycznej. Źródło: Święto na Kurpiach, PAT MF.1236 [1937] (dostęp 11 I 2025 r.).

Rozłamany, nie regularny tupot nóg po bruku cichnie naraz. Ksiądz doszedł do ołtarza. Milkną wszystkie głosy, tylko przy ołtarzu śpiewa ksiądz i jęczą dzwonki ministrantów. Z grubej starej książki do na
bożeństwa, zadrukowanej wielkimi literami modli się półgłosem klęcząca obok mnie Kurpianka „...Na pocontku było Słowo, a Słowo było od Boga, a Bogem było Słowo... Na śwecie był, a śwat go nie poznoł....
 

(...) W Myszyńcu być i wesela kurpiowskiego nie widzieć  to nie sposób. Idę więc na wesele. Sześć dziewuch  druchen w czółkach na głowach ujęło się pod boki i śpiewa o „młodej jak to w kościele ślub będzie brała: „...w kościele psy swicy, psed Nośwentso Panno zobacom me ludzie, bendom śwadki za mną. Ola o-la-la....
Ale już rumor robi się, w sieni, to „młody z drużbami nadjeżdża. „Młoda do alkierza ucieka na ślub sie przystrajać, a druchny przekornie teraz śpiewają: 
Cego zeście kawalery przyśli,
moja izba nie po wasej myśli,
moja izba z cisowego dzewa, nie takiego kawalera tseba.
Oj tseba mnie kawalera pana,
takiegoze jakże i ja sama!

Z temperamentem, z ochotą, toczy się wesele. „Młody w „marynę srebrny pieniądz rzucił i tańcują nogi w „olendrze, „starej babie, „powolniaku. „Olender nieco na naszego oberka patrzy, „stara baba z przytupem po izbie idzie, aż kurz z kątów powstaje, a ,powolniak to taki taniec, że nogi można w nim zgubić, ducha zbyć. Furkoczą, do góry lecą sute „kidele druchen, drużbowie trzaskają w podkute obcasy, kolanami po ziemi przy swoich dziewczynach wytańcowują.

(...) Wystrojona, zapłakana, zawstydzona „rózysia wchodzi wreszcie do izby. Starosta weselny z oracją występuje. A co jeden okres swego przemówienia wypowie, zaraz do muzykantów się zwraca z godnem poleceniem: „Prosa o źiwat kapela.

Para młoda w towarzystwie weselników w odświętnych kurpiowskich strojach na placu w Myszyńcu, 1922 r. Fot. Leopold Węgrzynowicz. Zbiory Muzeum Etnograficznego w Krakowie. Źródło (dostęp 12 II 2025 r.).

Już po wypytach, po rajbach. Już i po ślubie. Już rozpleciny i oczepiny. Płacze „młoda, kiedy czepek na głowę jej kładą, wstążki pod brodą zawiązują. A druchny wpół ją ujęły i śpiewają, zawodzą żałośliwie, że już ona idzie „pod jego przajście, jego palice, już was pożegnom moje rodzice....

Na Kurpiach warkocza dziewczynie nie obcinają, ani nie upinają. Do starości samej, do trumny każda Kurpianka dwa warkocze na plecy spuszcza, kokardami wielkimi kolorowymi przewiązuje. Taki obyczaj. Warkocz obcinało się tylko tej, co „pod kunę, na urągowisko ludzkie szła. U dołu starożytnej dzwonnicy kościelnej, gdzie jest brama na dziedziniec kościelny wiodąca, wiszą jeszcze do dzisiejszego dnia wmurowane, grube łańcuchy zakończone „kuną  żelazną obręczą z zapięciem na mutry zakręcanem.
 Co to jest?  pytałem jakiejś starowiny  Kurpianki do kościoła idącej na prymarię.
 To jak panienke z chłopcem złapią na nieładnem. Dawniej kara taka była. Jedne „kune jej na syi zamkli, drugie jemu. Psykład był  zeby nie gzesyć....
 I długo tak siedzieli tu przywiazani?
 Różnie. Casem, które zaraz umarło...


(...) Od Myszyńca do granicy niedaleko, zaledwie parę kilometrów. Jedziemy zatym wynajętym wozem zobaczyć co słychać u Niemców. Po drodze mijam kurpiowskie wsie. Wszystkie domy stoją szczytem do drogi. Cha
łupy są drewniane, budowane odwiecznym stylem z charakterystycznym „śparogiem na skrzyżowaniu szczytowych listw dachu. „Sparóg to profilowo wycięte, stylizowane dwa łby końskie, symboliczne znaki pogańskiego bożka Swaroga  kowala. Po wprowadzeniu chrześcijaństwa zmodyfikowano nieco starożytnego „śparoga między dwa łby końskie wstawiając krzyż. Ale pogański znak pozostał do dzisiejszego dnia i króluje nie tylko na dachach prawie wszystkich chałup. Na drzwiach wiodących do wnętrza chaty widać także rzeźbę słońca dla uczczenia bożka Swarożyca.

Gdzież w pobliżu Myszyńca (Wolkowe?) 27 V 1937 r. Źródło: Święto na Kurpiach, PAT MF.1236 [1937] (dostęp 1 V 2021 r.).

(...) Drzwi, okiennice i węgły chałup są malowane kolorowymi farbami niebiesko i biało, czerwono i biało, cielono i biało, a rozkład wnętrza jest wszędzie jeden i ten sam. Izba i za nią alkierz, a z drugiej strony sieni  komora. W izbie główne miejsce zajmuje komin, pod ścianami stoi kredens, łóżko i ławy. W zamożniejszych chałupach znajdują się jeszcze krzesła czyli poprostu poręczaste stołki i podobne do nich fotele. Na ścianach oprócz licznych obrazów widać mnóstwo wycinanek z kolorowego papieru.

Wycinanki w chacie we wsi w pobliżu Myszyńca (Wolkowe?) 27 V 1937 r. Źródło: Święto na Kurpiach, PAT MF.1236 [1937] (dostęp 1 V 2021 r.).

Te wycinanki są prześliczne. Najcharakterystyczniejsze mają kształt ornatu i przypominają delikatną w rysunku koronkę. Zdawałoby się, że do wycięcia z papieru takiego cudu, trzeba nie wiem jak delikatnych, cienkich nożyczek, tymczasem Kurpianki posługują się wyłącznie nożycami do strzyżenia owiec, wyrabianymi przez wiejskich kowali.

(...) O parę kilometrów od Dąbrowy, jednej z takich najbardziej kurpiowskich wsi, rozpościera się na oko zupełnie inny świat. To Prusy Wschodnie. I kiedy się stoi przy granicznym szlabanie pod słupkiem Polska 
 Deutschland trudnoby uwierzyć, gdyby się nie widziało jak bardzo te dwa kraje różnią się od siebie wyglądem. Z jednej strony drewniana wieś pod gontem, z drugiej bielą się i czerwienią z daleka mury i dachówki zabudowań fermerskich.
 Co też o tym myślicie – pytam mojego Kurpia-furmana.
 A co ma być. Niemce na granicy ładnie budują, żeby ludzi zazdrość brała. A dalej to może być różnie. Chytry naród. A ta wzieś co ją po niemieckiej stronie wzidać Friedrichshof, to się dawniej nazywała  Rozłogi [powinno być: Rozogi – przyp. M.W.K.]. Nasza wzieś. Kurpsie jak i my. Taksie samo...


Skoro przed 16 VI 1938 r. w prasie pojawiły się teksty o Kurpiach niejako mające wzbudzić apetyt na Boże Ciało w Myszyńcu, to może i po uroczystości takie publikowano? Może taki cel miał tekst w ilustrowanym przeglądzie tygodniowym Gońca Warszawskiego”, czyli w czasopiśmie  Z Kraju i ze Świata”. Irena Łukaszewiczowa w tekście Kurpiowska Rzeczpospolita, głównie za Adamem Chętnikiem, w formie popularnonaukowej opisała historię i etnografię Puszczy Zielonej. Materiał zilustrowano czterema rycinami.


Z pewnością Boże Ciało w Myszyńcu 16 VI 1938 r. nie miało tak wielkiej skali jak wydarzenia rok wcześniej. Ciekawe jednak jest porównanie tych dwóch uroczystości: jednej o skali ogólnopolskiej, niezwykle dobrze upamiętnionej, i drugiej, choć zapowiadanej jako kolejna odsłona święta Kurpiów, zachowanej jedynie w jednej relacji.


Bibliografia
I. Źródła
A. Archiwalia
Miejska Biblioteka Publiczna im. W. Gomulickiego w Ostrołęce, Kronika KSMŻ oddziału Myszyniec-Wieś, [Myszyniec 1938].

B. Źródła wydane

C. Prasa

II. Opracowania
Święta 1938 (dostęp 12 II 2025 r.).


Do następnego!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz