28 września 2019

Wyjątkowe kobiety z regionu, które podziwiam (XIX-XX w.)

Zainspirowana jednym z tematów na Olimpiadę Historyczną dla uczniów szkół ponadpodstawowych, postanowiłam opisać niezwykłe kobiety, które zasłużyły się, moim zdaniem, dla mojego regionu albo wyjątkowo zapisały się w jego historii. Inne są dla mnie ważne z powodów osobistych. To bardzo subiektywny przegląd i oczywiście nie wyczerpuje tematu. Pokazuje kobiety z różnych warstw społecznych, te, z którymi miałam okazję się bliżej zetknąć. Zapraszam do lektury!




1. Maria Ludwika Joanna Józefa z Krasińskich Czartoryska

Maria Ludwika Krasińska. Źródło.

Dlaczego ją podziwiam?
Starała się wykorzystać swoją pozycję i majątek do czynienia dobra. Nie myślała tylko o sobie, dbała o dobre kontakty z przedstawicielami różnych grup społecznych. Realizowała to, czego nauczył ją swoją postawą ojciec. Działała wieloaspektowo.


---------------------------


2. Lucyna Kozłowska

Absolwentka przasnyskiego gimnazjum z 1935 r., nauczycielka tajnego nauczania na czasie okupacji niemieckiej w Jednorożcu. Tak krótko można ją scharakteryzować. Ale można powiedzieć o niej nieco więcej dzięki wspomnieniom uczennicy  - Anny Urlich z Łukasiaków (1931-2015) ze Stegny.

Po wybuchu wojny w Jednorożcu pozostała tylko jedna nauczycielka, Apolonia Leśniewska, ale nie prowadziła nauczania. Do 1941 r. miejscowe dzieci nie miały możliwości kształcenia się, chyba że uczyli je rodzice.W tym czasie do Jednorożca trafiła wraz ze swoimi znajomymi Lucyna Kozłowska. Przed wojną, w 1935 r., ukończyła przasnyskie gimnazjum (dziś LO im. KEN w Przasnyszu). Następnie studiowała prawo na Uniwersytecie Warszawskim, co przerwał wybuch wojny. Po 1939 r. zajmowała się nauczaniem córek pani Wyszkowskiej, która uciekła z Chorzel do Stegny w gm. Jednorożec i zamieszkała w domu byłego burmistrza Chorzel, Stefana Kozłowskiego, który również znalazł tu schronienie. Sąsiadką ich była rodzina Łukasiaków, których córka Anna skończyła przed wojną dwie klasy szkoły powszechnej. Lucyna Kozłowska zaczęła uczyć ją w mieszkaniu, jakie wynajmowała u państwa Bednarczyków w Jednorożcu.

Kozłowska prowadziła zajęcia ze wszystkich przedmiotów. Lekcje trwały po 3-4 godziny dziennie. Organizowano przerwy w nauce, ferie, wakacje. Kozłowska samodzielnie zdobywała podręczniki, zaopatrywała podopieczną w zeszyty (w przypadku ich braku w papier do pisania), atrament i ołówek. Zlecała lektury do czytania, omawiała je, wypożyczała książki z własnej biblioteczki. Nie przyjmowała zapłaty za nauczanie, choć często dostawała od dzieci kubeczki malin albo poziomek.

Podczas lekcji rodzice pełnili „wartę”, bowiem w Jednorożcu w środku wsi (dom Rykowskich) był liczący sporą ilość żołnierzy posterunek żandarmerii, wielu też było denuncjatorów, liczących na łatwy zarobek albo inne profity. Lekcje j. niemieckiego, jakie prowadziła Kozłowska, miały być przykrywką dla prawdziwej działalności. Zeszyty zapisane gotyckim pismem leżały zawsze na wierzchu, by w każdej chwili pomóc w mistyfikacji. Pewnego razu, ostrzeżone o zbliżaniu się żandarmów, Anna z nauczycielką ukryły polskie książki i zeszyty pod głęboką szafą, zajmując się nauką j. niemieckiego, którym Kozłowska biegle władała. W obecności żandarmów Anna recytowała niemieckie wiersze i pisała gotykiem. Chwila grozy nastała, gdy Niemcy zauważyli kolorowe obrazki z dziełami polskich malarzy, ale spokojnie zapytali, czy mogę je wziąć i wyszli z izby. Więcej nie niepokoili nauczycielki.

W czasie okupacji Lucyna Kozłowska została zatrudniona w urzędzie gminy. Jako urzędniczka wielokrotnie podrabiała dokumenty, np. zaświadczenia pracy dla Polaków, fałszując podpis niemieckiego komisarza gminnego Dzigiela. Wraz z Mieczysławem Majewskim i Henrykiem Rogalą organizowali karty przemiałowe, przepustki, becugszajny (asygnaty, bony). 

W czasie pracy w gminie Lucyna Kozłowska nie przerwała prowadzenia tajnego nauczania. Możliwe jest też, że Tajna Organizacja Nauczycielska nie wiedziała o jej działalności dydaktycznej. W późniejszym czasie nie korzystała z żadnych przywilejów z tytułu tajnego nauczania. Kozłowska nie figuruje w spisach nauczycieli tajnego nauczania w gm. Jednorożec, nie jest upamiętniona w literaturze lokalnej. Jedynie jej wychowanka napisała o niej wspomnienie, opublikowane w 1988 r.

Anna Urlich z d. Łukasiak ukończyła dzięki tajnemu nauczaniu, prowadzonemu przez Lucynę Kozłowską, sześć klas szkoły powszechnej, uzyskując pełne podstawowe wykształcenie. O jakości nauczania świadczy fakt, że w sierpniu 1945 r. Łukasiakówna zdała pozytywnie egzamin do gimnazjum w Przasnyszu, otrzymując od egzaminatorów wiele pochwał.

Po zakończeniu II wojny światowej Lucyna Kozłowska zamieszkała w Przasnyszu. Nadal opiekowała się Anną, sprawdzając jej prace z j. polskiego w pierwszym roku nauki w gimnazjum. Następnie przeprowadziła się do Warszawy. Zaprzyjaźniła się z dawną uczennicą i przez wiele lat utrzymywała z nią serdeczne kontakty. Anna Urlich twierdziła, że to dzięki Kozłowskiej postanowiła zostać nauczycielką.

Fotografia Lucyny Kozłowskiej ze zbiorów Muzeum Historycznego w Przasnyszu.

Dlaczego ją podziwiam?
Nie wiem, czy miałabym odwagę uczyć w okresie okupacji. Czy miałabym siłę, by wytrzymać presję, kiedy podczas udawanej lekcji niemieckiego do pokoju wchodzą niemieccy żandarmi z kontrolą? Podziwiam jej działanie na rzecz polskości w języku i kulturze, za chęć pomocy i rzeczywistą pomoc mieszkańcom podczas pracy w urzędzie. Ryzykowała życiem, mimo to nie zrezygnowała. Potrafiła zainspirować młodego człowieka.

---------------------------

3. Genowefa Pokrzywnicka
Urodziła się 25 XII 1897 r. w Szczukach Starych w gm. Krasne. W 1903 r. jej matka Franciszka z Cichowskich, po śmierci męża Adama Pokrzywnickiego, ponownie wstąpiła związek małżeński. Miała już trzy córki: Zofię (ur. 1896 r.), wspomnianą Genowefę i Janinę. Syn Aleksander przyszedł na świat w listopadzie 1894 r., 10 miesięcy po ślubie rodziców, ale nie wiadomo nic o jego dalszych losach. Drugiem wybrankiem Franciszki Pokrzywnickiej został Szczepan Pogorzelski – wdowiec z Lipy, mający dwóch synów: Wincentego i Bolesława. Z małżeństwa Franciszki i Adama narodzili się: Stefania (ur. 1904 r.), Marianna (ur. 1906 r.) i Bronisława (ur. 1911 r.). Hipolit (1909–1912) i Czesława (1910–1912) zmarli w dziecięctwie. Akta metrykalne notują też drugą Czesławę, urodzoną w 1913 r., ale nic o niej nie wiadomo.

W roku 1915, kiedy zbliżał się front, rodzina postanowiła uciekać wgłąb Rosji. Dołączyli do tysięcy bieżeńców. Wedle spisu uchodźców Franciszka Pogorzelska wyjechała z jednym dzieckiem w wieku do 5 lat (Bronia), dwojgiem w wieku 5–14 lat (Marianna i Stefania) oraz jednym starszym – Janiną Pokrzywnicką. Wraz z nimi wyjechał mąż Szczepan Pogorzelski, a także Zofia i Genowefa Pokrzywnickie. Razem było ich 8 osób.

Rodzinę skierowano ok. 320 km na południowy-zachód od Moskwy, na obrzeża guberni kałuskiej, do majątku Raków w Ulemli w pow. żyzdrańskim. Rodzice i młodsze rodzeństwo pracowali w majątku, a najstarsze dziewczęta znalazły pracę w bogatych moskiewskich rodzinach. W 1917 r. była świadkiem tego, jak bolszewicy pędzili główną ulicą Moskwy członków rodziny carskiej. Wspominając po latach w rozmowie z krewnymi te wydarzenia, dokładnie opisywała, jak wyglądali Romanowowie i w co byli ubrani.

Mapa guberni kałuskiej, do której trafiła G. Pokrzywnicka z rodziną w czasie I wojny światowej. Kropką zaznaczono Uleml’, podano polskie nazwy największych miast w pobliżu (Żizdra oraz Kozielsk) oraz stolicy guberni (Kaługa). Wyk. M.W. Kmoch na podstawie mapy z 1900 r. (dostęp 28 IV 2019 r.).

W roku 1918 rodzina powróciła do Lipy. Zofia, Genowefa i Janina wyjechały do Warszawy i tam podjęły pracę.  Niestety nie zachowały się jej zdjęcia z młodości. Miała być piękną kobietą, ubierała się elegancko, wydawała się szczęśliwa. Jeśli chodzi o jej rodzinę, to, jak pisała H. Kaszczyj, Zofia wyszła za mąż za Władysława Plaskota, człowieka światowego, mieszkającego jakiś czas w Ameryce Południowej, bardzo oczytanego. Kupili kawałek gruntu w Lipie i pobudowali (...) domek [posesja nr  - przyp. M.W.K.]. Natomiast mężem Janiny został Grzegorz Mirkowski, kolejarz.

Dom Plastkotów w Lipie wyróżniał się architekturą. Postawiony został nie przy samej drodze, ale w znacznej odległości od szosy. Miał bardzo ładny ganek od ulicy oraz drugi od strony podwórka. Posesja ogrodzona była drewnianym płotkiem ze sztachet ułożonych w ukośną kratkę. Może wygląd domu i podwórza spowodowany był zaczerpnięciem wzorców z budownictwa rosyjskiego, obserwowanego podczas bieżeństwa? Niejednokrotnie tak bywało.

Siedlisko w miejscu domu Zofii i Władysława Pleskot w Lipie (posesja nr 124). Po lewej widok z Google Street View (2012 r.), po prawej mapa z Geoportalu z zaznaczoną posesją Pleskotów, u których mieszkała G. Pokrzywnicka.

Genowefa nie wyszła za mąż. Do 1939 r. pracowała na roli przy rodzinie. Ukończyła dwie klasy szkoły powszechnej w Warszawie. Wraz z wybuchem II wojny światowej wróciła do Lipy i zamieszkała u siostry Zofii. Podjęła się prowadzenia tajnej nauki religii w szkole w Lipie. Należała do Tajnej Organizacji Nauczycielskiej.

Niemcy zatrzymali ją i wywieźli do Oświęcimia – KL Auschwitz-Birkenau. Wiemy, że przebywała tam w tym samym czasie co św. o. Maksymilian Maria Kolbe. Była świadkiem jego zgłoszenia do komory gazowej zamiast wytypowanego Franciszka Gajowniczka. Sama też uniknęła śmierci. Wywołana na jednym z apeli do grupy przeznaczonej do zagazowania, wstąpiła do szeregu, kiedy zrobiło się zamieszanie po tym, jak jedna z więźniarek zasłabła. Posiadała fotografię w obozowym pasiaku, ale nie zachowała się.

Genowefa Pokrzywnicka w 1952 r. Zbiory Henryki Kaszczyj.

W 1942 r. przewieziono ją do kobiecego obozu w Ravensbrück we wschodniej części III Rzeszy. Trafiały tam działaczki społeczne, inteligentki, konspiratorki i uczennice tajnych kompletów. Więźniarki z Polski stanowiły największą grupę osób przetrzymywanych w obozie – łącznie ok. 40 tys. W obozie przeprowadzano na kobietach nieludzkie pseudomedyczne eksperymenty. Niemcy nazywali więźniarki „królikami doświadczalnymi”. Pokrzywnicka zapamiętała, że kawałki drewna wstawiano więźniarkom zamiast kości. Doświadczenia obozowe sprawiły, że do końca życia bała się mężczyzn - i to panicznie - a każda rozmowa na ich temat doprowadzała ją do spazmu.

W Ravensbrück przebywała do końca wojny. W kwietniu 1945 r. z inicjatywy Międzynarodowego Czerwonego Krzyża została ewakuowana wraz z więźniarkami wszystkich narodowości. W wyniku szwedzko-duńskiej misji ratunkowej do dnia 26 IV 1945 r. udało się wywieźć „białymi autobusami” z KL Ravensbrück 2904 kobiety, w tym 946 Polek. Pokrzywnicka trafiła do Szwecji na dożywianie. 

W 1946 r. wróciła do Lipy i zaczęła szukać pracy. Od maja do września 1952 r. pomieszkiwała w Przasnyszu przy ul. Mostowej 8, gdzie utrzymywała się z pracy dorywczej jako krawcowa. Na przełomie 1952 i 1953 r. na krótko wyjeżdżała do Warszawy, potem na 1,5 miesiąca w maju/czerwcu 1953 r. do Łodzi, próbując znaleźć jakieś zatrudnienie. Pomimo prób, nie była w stanie się zaklimatyzować, odnaleźć w powojennym świecie, co na pewno było spowodowane przeżyciami w obu obozach. Doświadczenia te okaleczyły ją nie tylko fizycznie, ale nawet bardziej psychicznie. Zamieszkała w Domu Opieki Zdrowotnej w Obrytem (pow. pułtuski), w którym przebywała do 1967 r.

Genowefa Pokrzywnicka w 1972 r. Zbiory Henryki Kaszczyj.

Potem wróciła do Lipy do siostry Zofii. We wspomnianym domu zajmowała niewielkie zimne pomieszczenie, w którym stało łóżko, stół, mała szafka oraz kuchnia węglowa. Otrzymywała niskie odszkodowanie od państwa, które zapewniało jej liche środki na życie. Z tego powodu, ale może też mając na względzie wcześniejsze niepewne czasy wojenne, oszczędzała na wszystkim, przez co uchodziła za dziwaczkę. W oknach miała papierowe wycinanki, kalendarza używała na co najmniej dwa lata, przez co zdarzało się jej mylić dni, nie rozstawała się ze szkolnym tekturowym tornistrem. Karmiła biegające po domu myszy w obawie, by jej niczego nie pocięły. Lepiej odnajdywała się w towarzystwie dzieci i młodzieży. Może to przypominało jej przedwojenne doświadczenia jako nauczycielki w Lipie. Dorośli jej nie rozumieli.

Z czasem stosunki między siostrami pogorszyły się, co sprawiło, że Genowefa Pokrzywnicka w pewnym momencie zdecydowała się na wyjazd z Lipy. Nie chciała jednak wyjeżdżać do Obrytego. Ostatnim jej miejscem zamieszkania był Dom Pomocy Społecznej w Izdebnie Kościelnym k. Grodziska Mazowieckiego. Zmarła tam 21 VIII 1983 r.

Pensjonariuszki Domu Pomocy Społecznej w Izdebnie Kościelnym, 9 III 1979 r. Pierwsza po lewej Genowefa Pokrzywnicka. Zbiory Henryki Kaszczyj.

Dlaczego ją podziwiam?
Przeszła piekło. Podróż do Rosji, niepewność jutra, konieczność ucieczki po rewolucji, trudy powrotu do Polski, Oświęcim i Ravensbrück, a potem choroba fizyczna i słabość psychiczna, niezrozumienie przez ludzi, także rodzinę... Pomimo tego próbowała się odnaleźć, normalnie pracować. Próbowała nie tracić kontaktu z innymi, nie izolować się, choć miała ku temu powody. Mierzyła się z przeszkodami nie do pokonania, ale próbowała...


---------------------------


4. Członkinie Kół Gospodyń Wiejskich z Jednorożca i Żelaznej Rządowej
Kobiety działające w kołach gospodyń wiejskich to opowieść, którą można snuć godzinami. Do tej pory opisałam działalność tej organizacji w mojej rodzinnej miejscowości (KLIK), a także obchodzące w 2019 r. 50-lecie KGW z Żelaznej Rządowej.

Koło Gospodyń Wiejskich z Jednorożca w 1965 r. Zbiory Barbary Gwiazdy z Jednorożca.

KGW "Żelaźnianki to Kurpianki" z Żelaznej Rządowej na III Festynie Jednorożeckim. Źródło.

Dlaczego je podziwiam? 
Nie dość, że zajmowały się domem, rodziną i pracą na roli, a czasem pracowały zawodowo, to jeszcze znajdowały czas na działalność społeczną. Pielęgnowały tradycje lokalne i tożsamość kurpiowską. Doskonaliły różne umiejętności, by otwarte na nowości, a nierzadko to one wprowadzały te nowości na wsiach. Konsekwentnie działały pomimo braku środków finansowych. Potrafiły zarazić aktywnością młodsze kobiety, dzięki czemu organizacje te istnieją do dziś i nadal prężnie działają.



---------------------------

5. Bronisława Kmoch z Kowalczyków
Codzienną pracą i modlitwą starała się pracować dla swojej rodziny i na chwałę Boga. Wychowała gromadkę dzieci. Przetrwała trudności wojny i powojnia, związane z przeprowadzkami i budową nowego mieszkania. Była samodzielna, zaradna, uparta, ale nie stała nad dziećmi i nie "kwoczyła". Jest mi niezwykle bliska, choć jednocześnie jest jedyną z babć i dziadków, której nie poznałam. Jej życie opisałam na blogu: KLIK.


---------------------------

Bibliografia:
I. Źródła:
A. Archiwalia

Archiwum Akt Nowych w Warszawie, Centralny Komitet Obywatelski Królestwa Polskiego w Piotrogrodzie, Przasnyski powiat. Płocka gubernia. Spisy wysiedlonych [1915–1916], sygn. 385, k. 2.

B. Prasa:
Bronsword K., Z Komitetu niesienia pomocy w Królestwie Polskiem. Z podróży w Suwalskie, Płockie, Łomżyńskie, „Postęp”, 27 (1916), 34, s. 2;
Krasne
Hasło Katolickie, 4 (1934), 45, s. 557;
„Myśl i Czyn”, 1 (1936), 2, s. 60;
Węgrzynowo, „Hasło Katolickie”, 4 (1934), 2, s. 21–22;
Zloty, kursy i wystawy, „Kierow
nik Stowarzyszeń Młodzieży”, 11 (1932), 10, s. 312;
Z Krasnego, „Mazur”, 1 (1906), 28, s. 324;
Z Przasnysza i okolicy, „Kurier Płocki”, 1 (1915)
, 173, s. 3.

C. Wspomnienia:
Prezydencka limuzyna - rozmowa z Czesławem Białoszewskim, [w:] Misjonarze i barbarzyńcy. Opowieści o codziennym życiu przasnyskiego ogólniaka w latach 1923–2000, zebrał i oprac. M. Bondarczuk, Przasnysz 2006, s. 8–9.

D. Relacje

Henryka Kaszczyj (2019 r.);

Teresa Kmoch (2019 r.);
Wiesław Kmoch (2019 r.);
Zofia Regulska (2018 r.).

II. Opracowania:
Bartołd R., Egzotyczna oaza, „Pięć Rzek”, 1 (1957), 3, s. 5–6;
Cypla P.P., Ostatni hrabia na Krasnem Ludwik Józef Adam KORWIN-KRASIŃSKI herbu Ślepowron, Warszawa 2015;
Drwęcki A., Ruch oporu w gminie Jednorożec, Jednorożec 2011;

Taż, Ocalić do zapomnienia. Uleml, Oświęcim, Ravensbrück, „Rocznik Przasnyski”, 6 (2019), s. 207–212;
Kruk T., Jubileusz 100-lecia parafii pw. św. Izydora w Drążdżewie 1911–2011, cz. 1, „Krasnosielcki Zeszyt Historyczny”, 2 (2011), 6, s. 2–28;
Lorenc, Drążdżewo Nowe, [w:] Zapiski Ziemi Jednorożeckiej, red. M. Dworniczak i in., Jednorożec 2011, s. 23–24;
Pszczółkowski A.A., Szlachta przasnyska w połowie XIX wieku. Szkice, Warszawa 2000;
Urlich A., Lucyna Kozłowska. Nieznana nauczycielka tajnego nauczania, [w:] Przasnyska oświata i kultura w okresach pokoju, Warszawa-Przasnysz 1988, s. 38-41;
Waleszczak R., Przasnysz i powiat przasnyski w latach 1866–1939. Zarys dziejów, Przasnysz 1999;
Wołosz A.K.F., Willa Ericha Kocha w Krasnem
Mazowsze, 6 (1998), 11, s. 159–164;
Wojciechowska T., Jednorożec. Historia wsi, Jednorożec 2015.
Woźniak B., Ślub jak z bajki. Maria Ludwika Krasińska i Adam Ludwik Czartoryski, „Gazeta Opinogórska”, 2017, 2 (84), s. 12–13.

III. Strony internetowe (dostęp 1 V 2019 r.):

Adam Ludwik Czartoryski;
Budowa nowej szkoły;
Ewakuacja KL Ravensbrück – „białe autobusy”;
Historia Krasnego;
Kościół Krasne;
Krasne. Historia Krasnego;
Krasne. Park dworski;
Księżna Maria Ludwika Czartoryska - kobieta o złotym sercu;

Ludwik Józef Krasiński;
Maria Ludwika Krasińska;
Piętka W., Krasne znaczy piękne;
Ravensbrück – hitlerowskie piekło kobiet;
Szkoła Podstawowa (Milewo-Szwejki);
Warto pamiętać. Ochronka w Krasnem.



Do następnego!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz