20 grudnia 2024

Zima Kurpiów Puszczy Białej. Zwyczaje, obrzędy, wierzenia od Adwentu przez Boże Narodzenie do Trzech Króli

Czas na kolejny tekst nt. roku obrzędowego Kurpiów Białych. Pomysł na cykl powstał po tym, jak w latach 2022–2023 napisałam artykuły nt. roku obrzędowego Kurpiów Zielonych. Spis wszystkich odcinków znajdziesz na końcu tego wpisu. Zapraszam na kolejną, zimową odsłonę serii. Jako wprowadzenie do tematu Kurpiów Białych odsyłam do hasła w Wikipedii: KLIK, które napisałam.

W poniższym tekście zajmuję się okresem od początku Adwentu do końca okresu Bożego Narodzenia. 
Poza tym wskazałam tropy, gdzie zwyczaje chrześcijańskie na Kurpiach łączą się z dawnymi przedchrześcijańskimi obrzędami i wierzeniami. Opieram się na opracowaniu Oskara Kolberga przywołującego relacje z Pniewa, Porządzia, Ochudna i okolic (1870 r.), tekstach Alicji Gorczyńskiej, Bernarda Kielaka (korzystał m.in. z prac dyplomowych napisanych przez studentki i studentów etnologii na UW), Marii Żywirskiej i Bonifacego Kozłowskiego, wspomnieniach Zofii Marianny Wróbel z Udrzyna, Seweryna Marka Pogorzelskiego z Dąbrowy i Haliny Witkowskiej z Leman, zapiskach z historii parafii Brańszczyk, relacjach zgromadzonych przez Wandę Modzelewską, Adama M. Mickiewicza i Agatę Deptułę, jak również relacji twórczyń Beaty Pasińskiej i Moniki Dziełak. Dobrej lektury!

Zanim zaczniemy, zwrócę uwagę na pojęcia, które pojawią się w tekście. Czasem rozróżniam grupę pułtuską i grupę ostrowską Kurpi Białych. O co chodzi?

Podział Puszczy Białej na dwie grupy kulturowe (pułtuską i ostrowską, zwaną też ostrowsko-wyszkowską) wykształcił się w wyniku granic administracyjnych. W okresie zaborowym powiaty pułtuski i ostrowski w ramach guberni łomżyńskiej, w międzywojniu powiat ostrowski w województwie białostockim, a pułtuski – warszawskim. Granica przebiegała na bagnie Pulwy. Podział wynikał z warunków naturalnych, a co za tym idzie, zajęć ludności. Gospodarka leśna (myślistwo, bartnictwo, wypalanie popiołów i węgla drzewnego, smolarstwo) dominowała w grupie ostrowskiej, a rolnictwo w grupie pułtuskiej. W XVIII w. biskupi płoccy sprowadzili do swoich dóbr, wyniszczonych wojnami i epidemiami, osadników głównie z Kurpi Zielonych, ale też z dóbr kościelnych np. w ziemi ciechanowskiej. Większość Kurpiów została osadzona w grupie ostrowskiej, ponieważ byli specjalistami od gospodarki leśnej. Tam też powstały nowe wsie. W grupie pułtuskiej osadnictwo rozwijało się wcześniej, w XVIII w. teren był bardziej przekształcony niż w grupie ostrowskiej, gdzie jeszcze było sporo lasów. Różnice w warunkach naturalnych, zajęciach ludności oraz pewna izolacja jednej grupy od drugiej przełożyły się na odmienności np. w stroju odświętnym. Strój Kurpiów Białych w najstarszej formie przetrwał w grupie ostrowskiej. W pułtuskiej szybciej się unowocześnił, szczególnie jeśli chodzi o strój kobiet. W grupie ostrowskiej kitel wykonywano dreliską, w grupie pułtuskiej, co upowszechniło się od początku XX w., z wełny lub włóczki. Pierwotnie dominował kolor czerwony i ten dłużej przetrwał w grupie ostrowskiej, w pułtuskiej upowszechnił się zielony. W chłodniejsze dni Kurpianka z Puszczy Białej zakładała kaftan wolny, w grupie ostrowskiej granatowy, brązowy lub zielony, z dwoma rzędami zakładek z gipiurową koronką po obu stronach zapięcia z przodu, w grupie pułtuskiej różowy, turkusowy lub zielony z ozdobnym strojem po obu stronach zapięcia, na rękawach, wokół szyi i na dole. Uroczystym nakryciem głowy mężatek z Puszczy Białej był czepek z tiulu bawełnianego zdobiony białym haftem. W grupie pułtuskiej nazywano go cypkiem ze skrzydłami, w grupie ostrowskiej cypkiem z kacurem. W koszulach grupy pułtuskiej haft bardzo się rozbudował. Był biały (na koszulach ślubnych), mieszany (na kołnierzu biały, a na mankietach czerwony) albo – najczęściej – czerwony podkreślony czarną nicią. Nanoszono go na kołnierz, mankiet i linię łączącą rękaw z przyramkiem (w koszulach z grupy pułtuskiej linia ta opadała na ramiona). Różnice były widoczne także w muzyce instrumentalnej. W grupie ostrowskiej grano szybciej, wcięto.

Podział Kurpi Białych na grupę pułtuską i ostrowską. Źródło: M. Żywirska, Puszcza Biała. Jej dzieje i kultura, Warszawa 1973.

Narodziny Jezusa obchodzone w Kościele chrześcijańskim w nocy z 24 na 25 grudnia od I poł. IV w., początkowo w Rzymie. W ewangelicznych opisach znajdziemy informację, że narodzeniu Jezusa towarzyszyła światłość, a jego znakiem była gwiazda (może kometa Halleya widoczna w 12 r. p.n.e. lub kometa opisana przez chińskich kronikarzy w 5 r. p.n.e.). Te zjawiska można kojarzyć z przesileniem zimowym. Dnia zaczyna przybywać. Choć faktycznie następuje to z 22 na 23 grudnia, to w czasach rzymskich uważano, że 25 grudnia. Według niektórych badaczy tematu tego dnia w Rzymie oddawano cześć bogu słońca Mitrze, a Kościół chrześcijański wyznaczył Boże Narodzenie na 25 grudnia, by wyprzeć pogańskie wierzenia (albo może ułatwić zmianę jednej narracji na drugą). Przeciwnikiem tej teorii jest ks. prof. Józef Naumowicz, który uważa, że wybór 25 grudnia wynika z tego, że przesilenie zimowe najlepiej pasuje do obrazu zwycięstwa światłości nad ciemnością. Świąteczny czas nawiązywał też do dawnych kultów agrarnych: w nocy z 24 na 25 grudnia odradzał się świat. Spod śniegu czuć było woń kwiatów, zakwitały drzewa, wydawały nawet owoce, wybudzały się pszczoły w pasiekach, a ptaki i zwierzęta gospodarskie mówiły ludzkim głosem. Wierzyli w to Słowianie obchodzący wówczas Godowe Święto, Szczodre Gody lub Szczodruszkę. Był to początek nowego roku solarnego i obrzędowego. Obrzędy trwały nawet kilkanaście dni, podobnie jak datowane właśnie na grudzień (konkretnie od 17 grudnia) Saturnalia obchodzone w starożytnym Rzymie. Święto Godowe Słowianie nazywali kolędą.

To, co dziś obserwujemy w polskim katolicyzmie, to synkretyzm (połączenie) treści chrześcijańskich (często też nawiązujących do pogańskich zwyczajów) i przedchrześcijańskich (słowiańskich, rodzimowierczych). By w Polsce (jak i każdym innym kraju) wprowadzić chrześcijaństwo, należało wyrugować stare zwyczaje, ale w zastępowaniu ich nowymi pomagało nadanie nowej symboliki czy nomenklatury znanym już zwyczajom i obrzędom. Współcześnie nie tak łatwo odróżnić, co jest chrześcijańskie, a co nie.

W II poł. IV w. w Kościele katolickim notujemy pierwsze wzmianki o okresie pokuty i ascezy jako przygotowaniu do Bożego Narodzenia. Adwent (łac. adventus – przyjście) na Kurpiach, jak i w innych regionach, gdzie dominowała i dominuje wyznanie łacińskie, charakteryzował się oczekiwaniem na święta w powadze i skupieniu. Wypełniony był przygotowaniami do Bożego Narodzenia i porządkowaniem zagród. Beata Pasińska, twórczyni z Broku, mówiła: Adwent do dzisiaj charakteryzuje się oczekiwaniem w powadze i skupieniu na święta. Poszczono przez cały Adwent (choć nie tak surowo jak w Wielkim Poście). W środy i piątki obowiązywał post ścisły. W XIX w. w przeddzień Adwentu, jak podał Bernard Kielak, „tłuczono gliniane garnki, w których przyrządzano potrawy mięsne; w późniejszym okresie, gdy weszły do użytku garnki żelazne (i z blachy), szorowano je piaskiem i popiołem, by nie pozostała w nich kropla tłuszczu, lub odstawiano czasowo z użytkowania, by zastąpić nowymi. W tych nowych, postnych garnkach gotowano kaszę, ziemniaki, kapustę, używając do kraszenia oleju”. W Adwencie unikano też prac polowych. Wierzono, że w przeciwnym wypadku Chrystus nie będzie mógł się urodzić. Prace polowe ustawały z końcem listopada, by, jak pisał Ireneusz Składanowski (19202003) z Wyszkowa, ziemia mogła odpocząć.

Nie urządzano zabaw. Odkładano na później śluby, chrzciny, zaręczyny. Niemniej mówiono, jak zanotował Bernard Kielak: W Adwencie – same zięcie, w karnawale – nie ma ich wcale albo W Adwencie posiedzisz dziewczyno w chałupie na d... aż do przedpościa. W pierwszą niedzielę adwentu, jeszcze przed roratami, panny na wydaniu nasłuchiwały, z której strony zaszczeka pierwszy pies. Wierzyły, że z tamtej strony nadejdzie przyszły mąż. Ten zwyczaj zapamiętał I. Składanowski.

Codziennie rano uczestniczono w roratach, czyli mszach upamiętniających Maryję. Na nabożeństwach gromadzili się licznie wierni, a młodzi chłopcy przybywali nawet z daleka (np. z Porządzia do Wyszkowa, co zapamiętał I. Składanowski). Może wśród zgromadzonych wypatrywali przyszłej żony? Przy ołtarzu zapalano świecę roratnią, która przypominała o Maryi oczekującej w modlitwie na narodziny Syna. Na roraty przynoszono lampiony, które rankiem oświetlały drogę do i z kościoła oraz symbolizowały światło w postaci Chrystusa, na którego narodzimy czekano. Była to nie lada wyprawa. Gdy ruszano na nabożeństwo, by ciemno, z powrotem już się rozwidniało, ale często droga prowadziła przez las, co więcej, śniegu padało o wiele więcej niż współcześnie, robiły się zaspy, ścinał mróz. Seweryn Marek Pogorzelski (19201999) z Dąbrowy wspominał, że zimą na przełomie 1928 i 1929 r. temperatura powietrza spadła do -33 stopni Celsjusza! Mimo intensywnego palenia w piecu dwa razy dziennie w domu szybko robiło się zimno.

Dawno temu w Długosiodle... Zbiory Włodzimierza Dyla. Źródło (dostęp 20 XII 2024 r.).

Jednak nie w każdej parafii odprawiano roraty. Przykładowo w Brańszczyku w 1924 r. było to niemożliwe z powodu obecności w parafii tylko jednego kapłana. Ówczesny proboszcz ks. Wacław Michał Wacławski zapisał też, że ludzie nieprzyzwyczajeni do tego nabożeństwa i niechętnie nań uczęszczają. W Adwencie brano udział w rekolekcjach, odprawiano przedświąteczną spowiedź. Śpiewano Godzinki ku czci NMP. Zbierano się w domach i śpiewano pieśni adwentowe.

Dawniej we wspomnienie św. Mikołaja, czyli 6 grudnia, mężczyźni zachowują post, na ten cel, aby wilki nie robiły szkody w bydle, chudobie i trzodzie, jak zapisał Oskar Kolberg. Zwyczaj istniał tak długo, jak wilki były zagrożeniem dla gospodarstw. Święty Mikołaj był patronem chroniącym od dzikich zwierząt i patronującym podróżującym niebezpiecznymi traktami.

Wiatrak i ligawa (na której trąbi oryl) jako urozmaicenie życia oryli na Narwi. Gdzieś pod Pułtuskiem, fot. Adam Chętnik. Źródło: A. Chętnik, Spław na Narwi. Tratwy, oryle i orylka. Studium etnograficzne, Warszawa 1935, s. 89.

Dla tego okresu charakterystyczna była gra na ligawach (ligawkach). Zwyczaj kultywowano na Kurpiach Białych, Zielonych i Podlasiu. Jak opowiadał I. Składanowski, ligawki na Kurpiach Białych miały od 2,5 do 4 m. Instrumenty wykonywano samodzielnie „z grubego konara drzewa, przeciętego wzdłuż na połowę i wydrążanego środku w ten sposób, by najcieńsze ścianki były przy wylocie, a coraz grubsze w kierunku ustnika. Wydrążone połówki składano, nabijano obręcze z blachy, czasem wiązano wikliną, a złączenia uszczelniano pakułami i smarowano lepikiem, zaś przy wlocie mocowano wierzbowy ustnik”. Instrument był na tyle duży, że według Stanisławy Szymańskiej z Dudowizny obsługiwały go 2 osoby, a podczas gry ligawkę opierano o płot. Franciszek Brzostek z Broku, urodzony ok. 1882 r., wspominał, że dla lepszego głosu ligawkę moczono w wodzie i czekano, aż zamarznie. Innym sposobem na poprawę głośności było oparcie wylotu instrumentu o brzeg studni. Słyszalność zwiększała się nawet do 2–3 km. Ligawki, pierwotnie instrumenty pasterskie, służyły do rannego i wieczornego trąbienia. Grający na instrumencie chodzili po wsi i oznajmiali w ten sposób bliski Sąd Ostateczny, ale też informowali o czasie Adwentu, momentu pokuty, zatrzymania się, spokoju. Otrąbianie adwentu tłumaczone jest jako pamiątka trąbienia przez pasterzy, informujących O przyjściu na świat Jezusa; według innych interpretacji ma przypominać o trąbach anielskich, które nas wezwą na Sąd Ostateczny.

Źródło: A. Mickiewicz, Obyczaje związane ze świętamiZeszyty Wyszkowskie, 6 (2012), s. 38.

Ligawki były na Kurpiach Białych bardzo popularne do 1939 r., ale zostały zakazane przez okupanta hitlerowskiego, bo mogły służyć partyzantom jako sygnalizatory. W okolicach Wyszkowa, jak ustalił I. Składanowski, ostatni raz ligawki zabrzmiały w 1938 r. Grał na niej Antoni Deptuła z Turzyna zwany Pasierbem. Zaczynał o 4.00 i grał co godzinę, co nie zawsze podobało się wyrwanym ze snu sąsiadom. Na ligawkach grano też w okolicach Poręby, co wspominała Stanisława Szymańska z Dudowizny. W Brańszczyku na ligawkach grano przed roratami, co wspominał Lesław Szymański z Trzcianki. Do końca lat 80. XX w. na ligawkach grano w Bojanach, Laskowiznie, Nagoszewie i Broku.

Screen z nagrania programu Kurpie Białe z serii Tańce polskie śladami Oskara Kolberga, TVP, 1995 r. Źródło (dostęp 6 IV 2024 r.).

Nie mamy informacji na temat wykonawców ligawek na Kurpiach Białych. Jedynie w Gołuchowie znajduje się instrument wykonany, wedle informacji obok eksponatu, przez Stanisława Zadrożnego ze Starej Grabownicy (powiat ostrowski, gmina Ostrów Mazowiecka).

Ligawka wykonana przez Stanisława Zadrożnego z Grabownicy Starej, eksponat w Ośrodku Kultury Leśnej w Gołuchowie. Fot. Maria Weronika Kmoch, CC BY 4.0Wikimedia Commons

W Adwencie zajmowano się przędzeniem, darciem piór na poduszki i kołdry. Wieczorami słuchano opowieści, które opowiadali starsi. Alicja Gorczyńska zanotowała: „W chałupach panował wzmożony ruch. Gospodynie szorowały ściany izb, stoły, stołki, a kominy domów bieliły wapnem. Wyszorowane podłogi w izbach i sieniach, a nawet ścieżki obmiecione ze śniegu posypywały świerkowym igliwiem. Rozczyniały ciasto na zakwasie w ogromnych dzieżach i piekły razowe chleby na chrzanowych liściach. Z resztek ciasta wypiekały smakowite wykopianki, na które czekały dzieci i jeszcze gorące, świeżo wyjęte z pieca, zajadały ze smakiem. Kurpianki oprawiały śledzie, tarły mak w makutrach do wigilijnych przysmaków.

W Adwencie tłoczono olej z siemienia lnianego, co wspomniała Zofia Marianna Wróbel z Udrzyna: Niedaleko, ze 40 metrów od naszego domu, dosłownie w trzeciej chałupie po drugiej stronie gościńca w stronę lasu, mieszkał z żoną i dwójką dzieci Teofil Samsel nazywany ze względu na niski wzrost Teofilkiem. Miał jeszcze mniej pola niż tatuś i dlatego, aby wyżywić rodzinę, imał się różnych dodatkowych prac. Był człowiekiem zdolnym i zaradnym. Naprawiał, remontował, najmował się do budowy i tak sobie całkiem nieźle radził. Jako jedyny w naszym brzegu wsi posiadał radio na słuchawki. Sąsiedzi go lubili i często wieczorami, a zimą nawet w dzień, chodzili do jego domu słuchać radia. Słuchali, gadali i rozmyślali (...). Kuma, czyli jego żona Teofilkowa, również nieduża kobietka, nie wtrącała się do tych chłopskich rozmów, chyba że trwały za długo. (...) Teofilek Samsel w Adwencie zarabiał na tłoczeniu oleju. Po-siadał olejarnię, mały drewniany budynek, właściwie szopę, z urządzeniem do tłoczenia oleju i piecem, w którym w specjalnych formach prasowano na gorąco (pieczono) wytłoki, pozostałe po wyciśnięciu oleju. Uzyskane w ten sposób prostokątne kołacze (trzy, cztery sztuki) stanowiły bardzo wartościowy dodatek do żarcia dla świń. Gospodarowano nimi bardzo oszczędnie, żeby wystarczyło jak najdłużej. Pracowała zwykle osoba, która przyniosła siemię. Samsel doglądał i pilnował, żeby coś nic popsuło się. Na koniec pobierał zapłatę. Przeważnie całe siemię z danego roku jednorazowo przerabiano i to zawsze przed Bożym Narodzeniem. Kilka litrów oleju wystarczało na całą zimę, zaczynając od Wigilii, kończąc na Wielkanocy. W okresach postu (Wielki Post, wszystkie piątki i inne dni określone przez Kościół) byłą to podstawowa okrasa do ziemniaków, kiszonej kapusty i do smażenia.

Od wspomnienia św. Łucji, czyli 13 grudnia, zaczynały się bezpośrednie przygotowania. Wykorzystywano to, że św. Łuca dnia przyrzuca. Pozorne wydłużenie dnia pozwalało na intensywniejsze prace. Zajmowano się przygotowaniem ozdób, ponieważ zimą było mniej prac gospodarskich niż wiosną czy latem. Jak opowiadała Beata Pasińska, Okres przedświąteczny sprzyjał przystrajaniu głównej izby wycinankami, bukietami kwiatów z bibuły, ozdabiano święte obrazy „koronami”. Na Kurpiach Białych kobiety na środku powały wieszały nowego pająka, którego wymieniano przed Bożym Narodzeniem lub Wielkanocą. (...) W przeszłości, kiedy zasobność rodzin kurpiowskich była niewielka, pająki wykonywano ze słomy i skrzętnie zbieranych kolorowych papierków i pazłotek, które pozostawały po nielicznych zakupach. Słomę na pająka należało zgromadzić jeszcze przed żniwami. Ścinano ją sierpem lub bardzo ostrym nożem, co sprawiało, że źdźbła nie pogniotły się i nie uszkodziły. Następnie słoma musiała być odpowiednio przygotowana. Źdźbła od pierwszego kolanka do kłosa wykorzystywano do wykonania tarczek pająka, natomiast dolne części nadawały się do zrobienia łap pająka lub łańcuchów na choinkę. Kiedyś stosowano słomę naturalnej barwy. Obecnie korzysta się ze słomy wybielanej i różnokolorowej bibuły, z której robi się pompony (kwiaty). Pająk pełnił przede wszystkim funkcję dekoracyjną, stanowił nieodzowny element wystroju chaty kurpiowskiej, który ubogacał każde święta. Starano się go zawsze przed świętami wymienić na nowy. Mocowano go tak, aby jego łapy rozchodziły się promieniście, do rogów i ścian izby. Każdy mógł go podziwiać, a co za tym idzie chwalić umiejętności gospodyni. Pająk kurpiowski miał znaczenie podobne jak podłaźniczka lub światy. Miał przynosić dobrobyt i zdrowie rodzinie oraz pomyślność w pracach gospodarskich. Chociaż też uważano, że kiedy porusza się on samoistnie, może to przynosić nieszczęście.

Beata Pasińska z pająkiem tarczkowym własnej roboty. Fot. Barbara i Piotr Wysoccy. Źródło (dostęp 20 XII 2024 r.).

Do lat 80. XX w. bielono ściany w izbach. Według Zofii Marianny Wróbel (ur. 1941 r.) z Udrzyna robiono to przed Bożym Narodzeniem, Wielkanocą lub Zielonymi Świątkami. W kuchni, która szybciej się brudziła, robiono to częściej, w mniej używanych pokojach wystarczało raz do roku. Bieleniem najczęściej zajmowały się kobiety, mężczyźni pomagali, ale bywało też odwrotnie. Czasem do wapna dodawano niebieskiej farby, dzięki czemu ściany barwiły się na różne odcienie tego koloru. Czasem też umalowaną i wysuszoną powierzchnię ścian zdobiono wzorkami nanoszonymi za pomocą obrotowego wałka. Odbijano motywy roślinne, np. kwiaty, pączki, liście. Jak to robiono? Informatorka z Udrzyna wspomniała: Wałek należało zamoczyć w wapnie o ciemniejszym zabarwieniu niż ściana, która stanowiła podkład i przesuwać od góry prostopadle do podłogi. Innym sposobem ozdobienia ściany był szlaczek kilkucentymetrowej szerokości z jednakowymi motywami malowany w górnej jej części. Do wykonania tej ozdoby służyły specjalne szablony. Zdobienie wymagało większych umiejętności, tylko niektóre gospodynie potrafiły je wykonać.

Na ściany i ciemne belki sufitowe za pomocą kleju z mąki naklejano nowe wycinanki. Należało wymienić wszystkie ozdoby w mieszkaniu, szczególnie papierowe, ponieważ delikatny materiał, z którego je robiono, niszczył się. Kurpianki Białe robiły np. zielka wycinane z jednego kawałka papieru o kształcie rośliny doniczkowej z symetrycznymi liśćmi. Czasem zielka miały formę trzech pasów ozdobionych kwiatami, kogutami lub ludźmi. Zdarzało się, że do doniczki stworzonej z naklejonych na siebie wielobarwnych kółek doczepiano trzy pasy papieru zwieńczone małymi kółkami. Gwiazdy wycinano jako koła z promieniście rozmieszczonym ażurowym ornamentem geometrycznym, następnie podklejano je krążkiem papieru w kontrastowym kolorze. Na gwiazdy naklejano jedną lub kilka rozetek. Nalepiankami były wstęgi, zwane też portkami, wycinanki charakterystyczne dla Kurpi Białych, zapewne pochodna wstęg z bibuły doczepianych do ram obrazów. Wstęgi powstawały z dwóch pasów, które po sklejeniu rozchodziły się w dół, a w miejscu ich połączenia umieszczano kontrastującą kolorem gwiazdę. Pasy dzielono na trzy lub cztery pola z naklejonymi ażurowymi rozetkami. Robiono też wycinanki przedstawiające ludzi (szczególnie kobiety), koguty i ptaki pojedynczo lub parami. Kolorowe skrawki papieru wykorzystywano jako skrzydła, ogony i grzebienie ptaków. Dawniej pojawiały się też kompozycje z ułanami, końmi zaprzężonymi w bryczki, chłopami pracującymi na roliNa białych ścianach wycinanki w kolorach czerwonym, zielonym i żółtym pięknie się odznaczały i dekorowały wnętrze. W oknach wieszano wycięte z białego papieru firanki. Jak pisała etnografka Sylwia Słojkowska-Affelska, Materiałami powszechnie używanymi przy wycinankach papierowych były biała bibułka i biały papier często samodzielnie farbowany przez kobiety, następnie papier kolorowy i wyjątkowo efektowny błyszczący (glansowany). Pierwotnie wycinanki zdobiły ciemne belki powały oraz ściany, ale wraz z pojawianiem się na wsi za sprawą żydowskich kramarzy kolorowego papieru glansowanego rozwój wycinankarstwa nabrał tempa i wprowadził feerię barw i wzorów do ściennego zdobnictwa kurpiowskich domów wiejskich (...). Na pojawienie się kolorowego papieru w asortymencie wędrownych żydowskich kramarzy miała również wpływ jedna z najstarszych papierni w kraju (...) w Jeziornie (...). Ten barwiony, a następnie glansowany papier przyczynił się do rozwoju i popularności wycinankiKolorowy papier do ozdób kupowano np. na jarmarkach albo u wędrownych kupców żydowskich. Kurpianki z Puszczy Białej używały do wycinanek papieru białego, kolorowego, bibuły oraz złotego i srebrnego pozłotka (cynfolii). W Puszczy Białej wykształciły się dwa ośrodki wycinankarskie: Pniewo i okolice oraz Dąbrowa i okolice.

Wycinanki nie były jedynie ozdobą. Przez użycie określonych motywów miały znaczenie magiczne, symboliczne. Symbol „drzewka życia” widoczny w wycinankach z motywem zielka nawiązywał do świata roślin, w którym żyją istoty stworzone przez Boga. Drzewko przez swoją pionową konstrukcję łączyło ziemię i niebo, wyznaczało oś świata, symbolizowało życie odradzające się w przyrodzie. Według etnografa Bernarda Kielaka liście i gałęzie drzewa kosmicznego zamieszkiwały mitologiczne zwierzęta oraz dusze zmarłych lub nienarodzonych, najczęściej ilustrowane ptakami. „Drzewo życia” w postaci wycinankarskiego zielka nawiązywało też do rajskiego drzewa poznania dobrego i złego. W kulturze ludowej kogut, również obecny na wycinankach kurpiowskich z Puszczy Białej, symbolizował płodność, walkę ze złem oraz Zmartwychwstanie Pana Jezusa. Jego pianie to symbol narodzin słońca i nowego dnia. Odpędzało złe moce. Oba te motywy, zielko i kogut, nie są przypadkowe i wpisują się w symbolikę związaną z Bożym Narodzeniem, sięgającą korzeniami czasów przedchrześcijańskich.

Wnętrze chaty kurpiowskiej, Puszcza Biała. Widoczne wycinanki i pająk. Zdjęcie na wystawie w Muzeum Kultury Kurpiowskiej w Ostrołęce. Fot. Maria Weronika Kmoch, CC BY-SA 4.0, Wikimedia Commons

Robiono też pająki promieniste. W okolicach Pniewa, jak pisał Tomasz Czerwiński, środkiem takiego pająka była słomiana tarczka podwieszona u powały, od której odchodziły ramiona z bibułki i słomy. We wsiach grupy pułtuskiej robiono pająki ze skręconych jak harmonijka pasów bibuły, które wieszano jak żyrandol, a ramiona mocowano przy styku ścian i powały. Pająki na Kurpiach Białych były bardzo popularne do II wojny światowej, potem zaczęły zanikać.

Wnętrze chaty kurpiowskiej, Puszcza Biała. Widoczne wycinanki, papierowe firanki i pająk. Przy stole siedzi wycinankarka. Zdjęcie na wystawie w Muzeum Kultury Kurpiowskiej w Ostrołęce. Fot. Maria Weronika Kmoch, CC BY-SA 4.0Wikimedia Commons

Zniszczone ramy obrazów pokrywano korunami z kwiatów z bibuły. Uprzątano święty kąt.

Wnętrze Kuźni Kurpiowskiej w Pniewie: koruny na ramach obrazów, wycinanka, modlitwa w ramce. Fot. Jolanta Dyr, CC BY-SA 3.0, Wikimedia Commons


Wnętrze Kuźni Kurpiowskiej w Pniewie: święty kąt. Fot. Jolanta Dyr, CC BY-SA 3.0Wikimedia Commons

W Puszczy Białej robiono też pająki krystaliczne ze słomy ozdabiane bibułowymi pomponami lub kwiatami albo podobne do kierców z Puszczy Zielonej ozdoby pod sufit z wykorzystaniem grochu lub fasoli i kwiatów z bibuły.

Wnętrze Kuźni Kurpiowskiej w Pniewie: kierecFot. Maria Weronika Kmoch, CC BY-SA 4.0Wikimedia Commons

Okres Adwentu, charakteryzujący się oczekiwaniem na Święta w powadze i skupieniu, kończył się w wigilię, zwanej w gwarze kurpiowskiej ziliją. Ten radosny dzień na Kurpiach oznaczał zakończenie przedświątecznej krzątaniny i przygotowania potraw na wieczerzę. Gody, bo tak nazywano dawniej (nie tylko na Kurpiach) Boże Narodzenie, świętowano bardzo uroczyście.

W wigilię przez cały dzień przestrzegano ścisłego postu. Rankiem, czasem w przeddzień wigilii, z lasu ktoś starszy przynosił choinkę, zazwyczaj świerk. Podobnie jak na Kurpiach Zielonych, na Białych... kradziono ją, ponieważ Kurpie chodzili do lasu jak po swoje. Zwyczaj ten był oznaką sprytu, odwagi i zręczności, przynosił szczęście tej osobie – opowiadała Beata Pasińska. Choinkę gospodarz osadzał w stojaku, a po południu domownicy, najczęściej młode dziewczęta, dekorowali ją własnoręcznie wykonanymi ozdobami. Stała do kolędy (wizyty duszpasterskiej księdza w domach wiernych w parafii), do Trzech Króli albo do 2 lutego, czyli Ofiarowania Pańskiego (Matki Bożej Gromnicznej). Kiedy jeszcze nie dotarł do nas zwyczaj strojenia choinki, stawiano w rogu izby snop siana lub wieszano podłaźniczkę, ozdobioną jabłuszkami i światami wykonanymi z opłatka – mówiła B. Pasińska. Franciszek Brzostek z Broku zapamiętał, że snop zboża dekorowano kolorowymi wstążkami. Stawianie snopka zboża w kącie izby zapamiętali Michalina Łada z Porządzia i Józef Jeż z Somianki. Później, do I wojny światowej, pod powałą zawieszano dekoracyjne stroiki z gałęzi świerku lub jałowca. Drzewka świąteczne, jak zanotował B. Kielak, upowszechniły się w międzywojniu. Ozdoby na choinkę szykowano samodzielnie, co wspominała Zofia Śniadała z Długosiodła. Halina Witkowska z Leman zaznaczyła, że choinkowe ozdoby robiono już miesiąc przed świętami. Dlatego, że jednego dnia nie dało się wszystkiego zrobić, a było tego sporo. Ozdoby wykonywano etapami, z całą rodziną, a w szczególności z dziećmiB. Pasińska wspominała: Początkowo były to łańcuchy wykonane ze słomy i kolorowych kokardek (z papierków, później z bibuły). Papier lub bibułę składano w harmonijkę, robiono harmonijki, przewlekano przez nitkę na przemian z kawałkiem słomki. Robiono też baletnice. Do kupionych w mieście, najczęściej w Pułtusku i Broku, gotowych główek aniołków doczepiano sukienkę i skrzydła wykonane z białego papieru lub krepiny. Korpus ciała baletnicy rysowało się samodzielnie, a sukienka powstawała z różnokolorowych bibuł, odpowiednio zszytych. Wykonywała je m.in. Zofia Liwska z Kmochów z Porządzia, ale też Halina Witkowska z Leman.

Baletnice na choinkę wykonane przez Zofię Liwską z Porządzia. Fot. Agathos de, CC BY-SA 4.0, Wikimedia Commons

Baletnice na choinkę wykonane przez Zofię Liwską z Porządzia. Fot. Agathos de, CC BY-SA 4.0, Wikimedia Commons

Baletnice na choinkę wykonane przez Zofię Liwską z Porządzia. Fot. Agathos de, CC BY-SA 4.0, Wikimedia Commons

Główki do baletnic na choinkę, zbiory Zofii Liwskiej z Porządzia. Fot. Agathos de, CC BY-SA 4.0, Wikimedia Commons

Wieszano na gałązkach ciasteczka, orzechy, małe jabłuszka, a na czubku aniołka wykonanego z bibuły – opowiadała B. Pasińska. Drzewko dekorowano świeczkami z wosku, ustawionymi w samodzielnie zrobionych lichtarzykach. To było wyzwanie, bo nie było światła elektrycznego, więc zdarzało się, że choinki zajmowały się ogniem. Na Kurpiach Białych na choinkach wieszano też pajace (na wydmuszce malowano twarz i doczepiano czapeczkę), mikołaje, koszyczki i dzbanuszki z wydmuszek, ptaszki i inne zwierzątka, złote lub srebrne gwiazdki, zimne ognie i włosy anielskie. Na czubku choinki umieszczano srebrną gwiazdę, symbol Gwiazdy Betlejemskiej. Wieszano też długie choinkowe cukierki zawinięte w błyszczące opakowania. Teresa Włodarczyk z Rząśnika opowiadała, że gdy do jej wsi przyjechali chłopcy z sąsiedniego Komorowa, to zrobiła im psikusa: zamiast cukierków w kolorowe pazłotka włożyła chrust, drewniane patyczki z miotły. Po takim smakołyku na pewno dostali nauczkę, by nie podkradać choinkowych ozdób!

Aniołek ze słomy. Warsztaty wykonywania ozdób choinkowych z Kurpi Białych (widoczna też serwetka z haftem kurpiowskim z Puszczy Białej), jarmark bożonarodzeniowy w Ostrołęce w 2024 r. Fot. M.W. Kmoch, 8 XII 2024 r.

Szklane bombki zaczęły się upowszechniać po II wojnie światowej, ale stopniowo i nie od razu we wszystkich domach. W 2022 r. Monika Dziełak z Pułtuska mówiła: Pamiętam ze swojego dzieciństwa, że zbierałam sreberka od cukierków, a babcia pokazywała mi, jak się robi łańcuchy z bibułek, sreberek i słomy. Lubiłam to bardzo. Robiłyśmy koszyczki z papieru, pawie oczka, zawijałyśmy orzechy w sreberka i takie ozdoby wieszałyśmy na choince. (...) Z ozdób wygrywały pierniczki, zawsze nimi pachniało w moim domu przed świętami. Choinka zawsze była zielona, żywa, pachnąca, do sufitu.

Choinka stała w alkierzu, w dużej izbie spożywano wieczerzę wigilijną. Jeśli dom był mały, zamiast choinki, nawet gdy już się upowszechniła, wybierano podłaźniczkę, czyli przystrojony wierzchołek sosny lub świerku wieszany u pułapu izby. Tak było w rodzinnym domu Haliny Witkowskiej z Leman. Wspomniała, że rodzina stroiła gałąź świerkową lub jodłową, pod sufitem, bo nie było miejsca. Wieszana była prostopadle do sufitu. Na podłaźniczce wieszało się również jabłuszka, robiło się też tzw. światy opłatkowe. O światach jako ozdobach choinkowych, na równi z bibułkowymi jeżykami i bibułkowymi gwiazdkami, wspominała babcia twórczyni Moniki Dziełak, pochodząca z Mystkówca-Kalinówki w parafii Pniewo.


Warto wspomnieć, że geneza choinki sięga kultu boga Saturna, patrona zasiewów oraz urodzaju w starożytnym Rzymie. Saturnalia rozpoczynały się 17 grudnia i trwały kilka dni. Wypełnione były radością, zabawą, odpuszczaniem kłótni i zwad. Domy dekorowano zielenią, a do mieszkań wnoszono zielone drzewka. Na ziemie polskie zwyczaj bożonarodzeniowej choinki trafił na przełomie XVIII i XIX w. Przywędrował z Prus. Pierwotnie była to podłaźniczka (zwana w różnych regionach jutką, jeglijką, sadem, bożym drzewkiem lub wiechą). Wybierano drzewko iglaste, szczególnie świerk, jodłę lub sosnę. Według ludowych wierzeń miały one życiodajne moce i cudotwórcze właściwości, co było ważniejsze niż wrażenia estetyczne i zdobienie pomieszczenia. Na podłaźniczkach, a potem choinkach, wieszano orzechy i jabłka (uważane za pokarm zmarłych oraz za afrodyzjaki), malowane wydmuszki jajek (symbol odrodzenia, dobrobytu i płodności). Zielone drzewko w domu zapewniało ochronę przed złymi urokami, chorobami, nieszczęściem, wszelkimi niebezpieczeństwami, a jednocześnie gwarantowała dostatek, zgodę i miłość w rodzinie. Przez symbolikę nowe życia była też zapowiedzią zamążpójścia i udanego pożycia małżeńskiego. Można powiedzieć, że to wierzenia magiczne, pogańskie, dlatego Kościół katolicki początkowo był sceptycznie nastawiony do tej tradycji. Z czasem choinka została włączono do obrzędowości bożonarodzeniowej, bo widziano w niej „biblijne drzewo dobra i zła” przystrajane we wspomnienie Adama i Ewy, pierwszych ludzi. Wieczna zieleń choinki miała symbolizować zmartwychwstanie i życie wieczne, bogactwo i różnorodność ozdób były znakiem darów i łask boskich, świece nawiązywały do narodzin „światłości świata”, łańcuch przypominał o wężu, który kusił Ewę w Edenie. W okresie zaborów uważano go za symbol niewoli, w której znaleźli się Polacy i Polki.

Podłaźniczka. Źródło (dostęp 25 XII 2024 r.).

W domu Beaty Pasińskiej z Broku do dzisiaj w okresie adwentu wykonuje się ozdoby świąteczne. Kiedy mam chwilę wolnego czasu, robię aniołki i baletnice z bibuły. Ze słomy i bibuły wykonuję gwiazdki, aniołki i łańcuchy. Na szydełku też dziergam gwiazdki, aniołki i bombki. Zainspirowana pająkiem kurpiowskim tworzę małe „pajączki” na choinkę – mówiła twórczyni. Z kolei Monika Dziełak, tak samo jak Beata należąca do Stowarzyszenia Puszcza Biała – Moja Mała Ojczyzna z siedzibą w Kuźni Kurpiowskiej w Pniewie, wykonuje ozdoby choinkowe według autorskiego pomysłu. Tak mówiła o swojej pracy: Kiedy brałam udział w warsztatach haftu kurpiowskiego w Kuźni Kurpiowskiej w Pniewie, moją uwagę szczególnie zwróciły zielka [jeden z motywów zdobniczych Kurpi Białych  od IK]. Ponieważ nauczyłam się wyszywania, postanowiłam, że zielka przeniosę na choinkę (uśmiech). Do tej pory widziałam je na serwetkach i obrusach, w elementach strojów kurpiowskich, a nie widziałam na choince. Zielko przypomina mi formą, kształtem żłóbek z Jezuskiem, dlatego pomyślałam, że motyw ten pasuje do Świąt Bożego Narodzenia. Ozdoby-serca uszyłam z płótna, wypełniłam specjalnym wypełniaczem, a do haftu użyłam igły i muliny, czerwonej, bo lubię ten kolor.
 

Dawniej wierzono, że rankiem w Wigilię należy wcześnie wstać, by zapobiec lenieniu się w najbliższym roku. Przesąd ten zapamiętał Bolesław Kachel z Ciółkowa. Z relacji twórczyni z Broku B. Pasińskiej wiemy o przesądach związanych z Wigilią: Kobiety nie mogły chodzić po wsi i do sąsiadów, ponieważ przynosiło to kłopoty, choroby i niedostatek. Obowiązywał zakaz wychodzenia kobiet wychodzenia z zagrody, co pamiętała Marianna Wojtkun z Somianki. Dotyczył też małych dziewczynek, co wspominała Z.M. Wróbel z Udrzyna. Alicja Gorczyńska dodała: „Najstarsi mieszkańcy wspominają, iż niejedna gospodyni miotłą, przepędzała wkraczającą w jej progi intruzkę”. Bernard Kielak pisał, że ten zwyczaj obserwowano w Udrzynie i Broku. Halina Witkowska z Leman stwierdziła: był taki przesąd, że facet wróżył urodzaj, inwentarz nie chorował. Kobieta była taka trochę dyskryminowana. Jak przyjdzie kobieta, to choroby do domu przyniesieWizyta mężczyzny zwiastowała szczęście (szczególnie w hodowli kur, jak notował B. Kielak, oraz bydła, co zapamiętał Józef Rozenek z Turzyna). Mężczyzn wysyłano do sąsiadów np. pod pretekstem pożyczenia soli. Natomiast B. Pasińska mówiła: Dzieci powinny być wyjątkowo grzeczne, bo jaka Wigilia, taki cały rok. Jeżeli chodzi o dorosłych, pracowita Wigilia wróżyła dobry rok. Dorośli również starali się być serdeczni, bo to wróżyło spokój i dobre relacje w następnym roku. Dziewczęta wróżyły ze szczap drewna przyniesionych do domu: jeśli liczba była parzysta, w nadchodzącym roku mogły się spodziewać ożenku.

Przed świętami, tak samo jak przed niedzielą, należało się porządnie umyć. Według Z.M. Wróbel z Udrzyna zimą było to wyzwanie, bo nie można było się umyć w pobliskim jeziorze albo w Bugu. Myto się w kuchni przy piecu, a wodę podgrzewano. Po naszykowaniu wody przechodzono do innego pomieszczenia, by w spokoju się umyć.

Uczta wigilijna miała charakter zaduszkowy, ponieważ, pamiętając o zmarłych z rodziny, zostawiano miejsce przy stole. Z.M. Wróbel z Udrzyna wspominała, że do jej rodziny nigdy nie przyszedł zbłąkany wędrowiec, za to Halina Witkowska miała takie doświadczenie w domu rodzinnym w Lemanach: Raz trafił się nam Pan, który zabłądził, ale on po prostu pomylił wioski i przyszedł się dowiedzieć, gdzie w ogóle jest. Poczęstowaliśmy go kolacją, ugościliśmy, przełamaliśmy się z nim opłatkiem. Pan aż ze wzruszenia się rozpłakał, że są tacy dobrzy ludzie. Bo wiadomo nie od dziś, że Kurpie są bardzo gościnni.

Opłatkiem dzielono się, kontynuując dawny zwyczaj dzielenia się pieczywem obrzędowym. Opłatki roznosił w Adwencie organista. Halina Witkowska wspominała: Pamiętam z domu rodzinnego, że opłatki piekły siostry zakonne w Obrytem. I nawet chciałam jakiś czas temu ten przyrząd do robienia opłatka pożyczyć, ale gdzieś zatraciły i teraz już nie pieką. Z opłatkiem również wiązały się różne tradycje, a nawet przesądy. Na przykład jak dziecko wybrało opłatek z głową świętego, to oznaczało, że będzie mądre. Jeśli ktoś urwał kawałek opłatka z przedstawieniem zwierzęcia, to wróżono, że nie będzie grzeszył rozumem.

B. Pasińska mówiła: Z sianka wróżono: wyciągnięte długie, niepołamane źdźbło wróżyło długie życie, a źdźbło z kłosem trawy – rok obfitujący w plony. Według Tadeusza Mielczarczyka z Porządzia wróżbę tę robiły szczególnie panny na wydaniu. Zostawiano puste nakrycie dla zbłąkanego wędrowca lub ducha zmarłego członka rodziny, a nawet dla samego Chrystusa. Początkowo jadano wieczerzę ze wspólnego naczynia. Każdy nabierał jedzenie łyżką. Wtedy funkcję pustego nakrycia pełniła dodatkowa łyżka położona przy wspólnej misie – opowiadała B. Pasińska. Wieczerzę rozpoczynano modlitwą lub fragmentem Pisma Świętego po tym, jak na niebie zauważono gwiazdy. Następnie składano sobie życzenia. Głowa rodziny podawała kawałki opłatka. Żona podchodziła z opłatkiem do męża, potem dzieci, wnuki i inni członkowie rodziny. Dzieci i wnuki całowały rodziców w rękę. Kiedy zasiadano do stołu, zwyczaj nakazywał, aby gospodyni podała wszystkie potrawy na stół. Nikt nie mógł wstać od stołu do końca wieczerzy. Jeżeli gospodyni zapomniała czegoś podać, mogły ją zastąpić córki lub inni domownicy. Należało zjeść każdej potrawy choć odrobinę. Zapewni to dostatek i szczęście na cały rok. Ze względu na biedę nie obdarowywano się upominkami. Czasami dzieci dostawały jabłka, orzechy, drobne pieniążki lub pierniczki – mówiła B. Pasińska, a A. Gorczyńska dodała, że na wigilijnych stołach Kurpiów Białych stawiano, oprócz talerzyka z opłatkiem i potraw, także pasyjkę. Gospodyni chowała pod siankiem drobne upominki dla dzieci, co wspomniała informatorka Z.M. Wróbel z grupy ostrowskiej. Halina Witkowska z Leman, a więc z pułtuskiej części Kurpi Białych, opowiadała: Warto wspomnieć, że ponoć w niektórych domach, ja tego nie doświadczyłam, kładło się pieniążek pod talerz. W niektórych miejscowościach kładziono pieniądze pod obrus, a dzieci wysyłano na dwór, żeby policzyły gwiazdy, a potem wracały i gdzie kto stanął przy stole, to te pieniądze były jego. Agata Deptuła usłyszała od swoich respondentek, że pod obrus kładziono łuski karpia.

Choinka w Kuźni Kurpiowskiej w Pniewie. Źródło (dostęp 20 XII 2024 r.).

Oskar Kolberg zapisał, że wieczerzę wigilijną w Pniewie, Porządziu, Dąbrowie i okolicy nazywano pośnikiem. Co ciekawe, jeszcze w międzywojniu uroczysty wigilijny posiłek spożywano... rano, a resztę dnia poszczono. Chodziło też o to, aby wszystkie potrawy zjeść przed rozpoczęciem świąt – dodała B. Pasińska. Przyrządzano nieparzystą ilość potraw (5, 7, 9 lub 13), ale starano się, by było ich jak najwięcej, co stanowiło wróżbę obfitości pokarmów na rodzinnym stole przez cały rok. Pojawią się też relacje o upowszechnionych z czasem 12 potrawach jako pamiątce po 12 Apostołach lub 12 miesiącach w roku. Według Marii Żywirskiej liczba potraw musiała być nieparzysta. W rzeczywistości jedzono tyle potraw, ile udało się przygotować, na ile pozwalały warunki, ale też szykowano tyle jedzenia, by się nic nie zmarnowało.

Halina Witkowska z Leman zaznaczyła: Na Kurpiach pamiętano o tym, żeby na wigilijnym stole były potrawy zawierające coś z lasu, z pola, z wody i z sadu. Zatem ja pamiętam z dzieciństwa, że na wigilii zawsze były śledzie – czyli z wody, ziemniaczki i kapusta – z pola, grzyby – z lasu, susz jabłkowy lub śliwkowy – z sadu. Agata Deptuła z Porządzia usłyszałam również, że robiono kompot z gruszek albo zupę owocową, np. wiśniową. Natomiast B. Pasińska z Broku tak opowiedziała o wigilijnym menu: Używano produktów, które stanowiły podstawę całorocznego wyżywienia. Miały pochodzić z pola, ogrodu, sadu, pasieki, wody, lasu. Były to groch, fasola, kasze, mąka, chleb, kapusta, pasternak, kartofle, suszone grzyby, suszone gruszki polne, mak, miód, orzechy, olej, bardzo rzadko ryby słodkowodne. (...) Trzeba zaznaczyć, że kiedyś na Kurpiach miejsce kartofli zajmował pasternak. Krojono go w kostkę i gotowano na gęsto (czasem z niewielką ilością kartofli). Przed podaniem do stołu polewano go olejem, natomiast kartofle czasami polewano mleczkiem z utartego maku. Pierogów nie spożywano. Robiono je raczej w lato i podawano żniwiarzom w polu. (...) Najczęściej podawanymi potrawami wigilijnymi były: śledzie z chlebem lub kartoflami lub pasternakiem polanym olejem – śledzie były towarem luksusowym, mogli sobie na nie pozwolić jedynie bogaci gospodarze, a kupowano je u Żydów; kapusta z suszonymi grzybami, kaszą jęczmienną, cebulą i olejem, doprawiona delikatnie miodem, z dodatkiem ziela angielskiego, pieprzu, listka laurowego; kluski z ucieranym makiem i miodem (grupa ostrowska), kiedyś były to kluski z mąki żytniej lub pszennej, tzw. szarpańce lub rawki; gęsty kompot z suszonych ulęgałek z kluskami (grupa pułtuska); gotowany groch; rosół z prośnianek (grupa pułtuska), kiedyś gotowany z kiszonych, a obecnie z mrożonych prośnianek i gąsek. W międzywojniu spożywano grycaki, rzadkie ciasto z mąki gryczanej. Maria Żywirska pisała, że grycaki to „ulubiona potrawa na Puszczy (wspominana najczęściej w grupie ostrowskiej), przyrządzana w sposób następujący: w niecce rozczyniano drożdżowe ciasto z mąki gryczanej, uprzednio przesianej przez włosienne sito, lekko solono i pozostawiano pod płóciennym przykryciem przy piecu do wyrośnięcia. Gdy dostatecznie wyrosło, dość rzadkie ciasto wlewano do specjalnie w tym celu wykonywanych małych, płytkich miseczek glinianych kupowanych na targu (informatorzy nazywali je skorupkami), smarowano po wierzchu olejem i pieczono w piecu. Grycaki, jak dowiedziała się A. Deptuła, były popularne w międzywojniu. W Porządziu (grupa pułtuska) obróbką kaszy gryczanej zajmował się jej pradziadek Grzegorz Kmoch (18921948; bratanek mojego prapradziadka Aleksandra Kmocha). B. Pasińska dodała: Jadano też kasze wszelkiego rodzaju, np. kaszę gryczaną polaną olejem lub kaszę jaglaną polaną mleczkiem z ucieranego maku. Obecnie niektóre gospodynie szykują kaszę gryczaną lub kotlety gryczane polane sosem grzybowym. Nie mogło zabraknąć słodkiego placka drożdżowego, orzechów, jabłek. Część z tych potraw nadal spożywa się podczas kolacji wigilijnej. Zofia Marianna Wróbel z Udrzyna wspominała, że podczas wieczerzy wigilijnej w jej domu jedzono, oprócz wspomnianych potraw, także ziemniaki pokraszone olejem i smażone ryby, a pito kompot z suszonych owoców. Ryby łowiono w pobliskich rzekach, a np. w Porządziu w kanałach w pobliżu Pulw. Halina Witkowska z Leman wspominała: U nas na wigilii zawsze był kompocik z suszu, ale dodawałam jeszcze świeżych owoców, bo np. nie miałam ususzonych jagód, to dodawałam świeże i do tego kluseczki. (...) Nie pamiętam natomiast, żeby, oprócz śledzi, była jakaś inna ryba. Nie przypominam sobie, żeby mama smażyła rybę na wigilię. Współcześnie, ja dla swojej rodziny, robię pierogi z makiem. (...) A z dzieciństwa pamiętam jeszcze pierożki, tylko z serem, na ostro z pieprzem, z solą. Nie było pierożków na słodko.

Wigilijna wieczerza to jednak postny posiłek. Dania z droższych składników, bardziej kaloryczne, tłuste, robiono na święta. Teresa Włodarczyk z Rząśnika zapamiętała, że w jej domu na Boże Narodzenie robiło się bułeczki z serem i ciasto drożdżowe z rodzynkami. Należy też zaznaczyć, że ilość i jakość potraw na wigilijnym stole, jak też i w święta, zależały od zamożności gospodarstwa, okresu historycznego (np. w XIX w. jedzono skromniej niż w XX w., a w okresie zapaści gospodarczej w latach 30. XX w. wyjątkowo oszczędnie), także od części Puszczy Białej (inne potrawy w grupie pułtuskiej, inne w ostrowskiej).

W niektórych domach, podobnie jak na Kurpiach Zielonych, w czasie wieczerzy gospodarz nabierał na łyżkę ziaren i podrzucał do sufitu. Jeśli zawartość łyżki odbiła się od pułapu, wierzono, że dobytek w oborze będzie liczny jak ziarna grochu, że będzie, jak to ziarno, podbrykiwał.

Po wieczerzy wszyscy wstawali od stołu, a gospodarz domu zabierał siano spod obrusa wraz z kawałkiem opłatka zawiniętym w chleb i zanosił do budynków gospodarczych. Halina Witkowska wspominała: Dla zwierząt był kolorowy opłatek. (...) Teraz dzieciaki to i kotkom noszą, wkładają w kiełbaskę, bo chlebka kotek nie zje. Beata Pasińska dodała: Opłatek w chlebie dostawały owce, krowy i woły, czyli zwierzęta obecne przy narodzinach Jezusa. Wierzono, że bydło w Wigilię mówi ludzkim głosem, a jego mowę usłyszy tylko człowiek o dobrym sercu. Natomiast A. Gorczyńska pisała, że zanim upowszechniły się choinki, gospodyni karmiła drób ziarnem wykruszonym ze świątecznych snopów lub słomy zawieszonej u pułapu. Słomę zaś skręcano w powrozy, którymi gospodarz opasywał rosnące w sadzie drzewka owocowe. Po kolacji wigilijnej gospodarz szedł do sadu na budzenie drzew: „odwiązywał z pni drzew owocowych pasy słomy (umieszczone tam rano) i uderzał w pień kijem budząc w ten sposób drzewa do życia i owocowania. Zwyczaj znany z Puszczy Zielonej popularny był w Obrytem, Porządziu i innych wsiach regionu”  zanotował B. Kielak.

Współczesne ozdoby na choince na Kurpiach Białych. Fot. Joanna Grzęda, 24 XII 2024 r.

I w kwestii wieczerzy wigilijnej można nawiązać do przedchrześcijańskich wierzeń i obrzędów. Przesilenie zimowe było czasem zadumy nad przemijaniem. Zimą władał Weles – bóg słowiańskich zaświatów (także magii, wiedzy, bogactwa, bydła i dzikich zwierząt), może więc to właśnie święto ku czci zmarłych uważano za najważniejsze z przynajmniej czterech obchodzonych każdego roku. Szykowano stypę i miejsce przy stole dla dusz, które  częstowało rytualnym postnym jadłem. Do przygotowania posiłków używano mak, orzechy, bób, groch, fasolę, kasze, jabłka, miód i grzyby. Wszystkie uznawano za pokarm dla zmarłych, którzy tego dnia tłumnie przybywali, by ogrzać się przy domowym ognisku. Mogli przybierać dowolne kształty, np. ptaków, wilków i ludzi. Nie można więc było nikomu odmawiać gościny lub jałmużny. Karmiono też zwierzęta, które, jeśli mówiły ludzkim głosem, to dlatego, że komunikowały się z ludźmi jako duchy zmarłych. Dodatkowe nakrycia na stole nawiązywało do wierzeń w łączność ze zmarłymi, było zaproszeniem dla dusz do wspólnego posiłku. przysiedli się do stołu. Światło zapalonej świecy stojącej na stole miało wskazywać drogę zmarłym.

W okresie staropolskim na 12, czyli wiele potraw, mogli pozwolić sobie tylko zamożni (Kościół katolicki tłumaczył to nawiązaniem do 12 Apostołów), ale raczej przestrzegano, by liczba potraw była nieparzysta. Miało to zapewnić urodzaj w nadchodzącym roku. Postne dania to również relikt przedchrześcijańskich kultów agrarnych, kiedy to człowiek składał ofiarę duchom sfery oswojonej, czyli własnego gospodarstwa (pole, sad, ogród), ale i demonom dzikiego sacrum, sfery nieoswojonej (las i zbiorniki wodne). Jeśli na stole z jadłem dla zmarłych zabrakłoby składnika z którejś z tych sfer, nadchodzący rok byłby czasem nieurodzaju. Gdy szykowano 12 potraw, każdą łączono z jednym miesiącem, by podziękować za miniony rok albo prosić o urodzaj na kolejny. Słowianie wierzyli, że należy spróbować każdej z potraw, by zapewnić sobie przyjemność, radość i obfitość pokarmu w najbliższym roku. W czasie słowiańskich Szczodrych Godów zboża (proso, żyto, pszenicę) przywiązywano powrósłami do stołu, by urodzaj nie uciekł od gospodarstwa. Dzielono się chlebem. Na noc zostawiano uchylone drzwi, by dusze mogły swobodnie się przemieszczać i skorzystać z pozostawionego dla nich na stole posiłku.

Siano i ziarna pod białym obrusem to, według narracji katolickiej, nawiązanie do stajenki i żłobu wyłożonego słomą, gdzie urodził się Jezus, ale... to również pozostałość obrzędów słowiańskich. To nawiązanie do trawy, na której w święto zmarłych, przy mogiłach, spożywano jadło. Siano rozrzucone na stole uznawano za ofiarę dla Rgieła, jednego z bóstw agrarnych, albo  Ziemiennika – bóstwa o niejasnej proweniencji, groźnego i nieprzychylnego ludziom. Siano miało też symbolikę graniczną, bo na sianie człowiek się rodził i niej umierał. Siano rozkładano na ławie i rozsypywano w pomieszczeniu, by przybyłe dusze zmarłych, na pewno zmęczone po podróży, mogły odpocząć. Sianko pod obrusem nawiązuje do tradycji stawiania diducha („dziada”) – snopu siana w rogu izby (jednym lub nawet czterech), by zapewnić gospodarstwu dostatek i dać nadzieję na obfite plony w przyszłym roku. Często był to ostatni snop zboża zżęty podczas minionych żniw. Snop, ozdoba pionowa, łączył niebo z ziemią, miał symbolikę związaną z życiem pośmiertnym oraz kontaktem z bóstwami. Słoma była symbolem zarówno śmierci, była bowiem uschnięta, ale i życia, gdyż mogła dać nowe życie przez jej wykorzystanie, uczynienie z niej pożytku.


Przed pójściem na pasterkę, która odbywała się o północy, w kurpiowskich domach przy choince śpiewano kolędy i, jeśli to było możliwe, rozdawano sobie prezenty. Halina Witkowska wspomin
ała: Tradycja Świętego Mikołaja w tamtym czasie była, ale nie tak bogata jak współcześnie. W mojej rodzinie, jak moi synowie byli mali, to sąsiadka się przebierała za Mikołaja. Ale raz ją rozpoznali, bo założyła znajome buty i się zorientowali. Do śpiewania kolęd używano kantyczek (były tylko w niektórych domach) lub śpiewników. Często śpiew prowadziła jedna osoba, np. gospodyni. Na Kurpiach Białych śpiewano kolędy ogólnopolskie, nie znaleziono informacji na ten kolęd typowych dla regionu. Kolędy śpiewali też mali chłopcy przebrani za pastuszków i ukryci w różnych częściach kościoła śpiewali pieśni z kantyczek. Robili to przed lub po pasterce. Agata Deptuła z Porządzia pamięta kolędników z dzieciństwa: Dzieci chodziły przebrane za aniołki, za diabła chyba też, nie pamiętam za kogo jeszcze. Dawało się im pieniądze. W Lubielu też tata [Wiesław Deptuła – przyp. M.W.K.] chodził z kolegami i koleżankami, pieniądze dawali im. W niektórych parafiach, jeśli istniały chóry, śpiewali chórzyści i chórzystki, często na głosy. Tak było i przed, i po II wojnie światowej w Porządziu. Chór prowadził organista.

W przypadku kolędowania również możemy doszukać się pogańskich pozostałości. Pojawienie się w domu wesołych, często przebranych kolędników, hałas, jaki wprowadzali w  obejściu, nawiązywał do zasady „świata na opak”, odrealnionego i magicznego czasu, gdy zmieniały się role społeczne, gdy jawa przenikała się ze snem, działy się cuda, gdy można było pytać o przyszłość, wróżyć i kontaktować się z zaświatami. Kolędnicy pierwotnie byli pośrednikami między żywymi i umarłymi, „wcieleniem duchów”, duchami przebranymi za ludzie. Charakter przebrań kolędników różnił się w regionach, ale symbolika była identyczna: byli to przedstawiciele niebios (anioł) i piekła (szczególnie turoń, wilk i niedźwiedź nawiązujący do tradycji pogańskich mieli strzec ludzi od dzikich zwierząt). Kolorowa ozdobiona gwiazda stanowiła odpowiednik gwiazdy prowadzącej mędrców do Jezusa, ale też nawiązywała do Szczodrych Godów. Była symbolem niezwyciężonego słońce (Sol Invictus), które toczy walkę z siłami mroku, ale wychodzi z niej zwycięsko, przynosząc światło i życie.


Na pasterkę chodzono gromadami pieszo lub jeżdżono wozami konnymi. Marianna Perzyna z Budykierza wspominała, że świąteczne wyprawy do kościoła zbliżały ludzi. Czasem drogę oświetlały zapalone snopki siana, co zapamiętała Marianna Wojtkun z Somianki. Kto pierwszy pojawił się przed świątynią, mógł liczyć na szczęście w przyszłym roku, a kto ostatni, musiał się spodziewać nieurodzaju. Wyścig na urodzaj urządzano też, wracając do domów po pasterce. Halina Witkowska wspominała, że gromadnie wracano z pasterki do domów: Z domu rodzinnego do kościoła miałam 6 kilometrów. Całą zgrają szliśmy, po drodze odwiedzając inne rodziny, bo np. jeden z chłopaków miał dziewczynę po drodze. Jak zaczęliśmy tak wszystkich odwiedzać, to do domu wracaliśmy rano!

W kościołach przy bocznym ołtarzu ustawiano żłóbek. Żłobek miał taką konstrukcję, że pociągając za wstążkę, można było kołysać Jezuska – mówiła B. Pasińska. B. Kielak zapisał, że w czasie świąt Bożego Narodzenia gospodynie z Kurpi Białych przynosiły do kościoła ohiarki, czyli len na pieluszki dla małego Jezusa. Ofiara z lnu, pieniędzy i modlitwy miała zapewnić powodzenie w gospodarstwie w nowym roku i błogosławieństwo Boga.
 

Dysponujemy opisem uroczystości Bożego Narodzenia w parafii Brańszczyk w 1924 r.: Pasterka odprawia się w nocy. O godz. 10 1/2 dzwonią w duży dzwon. O godz. 11-tej kapłan przybrany w kapę etc. wchodzi przed w ołtarz wraz z ministrantami i śpiewa się Jutrznię uroczystą z organem. Po prześpiewaniu Jutrzni zakrystian pali wszystkie świece na w.[ielkim – przyp M.W.K.] ołtarzu i cztery świece górne przed Matką Boską, jak również pięknie ubraną „Roratkę, stojącą nad cyborium. Punktualnie o godz. 12 tej w nocy rozpoczyna się Msza św. „Pasterka a przedtem uroczyste otwarcie obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej wraz ze śpiewem na przywitanie. Msza Św. jest śpiewana, na chórze śpiewacy wykonują rozmaite kolędy. Po Mszy św. kapłan czyta od ołtarza I Ewangelię Św., mówi naukę i składa parafianom życzenia. W pierwsze święto Bożego Narodzenia druga msza św. przy jednym kapłanie o godz. 10-tej, organ gra, wszyscy ludzie śpiewają kolędy; w czasie mszy św. rozdawanie komunii św., a po mszy św. czytanie II Ewangelii Św. Na Ołtarzu pali się 6 świec. O godz. 11-tej rozpoczyna się suma śpiewana, na ołtarzu palą się wszystkie świece. Po mszy św. czyta się III Ewangelię Św., organista intonuje „Anioł Pański i na tem kończy się wszystkie nabożeństwo. Nieszporów tego dnia nie ma, gdyż ludzie utrudzeni nocnem i dziennem nabożeństwem nie czekając dłużej wszyscy rozchodzą się do domów. Chrztów, wywodów i spowiedzi w I święto niema. Uroczystość Św. Szczepana odbywa się jak wszystkie zwykle święta (...). Trzeci dzień świąt Św. Jana Ewangelisty msza czytana przed W. Ołtarzem o godz. 9-tej, organista śpiewa kolędy z organem, po skończonem nabożeństwie i rozdanie wina ludziom.

Po powrocie z pasterki nie obowiązywał post, można było jeść potrawy mięsne. Pierwszego dnia świąt dłużej niż zazwyczaj spano. Świętowano w rodzinach, najczęściej zostawano w domach. Drugiego dnia świąt odwiedzano rodzinę, urządzano chrzciny i śluby z weselami oraz wyczekane zabawy taneczne.

Jak pisała A. Gorczyńska, 25 grudnia dziewczęta obserwowały gałązki drzew owocowych zanurzone w wodzie w Andrzejki. Jeśli zakwitły, była to wróżba rychłego zamążpójścia. Wróżono też pogodę, począwszy od drugiego dnia świąt, czyli wspomnienia św. Szczepana (pogoda na styczeń), aż do Trzech Króli (pogoda na grudzień przyszłego roku). Była to pozostałość słowiańskich wierzeń.

W dniu 26 grudnia święcono ziarno, a na pamiątkę kamieniowania patrona tego dnia młodzież idąca do kościoła nabierała w kieszenie grochu, fasoli i owsa. Ziarno święcono i przechowywano do siewu. Dodawano je do ziarna siewnego, by plony były większe. Tego dnia obrzucano się ziarnem na dobry urodzaj. Według Kolberga zwyczaj występował tylko w czasie sumy pierwszego święta, a nie na Pasterce (Pniewo), a groch rzucano tylko na ludzi, nie na kapłana. Według innych relacji jeszcze po II wojnie światowej robiono to podczas pasterki. W parafii Brańszczyk, wedle relacji z 1924 r., W uroczystość Św. Szczepana po mszy św. kapłan przed ołtarzem poświęca owies i inne zboża w ziarnie.

Trzeciego dnia, czyli 27 grudnia, we wspomnienie św. Jana Ewangelisty, które dawniej obchodzono uroczyściej niż dziś, było wolne święto. Zofia Marianna Wróbel z Udrzyna wspominała: Ludzie odpoczywali, trzeźwieli, odwiedzali się, niektórzy szli do kościoła, młodzież organizowała zabawy taneczne, organizowano na weselach poprawiny, które odbywały się przeważnie w domu nowo poślubionego małżonka.

Wieczory od Bożego Narodzenia do sylwestra nazywano świętymi. Spędzano je na śpiewaniu kolęd, nie podejmowano prac gospodarskich ani domowych. Szczególnie uważano, by nie motać lnu. W wigilię, ale i w święte wieczory, po zachodzie słońca zakazane było przędzenie, szycie i tkanie. Ewentualne poplątanie nici wróżyło problemy w życiu. Nieprzestrzeganie zakazu motania lnu w święte wieczory miało prowadzić do tego, że wilki będą się motały po wsi. Zajęcie odkładano aż do Trzech Króli. Nie wolno było rąbać drzewa, bo inaczej w gospodarstwie urodzą się kaleki (zarówno ludzie, jak i zwierzęta).

W okresie świątecznym w biedniejszych domach, jak zauważyła B. Pasińska, jadano potrawy jak co dzień, tylko bardziej suto kraszone skwarkami. Na pamiątkę obecności wołu przy stajence starano się ugotować rosół wołowy. Początkowo podawano go z pszennymi kluskami typu rwaki czy kluski lane, zaś mięso z rosołu z chlebem lub kartoflami. Gotowano gęstą kapustę na mięsie (bigos). Pieczono kugiel (babę ziemniaczaną) z mięsem lub skwarkami, czasami robiono pierogi z serem (zachodnia część Kurpi Białych). Podawano je odsmażone na patelni i polane tłuszczem. W zasobniejszych gospodarstwach robiono kiełbasy i kaszanki. Przygotowywano piwo kozicowe, później podpiwek), kwas chlebowy. Następnie weszły do jadłospisu makowce, pieczone mięsa itd. S.M. Pogorzelski z Dąbrowy z rozrzewnieniem wspominał robione przez jego mamę na Boże Narodzenie bułki z większą niż zazwyczaj ilością jajek. Zofia Marianna Wróbel z Udrzyna wspominała, że w dni świąteczne można było skosztować sernika i ciastek o różnych kształtach, które wyciskano z cienko rozwałkowanego ciasta foremkami z blachy, szklanką lub kieliszkiem. Rocznie zabijano maksymalnie 1, 2 utuczone świnie. Robiono to zwykle przed Bożym Narodzeniem i Wielkanocą. Własnoręcznie wykonywano wędliny (kaszankę, kiełbasę, salceson) i galaretę. Szykowano słoninę, często z przysuchami (przysuchą), czyli z przyrostem mięsa. Gdy suszyła się przy kuchni, dzieci chętnie ją podjadały.

Białokurpiowskie ozdoby na choinkę z wydmuszek. Źródło (dostęp 25 XII 2024 r.).

Po Bożym Narodzeniu albo na Nowy Rok dawano na kolędę. Była to zapłata za dobrą robotę tkacką, prezent w naturze niezależny od umówionej kwoty zapłaty. Najczęściej kolęda miała postać grochu, kaszy jaglanej, mąki, chleba, słoniny i miodu. Kolędę przynosił do domu tkaczki zleceniodawca, za niehonorowe uważano upominanie się o kolędę lub chodzenie po nią do domu zleceniodawcy. O zwyczaju wiemy od Wandy Modzelewskiej. Oskar Kolberg z kolei spisał informację od Serocka, Radzymina, Wyszkowa, Ostrołęki, a więc m.in. z miasta na obrzeżu Puszczy Białej, że między Bożym Narodzeniem a Trzema Królami, najczęściej jednak w sam dzień nowego roku kolędę nosiły do dworu kobiety wiejskie, winszując szczęścia. Miała postać 2 jajek. W zamian dostawały życzenia pomyślności i kawałek placka oraz wódkę lub piwo.

W sylwestra należało pilnować swojej własności, bo zwyczajowo w ten dzień można było bezkarnie kraść. Należało jednak postarać się, by nie zostać załapanym na gorącym uczynku, ponieważ w przeciwnym razie była to wróżba niepowodzenia w nadchodzącym roku. Kradzieże miały też wyraz żartu, psikusa zdejmowano z zawiasów bramy i przenoszono je na dachy stodół, wypychano ze stodół wozy drabiniaste, wyprowadzano zwierzęta z obór i chlewów do sąsiadów. Dla zabawy kradziono drobiazgi dziewczętom. Nie należało się przed tym bronić. Była to oznaka powodzenia, jakim dziewczyna cieszyła się u chłopców. Młodzieńcy na wydaniu malowali okna domów, w których mieszkały panny: te cieszące się szacunkiem i powodzeniem znajdowały okna pokryte białą farbą albo wapnem, okna tych, którym chciano dokuczyć, mazano popiołem lub smarem. Takie zwyczaje pamiętał Józef Rozenek z Turzyna. Miało to przypominać o odwiecznym konflikcie anioła i diabła. Według A. Gorczyńskiej najstarsi wspominali, że wierzono w anioła przechadzającego się między chatami i piszącego słowa Nowy Rok na chatach. Miało to przypominać ludziom o nadejściu kolejnego roku i nakazywać witanie go zabawą. Jednak przebiegły diabeł zamazywał napis czarną farbą, by ludzie, zajęci czyszczeniem domu, nie mieli czasu na zabawę. Natalia Kwiatkowska z Wyszkowa wspominała, że było wiele śmiechu, gdy w Nowy Rok [dziewczęta  przyp. M.W.K.] musiały je [okna umazane smołą – przyp. M.W.K.] z płaczem zmywać. Kazimierz Bala zapamiętał, że w ramach żartu zatykano kominy. W sylwestra następowało odwrócenie ról. W Puszczy Białej często kobiety przebierały się za mężczyzn i odwrotnie, chłopcy wykradali dziewczynom jakieś przedmioty (najczęściej części garderoby), by dostać wykup. Oskar Kolberg zapisał, że dawniej w Pniewie, Porządziu i okolicach w Nowy-Rok wykradały dziewuchy chłopcom sukmany, czapki lub kamizelki, które ciż musieli od nich wykupywać poczęstunkiem w karczmie. Wykup odbywał się w atmosferze radości, śmiechu, zabawy okraszonej alkoholem. Urządzano je w karczmach albo w wybranych domach. W Rząśniku grali bracia Święchowie, harmoniści.

Dla dzieci robiono z ciasta zagniatanego z mąki pytlowej, wody, soli i cukru kozy, pieczono je w piecu lub na płycie kuchennej – opowiadała B. Pasińska. Marianna Rosieńska z Knurowca powiedziała Marii Żywirskiej, że kóz trzeba było (...) zrobić dla każdego choćby 2 kopy. Dzieci częstowały się nawzajem kozami, chwaliły się ich ilością i kształtami. B. Pasińska zaznaczyła: Należało jeść do syta tłusto, by zapewnić sobie dostatek jedzenia na zbliżający się rok. Na kolację w Nowym Roku spożywano prażuchę. Była to bryja z mąki, ugotowana na wodzie, obficie okraszona tłuszczem wieprzowym i skwarkami. Danie to miało magiczną moc. Dziewczęta składające życzenia sąsiadom smarowały ich ręce prażuchą. Chłopcy dodawali ją do sadzy lub błota i mazali nią szyby domów, w których mieszkały dziewczęta.

W sylwestra i nowy rok urządzano zabawy taneczne np. w szkołach. Zofia Marianna Wróbel zapamiętała takie w Udrzynie i Porębie. Organizatorami byli: kierownictwo szkoły, kadra nauczycielska inne 23 osoby. Dochód przeznaczano na potrzeby szkoły. Organizowano też wieczorne spotkania w domach.

Na Nowy Rok w Puszczy Białej wypiekano figurki zwane nowolatkami, które według A. Dalewskiego wykorzystywano do zabiegów magicznych, np. przy leczeniu chorób krów. Wanda Modzelewska zanotowała, że nowe latko przypinano do belek na suficie. Nazwała to pieczywo obrzędowe wielkanocnym. Nowe latka na Kurpiach Białych wyglądały podobnie jak w Puszczy Zielonej (za Modzelewską): szeregiem ustawione w koło gąsięta lub kurki, głowami i szyjami ustawione zewnątrz, a w środku naga postać ludzka. Nowe latka nie przetrwały w Puszczy Białej. Pojawiały się jeszcze w okresie powojennym. Twórczyni ludowa Aleksandra Liwska (19222009) z Dąbrowy w 1965 r. otrzymała stypendium Ministra Kultury i Sztuki na „prace twórcze w zakresie zdobnictwa ludowego” (pająk, wydmuszki oklejanki, nowe latka, byśki oraz wycinanki). Jej prace jeszcze w tym samym roku były pokazywane na wystawie „Sztuka ludowa Mazowsza” w Muzeum Mazowieckim w Płocku.

Nowe latko wykonane przez Elżbietę Prusaczyk z Tatar (Kurpie Zielone). Fot. Bogdan Kurpik, CC BY-SA 4.0, Wikimedia Commons

W Boże Narodzenie, jak wspominała Wanda Modzelewska, lub w święte dni, kolędowano grupami (osobno dzieci, młodzież i dorośli). Nie kolędowały kobiety. Młodzi chłopcy kolędowali z szopką własnej roboty. Zbierali się gromadnie i śpiewali kolędy pod oknami domów. Starsi chłopcy chodzili z papierową gwiazdą i zwierzęciem (koza, wilk, niedźwiedź) samodzielnie wykonanym. Za kolędowanie gospodarze dawali im kawałek placka albo drobne pieniądze. Kolędnicy chodzili też w karnawale. Na zakończenie wizyty składali domownikom życzenia:
Na szczęście, na zdrowie, na ten Nowy Roczek,
aby Wam się rodziła kapusta i groszek,
kartofle jak pniaki, bób jak chodaki,
pszeniczka i proso,
byście, Gosposiu, nie chodziła boso!

Między Wigilią a Trzema Królami (a według B. Kielaka konkretnie do św. Szczepana) młodzież, czasem starsi, chodziła od domu do domu z Królem Herodem. Na zwyczaj mówiono Herody lub Heródko, jak wspominał Jan Trawicki z Marianowa. Zapamiętał też, że najczęściej widział grupy dziesięcioosobowe. Stroje wykonywano z tektury oraz błyszczącego papierowego srebra i złota. Teksty układano samodzielnie, uczono się ich na pamięć. Udrzynianka Zofia Marianna Wróbel wspominała: Zawsze znalazło się kilkoro starszych dzieci, które przygotowały jasełka z wyuczonymi tekstami mówionymi i piosenkami. W przedstawieniu występowali odpowiednio przebrani: król Herod w koronie, diabeł z widłami, śmierć z kosą, Anioł z dużymi skrzydłami. Kolędnicy chodzili po domach i występowali, dawali przedstawienie. Każda z postaci odgrywała swoją rolę. Stałym wątkiem przedstawienia było ukaranie Heroda: śmierć ścinała mu głowę, a diabeł zabierał duszę złego króla do piekła. Oprócz Heroda, diabła, śmierci i anioła w chatach pojawiała się przyboczna straż króla, marszałek i dziad.

Odgrywając scenę dialogu między Herodem a Dzieciątkiem Jezus, zaczynano słowami (wedle relacji A. Gorczyńskiej):
My z Herodem tu przybyli,
Z kraju dalekiego, zza morza wielkiego,
Byście, gospodarze, nas przyjmowali,
A na drogę cosik dali.
Widowisko było bardzo lubiane przez dzieci, które, jak pisał Bonifacy Kozłowski, gromadnie biegały za aktorami po wsi. Lubili je także dorośli
Aktorzy mówili m.in., że
król Herod to nie lada mocarz,
bo miał cały świat z gwiazdami pod swoimi nogami.
Nie lękał się niczego krom owego Dziecięcia,
co to się miało na lichym sianie w żłobie narodzić.
Śmierć żądała głowy Heroda, król próbował ją przekupić, ale ostatecznie i tak zawsze ginął. Diabeł, chcąc zabrać duszę Heroda, mówił:
Oj, Herodzie, okrutniku,
Chodź do piekła, ty zbytniku!
Gospodarze obdarowywali chłopców kawałkiem packa, jabłkami, orzechami. Śpiewano kolędy i pastorałki. W każdej chacie przedstawiano Herody, nie było jednego widowiska np. dla całej wsi. Beata Pasińska mówiła: Dziad gadał o sytuacji we wsi czy w gminie. Diabeł wyciągał dziewczyny i całował. Ruszała zabawa. Gospodarze zapewniali aktorom poczęstunek (placek, jajka, masło) lub dawali drobne pieniądze. Po zakończeniu Herodówki stroje przechowywano do następnego roku. 

Herody, widowisko nawiązujące do średniowiecznych misteriów religijnych o Narodzeniu Pańskim, wystawianych przez kler w postaci szopek w kościołach, kultywowane są na Kurpiach Białych do dzisiaj, choć nie tak powszechnie jak dawniej. W wydanej w 2004 r. książce Bonifacy Kozłowski pisał, że choć Herody w Puszczy Białej zanikały, to w kilku wioskach (Drwały, Rząśnik, Pniewo) każdego roku grupa dzieci, a nawet dorośli (Dąbrowa) kultywuje ten zwyczaj.
 

Halina Witkowska z Leman pamiętała też, że po wsi Chodził stary rok i nowy rok. W noc sylwestrową stary rok przekazywał pałeczkę nowemu. 

W dniu Trzech Króli (Objawienie Pańskie) w kościołach święcono mirrę, kadzidło i złoto. Zabraną ze świątyni poświęconą kredą na drzwiach pisano litery K M i B, inicjały trzech mędrców, którzy pokłonili się Jezusowi, i dany rok. Tego dnia gospodynie w Puszczy Białej częstowały domowników ciastkami z makiem w kształcie rogalików oraz drożdżowym plackiem.

Na Trzech Króli i na Nowy Rok (według Zofii Marianny Wróbel z Udrzyna tylko na 1 stycznia) robiono fafernuchy, ciasteczka z mąki pszennej czasem mieszanej z żytnią, jajek, miodu i pieprzu, w smaku słodko-pieprzne. Nazwa ciastek pochodzi od niem. pfepfer (pieprz). Występują też w Puszczy Zielonej, ale tam robi się je z dodatkiem tartej marchwi. W Puszczy Białej upowszechnił się cynamon jako przyprawa dodawana do fafernuchów, co sprawia, że przypominają pierniki. Współcześnie do ciasta dodaje się też kwaśną śmietanę i maślankę.

Krojenie ciasta na fafernuchy. Fot. Maria Weronika Kmoch, CC BY 4.0, Wikimedia Commons

Fafernuchy gotowe do wypieczenia. Fot. Maria Weronika Kmoch, CC BY 4.0Wikimedia Commons

Fafernuchy wykorzystywano do staropolskiej zabawy w cetno (cet) i licho (lich). Jedna z osób uczestniczących w grze brała do ręki fafernuchy i pytała pozostałych, czy ma cetno, czy licho. Cetno oznaczało parzystą liczbę ciastek, licho zaś nieparzystą. Jeśli osoba zgadła, zabierała ciastka, jeśli nie, oddawała swoje ciastka pytającemu.

Halina Witkowska pamiętała też, że z ciasta na fafernuchy robiło się też ciasteczka, gwiazdki, a potem wieszało się je na choinkę. Relacja odnosi się do lat 60. XX w.

Zofia Marianna Wróbel wspominała, że od 6 stycznia Można było już (...) rozebrać choinkę i zjeść resztę jadalnych ozdób, jeśli dotrwały. Niektóre niezniszczone „cacka składano do koszyka lub pudełka do przechowania na następny rok

Fafernuchy z Kurpi Białych wykonane przez Halinę Witkowską z Kuźni Kurpiowskiej w Pniewie. Fot. Daniel Gołaś, CC BY-SA 4.0, Wikimedia Commons

Współcześnie na Trzech Króli organizowane są Orszaki Trzech Króli. Odbywają się m.in. w parafiach na terenie Puszczy Białej. Pierwsza w Polsce taka inscenizacja, jest to bowiem forma ulicznych jasełek, odbyła się w Warszawie dopiero w 2009 r. Zwyczaj podobny jest do parad organizowanych w Hiszpanii, Meksyku i innych miastach na świecie. Podczas orszaku Trzej Królowie jadą ulicami miasta, rzucając dzieciom cukierki. W Polsce zainteresowanie takim świętowaniem Trzech Króli wzrosło od 2011 r., kiedy dzień ten ustanowiono wolnym od pracy. Orszaki Trzech Króli upowszechniły się, za przyczyną polskich obchodów, na Ukrainie, Republice Środkowoafrykańskiej, Włoszech, Watykanie, Niemczech, Anglii i USA. Scenariusz jest wszędzie ten sam: ulicami miasta idą dzieci i królowie, którzy chcą pokłonić się nowo narodzonemu Jezusowi. Po drodze śpiewane są kolędy. Uczestniczący dostają śpiewniki kolędowe i kolorowe papierowe korony.


Które z opisanych zwyczajów, obrzędów i wierzeń zachowały się w Waszych domach? Które już nie są kultywowane, ale pamiętacie je z dzieciństwa albo młodości? Czy wiedzieliście o słowiańskich lub rzymskich korzeniach zwyczajów, obrzędów i wierzeń do dziś obecnych na Kurpiach?


Bibliografia
Źródła
Źródła wydane
Modzelewska W.Materiały o kulturze i sztuce ludowej Polski, red. E. Miecznikowska, Toruń 2022;
Wacławski W.M. ks., Opis parafji Brańszczyk, dekanatu wyszkowskiego, diecezyi Płockiej. 1924 rok, [w:] Kronika parafii Brańszczyk, t. 1, red. ks. P. Stachecki, Brańszczyk 2012, s. 355540.

Wspomnienia
Pogorzelski S.M., Życie w Dąbrowie – jednej ze wsi Puszczy BiałejPułtusk. Studia i materiały z dziejów regionu, 10 (2014), s. 309321;
Wróbel Z.M., Wspomnienia i nie tylko... (1941–1960). Udrzyn – wieś w Puszczy Białej. Liceum Pedagogiczne w Pułtusku, Pułtusk 2020.

Wywiady
Boże Narodzenie na Kurpiach Białych [rozmowa O. Ciskowskiego i K. Dzierbun z A. Deptułą] (dostęp 23 XII 2024 r.);
Kurpie Białe są bogate w tradycję [rozmowa I. Koby z B. Pasińską] (dostęp 20 XII 2024 r.);
Zielka na choince, czyli święta Kurpianki [rozmowa I. Koby z M. Dziełak] (dostęp 20 XII 2024 r.).

Relacje pisemne
Agata Deptuła z Porządzia, korespondencja prywatna, 1 I 2025 r.
Monika Dziełak z Pułtuska, korespondencja prywatna, 2 I 2025 r.

Opracowania
Adwent (dostęp 25 XII 2024 r.);
Biernacka P., Wycinanki kurpiowskie dawniej i współcześnie w analizie źródeł ikonograficznych oraz w relacjach rozmówców z obszarów Kurpiowszczyzny, [w:] Sztuka na Mazowszu. Nowe otwarcie, red. M. Wardzyński, A. Pieńkos, Warszawa 2019, s. 179198;
Brzezińska A.W., Słojkowska-Affelska S., Współczesna twórczość ludowa Puszczy BiałejPułtusk. Studia i materiały z dziejów regionu, 7 (2007), s. 273–297;
Czerwiński T., Puszcza Biała i jej kultura, Sierpc 1995;
Deptuła A., Baletnice (dostęp 20 XII 2024 r.);
Gorczyńska A., Z szumu sosen Puszczy Białej, Pułtusk 2008;
Kielak B., Zwyczaje doroczne Puszczy Białej, „Rocznik Mazowiecki”, 15 (2003), s. 239–252;
Kozłowski B., Folklor muzyczny i taneczny Puszczy Białej. Pieśni i tańce, widowisko weselne, obrzędy i zwyczaje, Warszawa 2004;
Mickiewicz A., Obyczaje związane ze świętamiZeszyty Wyszkowskie, 6 (2012), s. 3844;
Orszak Trzech Króli (dostęp 26 XII 2024 r.);
Ossowska M., Święty Mikołaj i wilki (dostęp 24 XII 2024 r.);
Śledziewski A., Demska A., Zaczęło się w Jeziornie... O wycinance i jej obecności we współczesnym projektowaniu, Konstancin-Jeziorna 2015;
Żywirska M., Atlas Polskich Strojów Ludowych, cz. 4: Mazowsze, z. 5: Strój kurpiowski Puszczy Białej, Wrocław 1952;
Taż, Puszcza Biała. Jej dzieje i kultura, Warszawa 1973.
Taż, Kutrzeba-Pojnarowa A., Zarys tradycyjnej kultury ludowej regionu pułtuskiego i jej współczesne przeobrażenia, „Pułtusk. Studia i materiały z dziejów regionu”, 1 (1969), s. 189–206.


Pozostałe wpisy z tej serii:
I. KURPIE BIAŁE
  • przedwiośnie i wiosna (Wielki Post i Wielkanoc): KLIK [w przygotowaniu];
  • wiosna: KLIK;
  • lato: KLIK;
  • jesień: KLIK;
  • zima (od Trzech Króli do Popielca): KLIK.
II. KURPIE ZIELONE
  • od Adwentu do nowego roku: KLIK;
  • od nowego roku do Wielkiego Postu: KLIK;
  • Wielki Post i Wielkanoc: KLIK;
  • wiosna i lato: KLIK;
  • jesień: KLIK.

Do następnego!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz