29 grudnia 2017

REGION POD LUPĄ#11: Zaduszki, Polska1926, kurpiowski Adwent, prof. Kłoczowski, starosta Wojciechowski i legenda o św. Mikołaju

Zapraszam na kolejną już część serii REGION POD LUPĄ. Prezentuję w niej artykuły, jakie co tydzień publikuję w "Kurierze Przasnyskim". Takie wpisy zawierają też informacje na temat inspiracji i motywacji, jakimi się kierowałam podczas wyboru tematu artykułu. Dzisiejszy wpis ma nieco inną formę niż jemu podobne, publikowane wcześniej. Liczę jednak, że takie rozwiązanie będzie dla Was wygodniejsze. Życzę miłej lektury!






Odc. 55. Zapal znicz…
To artykuł z 1 listopada, oczywiście związany z wypadającym tego dnia świętem Wszystkich Świętych oraz Zaduszkami 2 listopada. Trudność polegała na tym, by nie powtórzyć tekstu sprzed roku. Myślę, że się udało!

Początek listopada to czas nawiedzin cmentarzy, na terenie których pochowani są nasi przodkowie, znajomi, przyjaciele, sąsiedzi. To okres zadumy, modlitwy, spotkań rodzinnych. Niech na trasie naszych listopadowych wyjazdów znajdą się też miejsca pamięci narodowej i lokalnej.

O cmentarzach pierwszowojennych, którymi usiany jest powiat przasnyski, pisałam nie raz i zapewne napiszę jeszcze wiele razy. Dzisiaj przypominam wojenne nekropolie jako miejsca pamięci o walczących w okresie Wielkiej Wojny na naszym terenie – wśród żołnierzy obu stron konfliktu wielu było Polaków. Pamiętajmy o nich i zapalmy znicz na cmentarzach wojennych w naszej okolicy, także na mogiłach tych, którzy zginęli w II wojnie światowej.

Szczególnie zachęcam do pamiętania o cmentarzach, które funkcjonują jedynie w opowieściach lokalnych i nierzadko nie są oznaczone w przestrzeni za pomocą znaków, nie są uporządkowane, ogrodzone. Przykładem takiego cmentarza jest rosyjska nekropolia z ok. 40–50 mogiłami, którą wskazuje prawosławny dębowy krzyż z tabliczką „Cmentarz wojskowy z I wojny światowej”. Znajduje się w pobliżu Przejm w gm. Jednorożec. O jego lokalizacji wie niewielu, ale gdy już wie, to pamięta. W czasie wrześniowej wizyty na terenie cmentarza znalazłam puste znicze – świadectwo odwiedzin cmentarza przez miejscowych czy zainteresowanych historią regionu. Planowana jest rewitalizacja otoczenia cmentarza, oznakowanie jej i przywrócenie tego miejsca do powszechnej świadomości.

Cmentarz prawosławny z I wojny światowej w pobliżu Przejm. Fot. MWKmoch.

Nie tylko nekropole
Podobnych miejsc jest mnóstwo. Wystarczy spojrzeć na listy monitoringu miejsc dziedzictwa historycznego i kulturowego na terenie np. Nadleśnictwa Przasnysz. Z ciekawszych zwrócę uwagę na następujące obiekty: mogiła rosyjskiego żołnierza z czasów I wojny światowej w Starej Wsi (gm. Chorzele), mogiła ułana Aleksandra Kozika poległego w obronie ojczyzny 1 IX 1939 r. w Rycicach (gm. Chorzele), kapliczka upamiętniająca śmierć Stanisława Szulca zamordowanego w 1948 r. (okolice Ulatowa-Dąbrówki w gm. Jednorożec), mogiły (pozostałości po grobach) z okresu powstania styczniowego (1863 r.) w pobliżu Połoni (gm. Jednorożec) czy grób Mikołaja Żebrowskiego, który zginął 23 IV 1919 r. przy wysadzaniu bomby w Trzciance (gm. Przasnysz). 

Na terenie Nadleśnictwa Parciaki takim miejscem jest chociażby grób w pobliżu Budzisk (gm. Jednorożec), gdzie pochowano Stanisława Łukasiaka z Bud Rządowych. Został zabity w 1915 r. przez Niemców z powodu oporu przy oddaniu ostatniej krowy – żywicielki rodziny. Na rosnącej obok sośnie po tragedii umieszczono dwa metalowe krzyżyki. Miejsce jest oznaczone i upamiętnione przez leśników za pomocą tabliczki informacyjnej.

Przedstawione punkty na mapie powiatu to najczęściej samotne mogiły i miejsca śmierci pojedynczych osób, które zginęły w różnym czasie, z różnych powodów. Czy w przypadku każdej znajdzie się ktoś, kto zapali tam znicz? Nie jestem tego pewna, dlatego zachęcam do odnalezienia tych miejsc i modlitwy za zmarłych tam pochowanych. To ludzie, którzy przez swoje życie lub właśnie śmierć zostali na zawsze związani z Ziemią Przasnyską.

Obok nas i z nami
Nie zapomnijmy o cmentarzach żydowskich: w Przasnyszu przy ul. Leszno oraz w Chorzelach przy ul. Ogrodowej. Pomniki na tych cmentarzach wykonane są z macew pochodzących z nagrobków miejscowych wyznawców wiary mojżeszowej. 

Podobnie warto zapalić znicz w pobliżu cmentarza ewangelickiego przy ul. Makowskiej w Przasnyszu, którego teren został sprzedany przez władze miejskie. Również w Ścięcielu (gm. Chorzele) znajdują się pozostałości dwóch cmentarzy ewangelickich. Obecnie niewiele z nich zostało, ale przecież nadal są tam pochowani ludzie. Przed II wojną światową północne krańce obecnej gminy Chorzele były częścią Prus Wschodnich. Stąd obecność ewangelików.

Zmarłym pochowanym na cmentarzach innych wyznań należy się szacunek, bowiem przez lata pracowali na rzecz małej ojczyzny, żyjąc tutaj, dzieląc troski codziennej egzystencji z Polakami. To również obywatele naszej ojczyzny i należy im się pamięć, szczególnie w przypadku pomordowanych.

Listopadowe odkrycia
Warto przejść alejkami cmentarzy, na które się udamy i poczytać napisy na tablicach. Taki spacer może być okazją do niespodziewanych odkryć. Dzięki temu odnajdziemy groby osób zasłużonych dla naszego środowiska, dla wsi, gminy, powiatu, tych, którzy żyli obok naszych przodków. 

Takim odkryciem był dla mnie nagrobek Romana Morawskiego. Urodził się w 1867 r. Zmarł w wieku 57 lat w Jednorożcu i został pochowany na miejscowym cmentarzu w styczniu 1923 r. Był synem Antoniego i Wiktorii z Gutkowskich z Wielodroża, pochodził z drobnoziemiańskiej rodziny. 

Roman był najmłodszy spośród trzech synów Morawskich. W źródłach określany jest jako felczer, chociaż tablica na jego nagrobku informuje, że był lekarzem. Niestety urzędowo nie wyznaczono granicy zakresu działalności felczera i lekarza, co rodziło konflikty. Działalność felczerów w powiecie przasnyskim w 1902 r. ostro skrytykowano słowami: „więcej szkody przynoszą społeczeństwu, jak znachorzy”. Jednak były bardziej dostępni, a ich usługi tańsze, co zadecydowało o szerokim uznaniu, jakim cieszyli się wśród miejscowych. Morawski działał głównie na przełomie XIX i XX w. Przyjmował chorych w lecznicy w Jednorożcu, wówczas jednym z dwóch tego typu obiektów na terenie powiatu. 

Roman Morawski zapisał się w historii wsi Jednorożec także jako organizator przyjazdu Aleksandra Macieszy, prezesa Towarzystwa Naukowego Płockiego. Ten latem 1914 r. przeprowadził badania antropologiczne wśród mieszkańców kurpiowskich gmin powiatu: Jednorożec, Zaręby, Baranowo. Jak A. Macieszy zapisał we wstępie do „Puszczan Przasnyskich”, książki będącej rezultatem badań w Jednorożcu, Roman Morawski „zachęcał i nakłaniał mieszkańców Puszczy do zgodzenia się na pomiary”. Źródła nie wskazują na to, że Morawski był żonaty i miał dzieci, był jednak ważną postacią w społeczności mieszkańców Jednorożca przełomu wieków.

Zatrzymaj się…
Ile takich ciekawych nagrobków kryje się na naszych cmentarzach? Ilu – nierzadko zapomnianych – zasłużonych dla naszej ojczyzny nie jest wspominanych, ilu nie zapala się zniczy? O ilu wspaniałych członkach naszych rodzin nie wiemy? Ile mogił nawiedzamy i zapalamy znicze z przyzwyczajenia, nie będąc w stanie czegokolwiek powiedzieć o tu pochowanych bliskich czy przedstawicielach lokalnej społeczności? Jacy byli, jak żyli? 

Niech listopad 2017 r. będzie czasem nie tylko zadumy, refleksji i modlitwy za zmarłych, ale też poszukiwań informacji na ich temat. Zarówno w przypadku członków naszych rodzin, jak też pracujących przez lata na rzecz małej ojczyzny czy poległych na jej terenie żołnierzy i cywilów. Nawet jeśli ich życie było proste, niczym się nie wyróżniało, to patrząc na warunki historyczne warto podkreślić, że byli bohaterami dnia codziennego. Należy im się nasza pamięć.



Odc. 56. Niepodlegli niepodległym (1)
Ten i dwa kolejne felietony powstały na podstawie materiału zamieszczonego w wyjątkowym źródle, którego skanowanie i udostępnianie w Internecie zakończyło się w tym roku. Nie mogłam go pominąć w swoich tekstach! A że materiału było sporo, podzieliłam artykuł na trzy części.

W sobotę będziemy świętować 99. rocznicę odzyskania niepodległości przez Polskę. Nasi rodacy zawsze doceniali wagę suwerenności, m.in. dlatego w 1926 r. przygotowali Polską Deklarację o Podziwie i Przyjaźni dla Stanów Zjednoczonych z okazji 150. rocznicy Deklaracji Niepodległości USA. Znajdziemy w niej także mieszkańców powiatu przasnyskiego.

Wspomniane źródło to 111 (sic!) tomów przekazanych ówczesnemu prezydentowi USA, Calvinowi Coolidge’owi. Znajdują się tu pozdrowienia i podpisy przedstawicieli wszystkich szczebli władz II RP na czele z prezydentem Ignacym Mościckim, posłami, senatorami, duchownymi (w tym prymasem Aleksandrem Kakowskim, urodzonym w Dębinach w gm. Przasnysz). Poza tym odnaleźć tu można autografy wojskowych, przedsiębiorców, naukowców oraz uczniów szkół polskich. Kolejną grupę sygnatariuszy stanowią władze samorządowe. 

Polska 1926
Z Deklaracją związana jest strona http://www.polska1926.pl/. Czytamy na niej m.in.: „Sto lat temu (…) USA nie tylko uznały polską państwowość za warunek pokojowego ładu w Europie (13. punkt programu pokojowego Prezydenta Woodrowa Wilsona przewidywał odrodzenie niezawisłego państwa polskiego), ale także udzieliły II RP wsparcia materialnego o wartości około 200 milionów dolarów. Amerykańska misja humanitarna, której przewodził przyszły prezydent USA Herbert Hoover, realnie przyczyniła się do utrzymania przez Polskę dopiero co odzyskanej niepodległości. W 150. rocznicę ogłoszenia amerykańskiej Deklaracji Niepodległości naród polski postanowił podziękować narodowi amerykańskiemu za tę pomoc. Między kwietniem a lipcem 1926 r. zebrano w całym kraju 5,5 miliona podpisów pod Deklaracją Podziwu i Przyjaźni dla Stanów Zjednoczonych. Tzw. adres dziękczynny jest wyjątkową kolekcją nie tylko ze względu na skalę oraz zaangażowanie sygnatariuszy. 5,5 miliona podpisów mieszkańców II RP: Polaków, Żydów, Ukraińców i Niemców, to blisko 20 procent ludności kraju w 1926 roku. Wewnątrz II RP powstał swoisty zbiorowy portret społeczeństwa”. 

Wspomniane źródło zostało zapomniane na blisko 70 lat, a ponownie okryli je w latach 90. pracownicy Biblioteki Kongresu USA, pochodzący z Polski. Pierwszych 13 tomów zeskanowano przed 2010 r., skanowanie pozostałych zakończono w 2017 r. Skany są dostępne na stronach internetowych Biblioteki Kongresu Stanów Zjednoczonych, ale też na stronie http://deklaracja.genealodzy.pl

Portal „Polska 1926. Portret zbiorowy II RP” powstał dzięki zaangażowaniu Ośrodka KARTA, Domu Spotkań z Historią, Polskiego Towarzystwa Genealogicznego i innych instytucji. Na stronie można przeszukiwać księgę pod kątem nazwisk, miejscowości itp. Interesujące dane można odnaleźć przez listę stron dokumentu, miast lub interaktywną mapę II RP.

Przasnyska szkoła
Włączając się w pomoc w odczytywaniu nazwisk z Deklaracji, podjęłam się spisania autografów z pow. przasnyskiego. Dzisiaj zaprezentuję ich pierwszą część. Są to podpisy dyrekcji i uczniów 6-klasowej Szkoły Powszechnej nr 2 w Przasnyszu. 

Była to szkoła żydowska, która mieściła się przy ul. 3 Maja 30/31. Szkoła miała 7 izb lekcyjnych. Niektóre wynajmowano na terenie miasta. W 1925 r. w placówce uczyło się 288 uczniów. Zajęcia dydaktyczne prowadzone były po polsku, wykładano też historię Żydów i studiowano Torę. W 1926 r. kierownikiem szkoły był Samuel (Szmuel) Frank, opiekunem – Henryk Lamprycht, zaś inspektorem szkolnym – Franciszek Solecki.

W Deklaracji podpisali się następujący nauczyciele: J. Konówna, E. Frankówna, J. Grynberżanka, Rachela Wyszyńska. A oto lista uczniów i uczennic w kolejności podpisów w księdze: L. Studentówna, B. Juchtówna, M. Juchtówna, J. Kamieńska, D. Fiszerówna, L. Giejluda, S. Wysokierówna, H. Filutówna, E. Gerlicówna, E. Jerachemówna, T. Rubinsztejnówna, Z. Moławerówna, R. Manna, E. Pochodnia, S. Cukiermanówna, R. Gingoldówna, M. Rykowerówna, E. Zewinówna, F. Szafranówna, Ł. Lublinerówna, L. Lauferówna, R. Ejchlerówna, L. Perelberżanka, H. Goljanówna, B. Jałowieńcówna, H. Goldmacher, Sz. Goldsztejn, H. Talarek, M. Szumacher, R. Grynszpanówna, S. Fromowiczówna, R. Rajczykówna, Ch. Makowerówna, R. Goldmacherówna, D. Fajersztejnówna, J. Gotjan, M. Bramsohn, Sura Kierszenbaumówna, Frymeta Rybówna, Sara Błękitnerówna, F. Goldsztajnówna, B. Lublinerówna, Ch. Manna, S. Ejchlerówna, Cela Manna, Regina Blondowska, Frania Graniasterówna, Małka Armlandówna, Małka Bragierówna, Chana Jalowiecówna, Iłka Makorówna, Regina Makowerówna, Nysla Makowska, Raca Piańka, Mania Perelberżanka, Sala Skała, Z. Kleczewska, Ch. Lotermanówna, Sz. Lipszyc, Sz. Dembus, R. Kolendrówna, F. Kierszówna, R. Bogdanerówna, H. Jedwabnerówna, C. Amsterdamówna, N. Aszerówna.

Historia na wyciągnięcie ręki
Każdy autograf jest pięknie wykaligrafowany. Niestety strony przasnyskie nie są tak zdobione jak inne, gdzie znajdziemy nawet zdjęcia, wklejone do księgi, starannie wykonane rysunki itp. To jednak nie umniejsza znaczenia i wyjątkowości źródła. 

Ileż z tych osób przeżyło wojnę? W ilu przypadkach jest to jedyny ślad ich istnienia? To przecież wycinek historii ponad 2-tysięcznej społeczności mieszkańców miasta wyznania mojżeszowego (2158 Żydów wedle spisu powszechnego w 1921 r.), którzy stanowili 36% mieszkańców Przasnysza. Dzięki zeskanowaniu deklaracji i umieszczeniu jej zawartości w sieci źródło ponownie zafunkcjonowało w obiegu i jest dostępnego dla każdego zainteresowanego. W ten sposób przedstawione wyżej osoby mogą zostać wrócone powszechnej świadomości, co przypomni obecność Żydów w Przasnyszu na przestrzeni wieków.

W kolejnym odcinku zaprezentuję obszerną listę osób, które podpisały się w księdze jako przedstawiciele władz samorządowych i organizacji pozarządowych, urzędnicy itp. z pow. przasnyskiego.



Odc. 57. Niepodlegli niepodległym (2)
W ostatnim felietonie zaprezentowałam listę uczniów i nauczycieli z żydowskiej szkoły w Przasnyszu, zamieszczoną w Polskiej Deklaracji o Podziwie i Przyjaźni dla Stanów Zjednoczonych z 1926 r. Kontynuuję temat, tym razem publikując część nazwisk osób z Przasnysza.

W tomie 2 znajdziemy – wedle opisu na stronie www.polska1926.pl, prezentującej omawiane źródło – podpisy samorządowców, urzędników i działaczy organizacji pozarządowych. Jest wśród nich także karta z pow. przasnyskiego. Jednak jeśli wczytamy się w deklarację, zauważymy, że podpisywali się tu również aptekarze, pracownicy urzędu skarbowego, lekarze czy policjanci. To sprawia, że deklaracja przygotowana z okazji 150. rocznicy Deklaracji Niepodległości USA jest unikatowym dokumentem, pozwalającym na odtworzenie portretu miasta Przasnysza w latach 20. XX w.

Władze powiatowe
W tym odcinku nie będę prezentować podpisów chronologicznie, według kolejności umieszczenia ich w księdze, a tematycznie. 

Wśród podpisów odnajdziemy kilka autografów członków władz powiatowych. Zacznijmy od Starosty Przasnyskiego, którym był Tadeusz Koziorowski, starosta przasnyski, sprawujący ten urząd w latach 1923–1927. W księdze podpisał się jego zastępca, czyli wicestarosta Adam Strzebosz. Deklaracja jest o tyle ważna, że pozwala na uzupełnienie dotychczasowego stanu literatury, bowiem do tej pory wiedzieliśmy – dzięki opracowaniu R. Waleszczaka Przasnysz i powiat przasnyski w latach 1866–1939 – że Strembosz pełnił funkcję wicestarosty w latach 1929–1930. Okazuje się, że na tym stanowisku pracował też wcześniej, w 1926 r.

Spośród pracowników Starostwa Powiatowego w Przasnyszu w 1926 r. w deklaracji podpisali się: Michał Leszczyński (w latach 20. pełnił funkcję Kierownika Referatu Administracyjnego w starostwie); Stanisław Kępista, sekretarz Sejmiku Powiatowego (a także Patron Stowarzyszenia Młodzieży Męskiej), wreszcie ks. Józef Piekut, członek Wydziału i Sejmiku Powiatowego w Przasnyszu oraz dziekan i proboszcz przasnyski. Mamy tu też podpisy Józefa Kakowskiego, kasjera Kasy Sejmiku Powiatowego w Przasnyszu i jednocześnie członka Zarządu Banku Spółdzielczego w Przasnyszu, a także Jana Stawalkowskiego (? - nazwisko mało czytelne), urzędnika Starostwa Powiatowego w Przasnyszu oraz skarbnika Stowarzyszenia „Lutnia”. Inspektorem Samorządu Gminnego był A. Jaworski, który jednocześnie pełnił funkcje Naczelnika Straży Ogniowej Ochotniczej w Przasnyszu i Prezesa Stowarzyszenia „Lutnia”. W księdze podpisał się też archiwista powiatowy, ale jego nazwisko jest nieczytelne.

Miasto Przasnysz
W deklaracji podpisał się burmistrz miasta Przasnysza Stefan Ławrowski (pełnił urząd w latach 1925–1928). Poza tym możemy odnaleźć autograf S. Połomskiego, obrońcy sądowego i wiceburmistrza miasta Przasnysza, a także Bronisława Grudzińskiego, sekretarza magistratu miasta Przasnysza. Znajdziemy tu również podpis Kazimierza Burchackiego, radnego miasta Przasnysza, który w latach 20. był też kierownikiem Referatu Bezpieczeństwa Publicznego Starostwa Powiatowego w Przasnyszu, oraz dr Grabowskiego, ławnika magistratu miasta Przasnysz, lekarza powiatowego, który w latach 20. był kierownikiem Referatu Zdrowia przasnyskiego starostwa.

Sądownictwo, skarbowość i porządek społeczny
Wśród osób związanych z sądownictwem wskazać można: Władysława Shürra, Sędziego Pokoju w Przasnyszu, notariusza B. Lewartowicza (? - nazwisko słabo czytelne); urzędnika sądowego Eugeniusza Rykowskiego, Stanisław Skorysowski, sekretarza sądu w Przasnyszu; urzędnika skarbowego Józefa Nozdowskiego oraz F. Przybylaka, Pisarza Hipotecznego Powiatu Przasnyskiego.

Spośród pracowników Urzędu Skarbowego należy wskazać Henryka Lamprychta, Naczelnika Urzędu Skarbowego, Prezesa Stowarzyszenia Urzędników Państwowych i jednocześnie Przewodniczącego Dozoru Szkolnego w Przasnyszu oraz Jana Brzezińskiego, skarbnika kasy skarbowej w Przasnyszu. W deklaracji podpisali się także związani z bankowością: Maria Kakowska, Kierowniczka Banku Spółdzielczego i Patronka Stowarzyszenia Polskiej Młodzieży Żeńskiej, Marian Reichard, Prezes Rady Banku Spółdzielczego oraz Leon Kostecki (? - nazwisko słabo czytelne), Dyrektor Oddziału Banku Ziemiańskiego.

Wreszcie w księdze wpisał się Józef Michalewicz, komendant policji miasta Przasnysza. Podkomisarz pełnił urząd od 1925 r., odwołano go po zamachu majowym.

W spisie pominęłam nazwiska nieczytelne. W kolejnym odcinku zaprezentuję ostatnią część nazwisk, jakie znaleźć można w niezwykłym dokumencie sprzed ponad 90 lat.




Odc. 58. Niepodlegli niepodległym (3)
Od dwóch tygodni prezentuję nazwiska osób, które umieściły swoje podpisy w Polskiej Deklaracji o Podziwie i Przyjaźni dla Stanów Zjednoczonych z 1926 r. Zapraszam na ostatnią część tej miniserii.

Zacznijmy od środowiska szkolnego (spoza szkoły żydowskiej, którą opisałam 2 tygodnie temu). Mamy więc podpisy: ks. Tadeusza Kamińskiego, prefekta 8-klasowego Gimnazjum Humanistycznego Koedukacyjnego Magistratu Miasta Przasnysza i Szkoły Powszechnej nr 1 (obie placówki miesiły się w budynku dzisiejszego LO im. KEN) oraz opiekuna harcerstwa; (prawdopodobnie – nazwisko nieczytelne) ks. Franciszka Zalewskiego, Inspektora Szkolnego w gimnazjum, w latach 1923–1924 pełniącego funkcję dyrektora szkoły; nauczyciela historii Stanisława Deptały, kierownika szkoły powszechnej, w latach 1922–1929 Przewodniczącego Oddziału Powiatowego Związku Polskiego Nauczycielstwa Szkół Powszechnych w Przasnyszu; prawdopodobnie (wpis słabo czytelny) jego zastępcy Waleriana Florczaka (? – nazwisko słabo czytelne); Stanisława Kurowskiego, w latach 1924–1927 dyrektora gimnazjum; Franciszka Zajączka, profesora Publicznej Szkoły Przysposobienia Rolniczego w Rudzie koło Przasnysza; Melanii Włodarczykówny, członka Polskiej Macierzy Szkolnej z Przasnysza; wreszcie Chodkowskiego, prezes Rady Szkolnej (szkoły nr 1?).

Gimnazjum i szkoła powszechna w Przasnyszu w latach 30. XX w. Zbiory ks. Jana Łaszczyńskiego.
Organizacje społeczne
Kolejną grupę podpisanych w deklaracji przasnyszan stanowią członkowie działających w mieście organizacji pozarządowych. Są wśród nich: Cecylia Koziorowska, przewodnicząca Towarzystwa Narodowej Organizacji Kobiet; Franciszek Redo, Naczelnik Okręgowych Straży Pożarnych i Prezes Klubu Sportowego; Romuald ? (nazwisko nieczytelne), członek Zarządu „Lutni”; Mieczysław ? (nazwisko nieczytelne), gospodarz Towarzystwa „Lutnia” w Przasnyszu; Z. Jelińska, Członek Zarządu Komitetu Powiatowego Ligi Obrony Powietrznej w Przasnyszu; Franciszek Grot, członek Zarządu Klubu Sportowego w Przasnyszu i Prezes Cechów Robotniczo-Rzemieślniczych w Przasnyszu; Wacław Kaszubowski, wiceprezes Towarzystwa „Rozwój” w Przasnyszu; Ewa Wiecińska, wiceprezes Czerwonego Krzyża, a także dr W. Witwiński, lekarz szpitala w Przasnyszu oraz kapitan cyklistów Klubu Sportowego z Przasnysza.

W tej grupie osób związanych z Przasnyszem najciekawszą jest ziemianin z Obrębca Stanisław Żórawski (1882–1940), Prezes Towarzystwa Rolniczego w Przasnyszu. Po 11 XI 1918 r. został komisarzem powiatowym (starostą), 2 lata wcześniej objął stanowisko prezesa Rady Opiekuńczej. W 1920 r. został członkiem Powiatowego Komitetu Obrony Państwa. Był też członkiem Rady Szkoły Rolniczej w Rudzie, organizatorem Banku Spółdzielczego w Przasnyszu, a także – w I poł. lat 30. XX w. – prezesem dekanalnej Akcji Katolickiej. W 1940 r. został aresztowany i wywieziony do Działdowa, potem Dachau i wreszcie Mauthausen-Gusen, gdzie zakończył życie. 

Pozostali przasnyszanie
W księdze podpisali się także: aptekarz Wiktor Komozowski (? – nazwisko słabo czytelne) oraz Alfred Kamiński, magister farmacji. Poza nimi swoje autografy złożyli: Jakób Szczepankowski, Prezes Stowarzyszenia Nieruchomości Miasta Przasnysz; inż. Feliks Kowalczyk, Kierownik Powiatowy Zarządu Drogowego w Przasnyszu; Bolesław Sańkowski, inżynier pomiarów; Władysław Rokicki, naczelnik urzędu pocztowo-telegraficznego w Przasnyszu, jak również rachmistrz Zygmunt Ruszczyński. 

W księdze podpisała się też Stanisław Grabowska, ale bez podania funkcji czy zawodu, nie potrafię więc określić, kim była ta osoba. Niejasne jest również brzmienie podpisu: „L. Bieńkowski, poseł na sejm”. Nieczytelne jest natomiast nazwisko inspektora ubezpieczeń wzajemnych na pow. przasnyski.

W tej grupie najbardziej interesującą osobą jest Marian Arct (1896–1942), pełniący w 1926 r. funkcję inspektora rolnego w Przasnyszu. Pochodził z Warszawy, gdzie ukończył szkołę średnią oraz Szkołę Główną Gospodarstwa Wiejskiego. W 1938 r. został dyrektorem Szkoły Rolniczej w Rudzie. W okresie okupacji hitlerowskiej był administratorem tamtejszego majątku, przejętego przez Niemców. Miejsce posłużyło jako punkt kontaktowy przasnyskiej komendy obwodu ZWZ-AK, a Arct objął w nim funkcję szefa łączności ogólnej. Używał pseudonimu „Luty”. Po aresztowaniu jesienią 1942 r. i śledztwie skazany został przez Sąd Doraźny dla Okręgu Ciechanowskiego na karę śmierci. Wykonano ją 17 XII 1942 r. na rynku w Przasnyszu. Został powieszony wraz z członkami sztabu obwodu ZWZ-AK, co upamiętnia pomnik na rogu Rynku i ul. 3 Maja.

Pozaprzasnyskie rodzynki
Spoza Przasnysza, a z terenu powiatu, pochodzą tylko dwa wpisy urzędników (nie licząc np. Żórawskiego, który z Przasnysza nie był, ale tu prężnie działał i F. Redo, który może być tożsamy z sekretarzem sądu z Ulatowa-Pogorzeli, współzałożycielem OSP Jednorożec w 1918 r.). Są to autografy urzędników z Jednorożca: Walentego Białczaka, wójta gminy Jednorożec w latach 1918–1926, oraz urzędującego w tym samym czasie Stanisława Pupika, sekretarza gminy Jednorożec. W przypadku tego drugiego dotychczas w literaturze funkcjonowało tylko jego nazwisko, więc deklaracja przyczyniła się do uzupełnienia stanu wiedzy.

Dziwne, że w księdze podpisów nie złożyli przedstawiciele innych gmin, wchodzących w skład ówczesnego pow. przasnyskiego. Prezentowane w tym odcinku podpisy, tak samo jak nazwiska podane w poprzednim tygodniu, pochodzą z tomu drugiego deklaracji, w którym podpisywali się właśnie samorządowcy oraz inne persony ważne dla lokalnego środowiska. Czy księga nie dotarła do Chorzel, Zarąb, Baranowa, Karwacza, Węgry, Krzynowłogi Małej i Wielkiej, Duczymina, Janowa i Dzierzgowa? To nie zmienia faktu, że zeskanowana w całości deklaracja z 1916 r. jest nieocenionym źródłem do badania historii regionalnej, także Ziemi Przasnyskiej.



Odc. 59. Adwent na Kurpiach
To artykuł z 29 listopada, w którym przybliżam kilka dawnych wierzeń i zwyczajów, funkcjonujących na Kurpiach. Tekst opracowałam głównie na podstawie opracowań A. Chętnika.

Już w najbliższą niedzielę rozpocznie się czas radosnego oczekiwania na Boże Narodzenie, zwany Adwentem (łac. adventus – przyjście). Jak ten okres wyglądał na Kurpiach?

Adwent to czas, w którym przypominamy sobie o oczekiwaniu na powtórne przyjście Jezusa Chrystusa w chwale. W liturgii dominuje wówczas kolor fioletowy, symbolizujący czas pokuty i pojednania z Bogiem oraz ludźmi. Tradycyjnie w Kościele katolickim przez 4 tygodnie odprawia się msze o świcie, zwane roratami. Są to msze ku czci Maryi, oczekującej na narodziny Syna. 

Dawniej na Puszczy
Adwent to okres, w którym nie urządza się zabaw i wesel, czas skupienia i modlitwy. Na Kurpiach Adwent oznaczał prace wokół domu i zagrody. W zimowe wieczory dziewczęta spotykały się w chatach na wspólnym darciu pierza, któremu towarzyszyły śpiewy pobożnych pieśni i różne opowieści. Podczas tzw. świętych wieczorów wykonywano świąteczne ozdoby domu i na choinkę. Kobiety piekły też figuralne ciasta obrzędowe - byśki i nowe latka. Gospodarze pomagali sobie nawzajem w biciu świń.

Młodzi chłopcy zaś kultywowali zwyczaj zwany „odtrąbywaniem Adwentu”, popularny też na wschodnim Mazowszu i Podlasiu. Rano i wieczorem trąbili na ligawach - długich, wąskich trąbach własnej roboty. Ich dźwięk, zdaniem etnografa Adama Chętnika, miał przypominać ludziom o Sądzie Ostatecznym. 

Najważniejsze dni
We wspomnienie św. Mikołaja (6 grudnia) gospodarze i pasterze obchodzili tzw. chłopski post w intencji ochrony trzody przed wilkami. Św. Mikołaj bowiem był patronem pasterzy, a także wilków i drapieżnych zwierząt. 

Z kolei w dniu św. Łucji (13 grudnia) wróżono o przyszłych plonach i pogodzie w nadchodzącym roku, jako że był to dzień zimowego przesilenia słonecznego, gdy słońce przekracza zwrotnik Koziorożca i zaczyna wędrówkę ku półkuli północnej. Czas powracania życia zwiastował rozpoczęcie cyklu wielkiego świętowania. 

Od tego dnia rozpoczynały się wzmożone przygotowania do Wigilii. Chaty musiałby zostać wysprzątane, a wnętrza wybielone. Okna dekorowano bibułkowymi firaneczkami, a ściany kolorowymi wycinankami. Strojono tzw. święty kąt - stół lub półkę, nakrytą specjalnym obrusem przyściennym, na którym ustawia się figurkę Chrystusa Frasobliwego lub krucyfiks, a po jego bokach bibułkowe bukiety. 

Kurpiowska wycinanka ze Świętą Rodziną. Źródło.


Odc. 60. Wielki umysł, wielkie serce
To tekst, którego nigdy nie zamierzałam pisać. Ale napisałam. Opublikowano go 6 grudnia, w drugą rocznicę mojego pierwszego spotkania z bohaterem odcinka. 

Z ogromnym żalem i bólem w sercu przyjęłam w sobotę wiadomość o śmierci prof. Jerzego Kłoczowskiego. Ten wybitny historyk i Syn Ziemi Przasnyskiej odszedł w wieku 93 lat. 

To będzie chyba najbardziej osobisty ze wszystkich felietonów, jaki dotychczas napisałam dla „Kuriera Przasnyskiego”. Podzielę się kilkoma przemyśleniami na temat Profesora, opowiem Wam, w jaki sposób wpłynął na moje życie, choć osobiście znałam go bardzo krótko.

Wyjątkowe życie
Urodził się w 1924 r. w Bogdanach Wielkich w gm. Chorzele jako syn Eugeniusza Kłoczowskiego, inżyniera rolnika, ziemianina, właściciela majątku Bogdany, oraz Ireny z Cichowskich. W czasie II wojny światowej wypędzony z dziedzicznego majątku wraz z rodziną, trafił do Poznania. 

W latach 1945–1948 studiował na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu oraz Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. W 1950 r. uzyskał stopień doktora nauk humanistycznych, a następnie rozpoczął współpracę z Katolickim Uniwersytetem Lubelskim, gdzie w 1974 r. uzyskał tytuł profesora zwyczajnego. Jako mediewista zajmował się historią kultury polskiej, szczególnie historią chrześcijaństwa w Polsce oraz dziejami Europy Środkowo-Wschodniej. Był autorem i redaktorem ok. 100 publikacji. 

Kierował Katedrą Historii Średniowiecznej KUL, Katedrą Historii Kultury Polskiej, a od 1957 r. Instytutem Geografii Historycznej Kościoła w Polsce. W latach 1968–1974 był dziekanem Wydziału Nauk Humanistycznych KUL. Pełnił wiele funkcji w instytucjach naukowych, m.in. od 1991 r. kierował Towarzystwem Instytutu Europy Środkowo-Wschodniej w Lublinie, a w 2002 r. został dyrektorem Instytutu Europy Środkowo-Wschodniej. 

Brał udział w powstaniu warszawskim, a w latach 80. angażował się w działalność opozycyjną „Solidarności”. Był senatorem I kadencji. Uzyskał tytuł honoris causa wielu prestiżowych uczelni. Był laureatem licznych nagród i odznaczeń, w tym Orderu Orła Białego.

Nasz Profesor
Na Facebooku Towarzystwa Przyjaciół Chorzel czytamy: „Dla nas jednak pozostanie Naszym Profesorem. Którego poznawaliśmy na ganku jego dworku w Bogdanach Wielkich. Którego mieliśmy okazję słuchać, podziwiać, ale i doświadczać niezwykłej aury emanującej z Jego słów i osobowości. I takiego chcemy Go zapamiętać. 

Profesor Jerzy Kłoczowski był także laureatem naszej nagrody - Superprzyjaciela Chorzel. W 2014 roku odebrał ją z naszych rąk. Dodatkową niespodzianką był koncert Grzegorza Turnaua, który przyjął zaproszenie z takiej okazji do Bogdan Wielkich. Jakże skromniutka to nagroda przy wszystkich zaszczytach, które odbierał za życia. Ale wiemy, że z niej także był dumny. A my jesteśmy dumni, że wywodził się z naszej ziemi. I był miłośnikiem Bogdan, Chorzel i całej naszej gminy. Małej Ojczyzny w Wielkiej Ojczyźnie, której służył całe życie”.

„Mój” Profesor
Gdy uczyłam w 2 klasie LO, przygotowywałam się do Olimpiady Historycznej. Wówczas mój nauczyciel Zdzisław Zdziarski z LO im. KEN w Przasnyszu podsunął mi Dzieje chrześcijaństwa polskiego J. Kłoczowskiego. Wówczas nie wiedziałam, że opracowanie to jest dziełem Człowieka, który wyrósł z Ziemi Przasnyskiej. Kserówek z okresu przygotowania do OH już nie mam, pozostała tylko ta książka… Bez dedykacji, bo wówczas nie znałam Profesora. Gdyby było inaczej, pewnie napisałby tak, jak równo 2 lata temu podpisał mi wydanie Wspomnień mazowieckiego ziemianina, czyli swojego ojca: „Drogiej Marysi z bardzo serdecznymi życzeniami”. 

Prof. Kłoczowskiego poznałam, kiedy w listopadzie 2015 r. okazało się, że jego syn Jan Maria Kłoczowski znalazł mój wpis nt. dworu Rykowskich w Krzynowłodze Wielkiej. Babka Profesora, Kazimiera Kłoczowska, pochodziła z rodu Rykowskich. W Mikołajki zostałam zaproszona na rodzinny obiad. Obawiałam się spotkania – ja, nieopierzona studentka historii, cały czas błądząca po odmętach dziejów, i On – wybitny Profesor, ceniony przez tak wielu, świadek historii. Jak rozmawiać, o czym? Moje obawy zniknęły w chwili, gdy tylko Go zobaczyłam, gdy się do mnie odezwał – biła od niego taka dobroć, taka radość i ciepło, że momentalnie poczułam się swobodniej. 

Za każdym razem miał dla mnie jakiś prezent, coś dla mnie przygotował, coś podarował. Najcenniejsze jednak jest to, co wydarzyło się podczas naszego drugiego spotkania, którego nigdy nie zapomnę. Siedzieliśmy w gabinecie, w którym znajdowały się zajmujące całe ściany regały z książkami. Trzymał mnie za rękę, życzliwie ze mną rozmawiał. Pytając mnie o naukowe plany na przyszłość, Profesor podkreślił wtedy to, co w historii naszego regionu tak piękne i ważne, a jeszcze niedostatecznie odkryte i zbadane: wielokulturowość, różnorodność, bogactwo narodowościowo-religijno-etnograficzne: Kurpie obok Żydów, mieszczanie obok szlachty, Polacy i Niemcy, luteranie i prawosławni… Ta mieszanka widoczna przez wieki, ten specyficzny charakter pogranicza, jakim jest teren pow. przasnyskiego, tak bardzo do mnie przemówiła, że zapragnęłam bliżej ją poznać. Bez tych impulsów nie byłoby wpisów o cerkwiach w Przasnyszu, szukania materiałów o kontaktach mieszkańców wiosek szlacheckich z Kurpiami itp. Dziękuję, Profesorze, za uwypuklenie tego, co zauważałam, ale nie doceniałam. Do zobaczenia!

Źródło.


Odc. 61. Zapomniany starosta
Postać Antoniego Wojciechowskiego była mi znana, ale dopiero podczas konferencji w Muzeum Historycznym w Przasnyszu 1 grudnia br., kiedy pracownik muzeum Bartosz Drejerski w swoim referacie podkreślił jego zasługi dla miasta i powiatu, zrozumiałam, że wiedza o nim nie jest powszechna. Dlatego ten artykuł. Ukazał się 13 grudnia.

Dzisiaj wspominamy Antoniego Wojciechowskiego, jednego z międzywojennych starostów przasnyskich, niedocenianego i przyćmionego przez swojego następcę. 

Antoni Wojciechowski urodził się 2 V 1892 r. w Będzinie. Ukończył studia na Wydziale Finansowo‑ekonomicznym Szkoły Nauk Politycznych w Warszawie. W 1914 r. rozpoczął służbę w Legionach Polskich jako podoficer, zaś po kryzysie przysięgowym działał w Polskiej Organizacji Wojskowej. Po odzyskaniu niepodległości przez Polskę służył w Wojsku Polskim. Awansował ze stopnia podoficera do kapitana ze starszeństwem (1924 r.). 

Po przewrocie majowym
Został przeniesiony do dyspozycji Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Początkowo zatrudniono go jako kontrolera. Następnie został tymczasowym starostą w Pułtusku, pracował w urzędzie wojewódzkim w Warszawie, a od 31 VIII 1927 r. pełnił funkcję tymczasowego starosty w Płońsku. Oceniano go wówczas następująco: dokładna znajomość przepisów, bardzo zdolny, pojętny z inicjatywą, b. pilny i dokładny, sumienny, godny zaufania, w stosunku do interesantów bez zarzutów, uzdolniony do pełnienia służby przy władzach naczelnych

Wówczas poważnie zachorował, co doprowadziło do pobytów w szpitalu i urlopu zdrowotnego w 1928 r. W stan spoczynku w Wojsku Polskim formalnie przeniesiono go w 1929 r. Od 22 II 1930 r. zatwierdzono go oficjalnie jako starostę w Płońsku. 

W Przasnyszu
Do miasta przybył 24 II 1931 r. Objął funkcję starosty powiatowego. Zaangażował się zarówno w rozwój miasta, jak też terenu powiatu, jaki obejmował wówczas 141 340 ha.

W mieście szczególnie włączył się w budowę Domu Sportowego (dzisiejszy Miejski Dom Kultury). Środki na jego budowę pochodziły głównie z Powiatowego Komitetu Wychowania Fizycznego i Przysposobienia Obronnego, którego przewodniczącym był A. Wojciechowski, oraz Komunalnej Kasy Oszczędności. Starosta organizował liczne imprezy, m.in. coroczne bale 1 lutego, z których dochód przekazywano na budowę „Sporciaka”, zbierał składki i darowizny. Parter wykończono dopiero w 1936 r. 

Inne inicjatywy, które wówczas realizowane były w Przasnyszu, to m.in. budowa stadionu sportowego (1932–1934), kortu tenisowego przy Domu Sportowym (nie ukończony), strzelnicy sportowej między Domem Sportowym a Kościołem św. Ducha czy kręgielni na obrzeżach parku przy „Sporciaku”. 

Na terenie powiatu
A. Wojciechowski dopilnował budowy dwóch basenów przyrzecznych na Rudzie i w Bartnikach. Włączył się w proces regulacji rzeki Orzyc na odcinku Krasnosielc-Chorzele. Z jego inicjatywy w dniu 19 VI 1932 r. zawiązano Spółkę Wodną Orzyca. Prowadziła prace pod nadzorem Okręgowego Urzędu Ziemskiego w Warszawie. Zatrudnienie znaleźli tu bezrobotni skierowani przez Powiatowy Urząd Pracy w Przasnyszu i bezrobotna młodzież z Junackich Hufców Pracy. Powstały w ramach tych prac rów melioracyjny między Szlą, Kuskowem, Krępą Starą, Przejmami a Lipą, wpadający do rzeki Morawki, na cześć starosty nazwano „Wojcieszanką”.

Wojciechowski z zaangażowaniem prowadził zalesianie nieużytków w kurpiowskiej części powiatu (Krukowo, Zaręby, Rzodkiewnica). Planował przesiedlenie kilku kurpiowskich wiosek w okolice Dzierzgowa oraz wydzielenie z tamtejszych majątków ziemskich gospodarstw dla Kurpiów.

Był zamiłowanym myśliwym o wysokiej etyce. Za jego rządów starostwo życzliwie odnosiło się do członków Polskiego Związku Stowarzyszeń Łowieckich. Dzierżawił teren leśnictwa Lipa w Nadleśnictwie Przejmy.

A. Wojciechowski. Zbiory Muzeum Historycznego w Przasnyszu.

Kolejne przystanki
Od 1935 r. pracował jako starostwa w Suwałkach, a od 1937 r. w Rypinie. Wykazywał się dużą inicjatywą, rozwagą i stanowczością, dbał o wykonywanie obowiązków obywatelskich i o dobro sprawy publicznej. Był energiczny i wytrwały. 

Zginął 24 IX 1939 r. podczas obrony Warszawy. Pracował wówczas w komendzie miejskiej. Spoczywa na Powązkach. 

Za życia odznaczono go Krzyżem Srebrnym Virtuti Militari i Krzyżem Niepodległości. Znał dobrze język rosyjski i niemiecki, słabo francuski. Poślubił Annę z Wojciechowskich i miał z nią dwoje dzieci.

Niepowetowana strata
Dokonania Antoniego Wojciechowskiego w Przasnyszu i na terenie powiatu w latach 1931–1935 przyćmił jego następca, Zygmunt Młot-Przepałkowski. Ten ostatni ma swoją ulicę w Przasnyszu, Wojciechowski – nie. Może czas to zmienić?

Informacje pochodzą z „Rocznika Augustowsko-Suwalskiego”, 9 (2009), do którego dotarłam za pośrednictwem artykułu B. Drejerskiego w katalogu wystawy Z kart historii Przasnysza. 590. rocznica nadania praw miejskich. Wątek przasnyski opracowałam na podstawie dostępnej literatury, głównie autorstwa R. Waleszczaka, oraz prasy.



W świątecznym numerze "Kuriera Przasnyskiego" z 20 grudnia przypominano legendę związaną ze św. Mikołajem i Chorzelami. Jeśli jeszcze jej nie znacie, zapraszam do lektury: KLIK.



Jak się Wam podobają powyższe felietony oraz prezentowanie ich nie na skanach, ale w formie pisanego tekstu? Który artykuł najbardziej zaciekawił? Macie jakieś specjalne prośby odnośnie tematyki kolejnych odcinków serii "Region pod lupą"? Piszcie w komentarzach! :)


Do następnego!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz